Czuma chce rozdzielenia funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego, żeby połączyć funkcje szefa resortu i sędziego... najlepiej Sądu Najwyższego (żeby mu nikt nie podskoczył)
Po tym, co się dziś wydarzyło (a w zasadzie wydarzać się dopiero zaczyna, więc warto śledzić serwisy informacyjne), stało się dla mnie jasne, po co Andrzejowi Czumie była ustawa o rozdzieleniu funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego. Po to, by w kolejnej ustawie połączyć funkcje ministra sprawiedliwości i sędziego (najlepiej od razu Sądu Najwyższego).
Od godziny 8.15 rano minister-z-Ameryki feruje bowiem wyroki w sprawie swoich „platfusowych przyjaciół”.
Dzisiejsza „Rzeczpospolita” wydrukowała zapisy nagrań bohaterów „afery hazardowej”, jako dowód nieprawidłowości przy tworzeniu ustawy o grach i zakładach wzajemnych z 1992 r. (która powstawała w ministerstwie finansów). Stenogramy mają potwierdzać, że imieniu lobbystów związanych z branżą hazardową, zmian w ustawie „pilnowali” między innymi Zbigniew Chlebowski (szef klubu parlamentarnego PO) i Mirosław Drzewiecki (minister sportu w gabinecie PO). Mieli oni dbać o to, by np. firmy prowadzące działalność hazardową nie musiały wnosić na rzecz państwa zbyt dużych opłat.
Więcej o tym: http://www.rp.pl/artykul/69745,371210_Walcze_Rysiu__zalatwimy.html
Tak w „Gościu Radia Zet” minister-z-Ameryki skomentował owe zapisy:
Monika Olejnik: Czyli co Drzewiecki, Chlebowski są niewinni w tej sprawie, panie ministrze?
Andrzej Czuma: Absolutnie nie, ja nie widzę żadnych dowodów. Natomiast wiem o tym, że pan Chlebowski jest znajomym tego pana Sobiesiaka od lat i może być tak, że pan Sobiesiak dusi i dusi. Ale jeżeli przez półtora roku...
Później było już tylko lepiej:
„Uważam pana Zbigniewa C. i Mirosława D. jako osoby niewinne” – powiedział Czuma na konferencji prasowej.
I dodał: „Ja powiedziałem, że nie zobaczyłem żadnych wartościowych dowodów na winę obu wymienianych osób. Ja nie powinienem wymieniać, to jest taka dziwna sytuacja, że mimo ujawnienia tych dokumentów JA MUSZĘ PRZESTRZEGAĆ PEWNYCH RYGORÓW".
I teraz zastanawiam się, czy RYGORY owe miał w pamięci, gdy – wróćmy do godziny 8.15 rano – ujawniał, że szef CBA Mariusz Kamiński wnioskował do niego o zatrzymanie Jolanty Kwaśniewskiej (w innej zgoła sprawie): „Pan Mariusz Kamiński zjawił się u mnie z taką propozycją żeby aresztować panią Jolantę, ja mówię – a czemuż to na miły Bóg?” (czy nie obowiązuje go przypadkiem tajemnica choćby służbowa?)
Czy RYGORAMI się kierował, gdy – na przełomie stycznia i lutego – przekonywał, że prezydent Sopotu Jacek Karnowski jest niewinny w „aferze sopockiej”? Ba, twierdził wręcz, że fakt iż sąd nie aresztował Karnowskiego świadczy o tym, iż instytucja ta ma polityka „za człowieka honoru i odpowiedzialności”.
Jak widać, minister-z-Ameryki już mianował się sędzią. Szkoda tylko, że wciąż z jego barków nie zdjęto obowiązków prokuratorskich. Przecież ustawę o rozdzieleniu funkcji zawetował narowisty prezydent-z-Żoliborza. Czuma ustawowo powinien więc nadal oskarżać. Ale kogo? Za rządów Platformy jak widać pozostaje on w nastroju apologetycznym (bronił Karnowskiego, broni Chlebowskiego, Drzewieckiego). W takim razie na pierwszy ogień podpowiadam siebie. Pani ministrze, proszę mi zarzucić występek z artykułu 212 (zniesławienie) i to par. 2, gdyż ewidentnie pomawiam pana. I to przy użyciu środków masowego komunikowania.
PS Był już pewien minister, który ferował wyroki na długo zanim sąd wydał prawomocny wyrok, ba zanim proces w ogóle się ROZPOCZĄŁ. Ale chyba wyciągnął z tamtej historii wnioski, czego i Czumie życzę.
Od godziny 8.15 rano minister-z-Ameryki feruje bowiem wyroki w sprawie swoich „platfusowych przyjaciół”.
Dzisiejsza „Rzeczpospolita” wydrukowała zapisy nagrań bohaterów „afery hazardowej”, jako dowód nieprawidłowości przy tworzeniu ustawy o grach i zakładach wzajemnych z 1992 r. (która powstawała w ministerstwie finansów). Stenogramy mają potwierdzać, że imieniu lobbystów związanych z branżą hazardową, zmian w ustawie „pilnowali” między innymi Zbigniew Chlebowski (szef klubu parlamentarnego PO) i Mirosław Drzewiecki (minister sportu w gabinecie PO). Mieli oni dbać o to, by np. firmy prowadzące działalność hazardową nie musiały wnosić na rzecz państwa zbyt dużych opłat.
Więcej o tym: http://www.rp.pl/artykul/69745,371210_Walcze_Rysiu__zalatwimy.html
Tak w „Gościu Radia Zet” minister-z-Ameryki skomentował owe zapisy:
Monika Olejnik: Czyli co Drzewiecki, Chlebowski są niewinni w tej sprawie, panie ministrze?
Andrzej Czuma: Absolutnie nie, ja nie widzę żadnych dowodów. Natomiast wiem o tym, że pan Chlebowski jest znajomym tego pana Sobiesiaka od lat i może być tak, że pan Sobiesiak dusi i dusi. Ale jeżeli przez półtora roku...
Później było już tylko lepiej:
„Uważam pana Zbigniewa C. i Mirosława D. jako osoby niewinne” – powiedział Czuma na konferencji prasowej.
I dodał: „Ja powiedziałem, że nie zobaczyłem żadnych wartościowych dowodów na winę obu wymienianych osób. Ja nie powinienem wymieniać, to jest taka dziwna sytuacja, że mimo ujawnienia tych dokumentów JA MUSZĘ PRZESTRZEGAĆ PEWNYCH RYGORÓW".
I teraz zastanawiam się, czy RYGORY owe miał w pamięci, gdy – wróćmy do godziny 8.15 rano – ujawniał, że szef CBA Mariusz Kamiński wnioskował do niego o zatrzymanie Jolanty Kwaśniewskiej (w innej zgoła sprawie): „Pan Mariusz Kamiński zjawił się u mnie z taką propozycją żeby aresztować panią Jolantę, ja mówię – a czemuż to na miły Bóg?” (czy nie obowiązuje go przypadkiem tajemnica choćby służbowa?)
Czy RYGORAMI się kierował, gdy – na przełomie stycznia i lutego – przekonywał, że prezydent Sopotu Jacek Karnowski jest niewinny w „aferze sopockiej”? Ba, twierdził wręcz, że fakt iż sąd nie aresztował Karnowskiego świadczy o tym, iż instytucja ta ma polityka „za człowieka honoru i odpowiedzialności”.
Jak widać, minister-z-Ameryki już mianował się sędzią. Szkoda tylko, że wciąż z jego barków nie zdjęto obowiązków prokuratorskich. Przecież ustawę o rozdzieleniu funkcji zawetował narowisty prezydent-z-Żoliborza. Czuma ustawowo powinien więc nadal oskarżać. Ale kogo? Za rządów Platformy jak widać pozostaje on w nastroju apologetycznym (bronił Karnowskiego, broni Chlebowskiego, Drzewieckiego). W takim razie na pierwszy ogień podpowiadam siebie. Pani ministrze, proszę mi zarzucić występek z artykułu 212 (zniesławienie) i to par. 2, gdyż ewidentnie pomawiam pana. I to przy użyciu środków masowego komunikowania.
PS Był już pewien minister, który ferował wyroki na długo zanim sąd wydał prawomocny wyrok, ba zanim proces w ogóle się ROZPOCZĄŁ. Ale chyba wyciągnął z tamtej historii wnioski, czego i Czumie życzę.