„Balony nisko latają” – napisał kiedyś o twórczości Tomasza Lisa redaktor Maciej Rybiński. Wczoraj przekonałam się, że miał rację
Jak nazywa się ktoś, kto załatwia swoje interesy, wykorzystując do tego stanowisko służbowe? Koleś? W takim razie Tomasz Lis, z jednego z najlepszych polskich dziennikarzy, na oczach milionów widzów przeistoczył się wczoraj w kolesia.
Dlaczego?
Otóż w programie „Tomasz Lis na żywo” TVP 2 urządził wczoraj dyskusję o tabloidach, podczas której zaproszeni goście grzmieli, że wraz z rozwojem prasy wysokonakładowej, nastąpił w Polsce zmierzch cywilizacji i domagali się, by w procesach cywilnych sądy orzekały wobec tej prasy dużo większe, niż dotychczas kary.
„Dlaczego w Polsce jest takie rozpasanie? Polska jest rzeczywiście rajem dla takich polowań. Dlatego, że kary są niewielkie. Dlaczego w Ameryce nie ma tabloidów na taką skalę? Dlatego, że tam są tak horrendalne kary, że grożą bankructwem tych mediów” – mówił profesor Janusz Czapiński. W podobnym tonie wypowiadali się poszkodowani przez polskie bulwarówki Joanna Brodzik (aktorka) i Cezary Pazura (aktor). Byłabym zapomniała.. w programie gościła jeszcze jedna osoba – mecenas Maciej Ślusarek, adwokat gwiazd (i jak się okazuje, mecenas znanych publicystów).
Moderatorem, jak zawsze w programie „Tomasz Lis na żywo”, był Tomasz Lis. Tym razem wystąpił jednak w roli podwójnej – prowadzącego (rola oficjalna) i bohatera/tudzież poszkodowanego przez media wysokonakładowe (rola, z którą się nie ujawnił).
Bo prowadzący program w publicznej telewizji Tomasz Lis powinien przed rozmową wyjaśnić kilka faktów:
Po pierwsze – że, gdy trwa audycja, w sądzie okręgowym w Warszawie toczy się sprawa z powództwa Tomasza Lisa i Hanny Lis przeciw wydawnictwu Murator S.A., wydawcy tabloidu „Super Express” i Sławomirowi Jastrzębowskiemu, redaktorowi naczelnemu gazety.
Po drugie - że w pozwie złożonym do sądu 29.09.2008 Tomasz Lis i jego żona domagają się niebagatelnej kwoty 400 tysięcy złotych – tak wycenili wartość przedmiotu sporu.
Po trzecie - że zaproszony do studia ekspert prawny mecenas Maciej Ślusarek jest prawnikiem w kancelarii Leśniodorski, Ślusarek i wspólnicy i reprezenuje państwa Lisów w procesie z Muratorem.
Tomasz Lis przedstawiając gości, zagaił, że oto przed widzami siedzi: „Maciej Ślusarek, który prowadzi sprawy o ochronę dóbr osobistych”. Godnie, prawda? Następnie, nie bez złośliwości, jął wspominać tych, których w programie zabrakło: „A teraz może lista nieobecności. Całkiem sporo energii wydatkowaliśmy, żeby zaprosić przedstawicieli drugiej strony, Czyli tabloidów… „Faktu” Axel Springer…”.
Szkoda, że ludzie pana Lisa nie wydatkowali energii na to, by zaprosić do programu eksperta niezależnego od ochrony dóbr osobistych, a w szczególności od naruszeń prywatności. Jest takich kilku.
Co ciekawe, jeden z punktów pozwu Tomasza Lisa dotyczy „informacji na temat nierzetelnej działalności zawodowej Pana Tomasza Lisa w przygotowywanym przez niego programie „Tomasz Lis na żywo””. Chodzi o audycję, do której publicysta zaprosił piłkarzy Radosława Majdana i Piotra Świerczewskiego. Dziennikarz „Super Expressu” zarzucił Lisowi stronniczość.
Wczorajszy program udowadnia, że ta stronniczość redaktorowi Lisowi się zdarza. Bo jak, jeśli nie stronniczością, nazwać audycję, w której zaproszeni eksperci domagają się tego (coraz wyższych wyroków w cywilnych procesach prasowych), na czym autorowi osobiście zależy (wspomniane 400 tysięcy)?
PS I Przyznaję, „Fakt” i Axel Springer oraz „Super Express” i Murator S.A. to moi byli pracodawcy.
PS II Przyznaję też, że w związku z PS I wiem, że po pierwsze pan redaktor Lis walczy o wspomniane 400 tysięcy oraz że swego czasu (przez kilka lat) przyjmował honoraria za teksty publikowane na łamach największego polskiego tabloidu, na który tak bardzo w programie oburzała się Joanna Brodzik
Ciąg dalszy nastąpi
Dlaczego?
Otóż w programie „Tomasz Lis na żywo” TVP 2 urządził wczoraj dyskusję o tabloidach, podczas której zaproszeni goście grzmieli, że wraz z rozwojem prasy wysokonakładowej, nastąpił w Polsce zmierzch cywilizacji i domagali się, by w procesach cywilnych sądy orzekały wobec tej prasy dużo większe, niż dotychczas kary.
„Dlaczego w Polsce jest takie rozpasanie? Polska jest rzeczywiście rajem dla takich polowań. Dlatego, że kary są niewielkie. Dlaczego w Ameryce nie ma tabloidów na taką skalę? Dlatego, że tam są tak horrendalne kary, że grożą bankructwem tych mediów” – mówił profesor Janusz Czapiński. W podobnym tonie wypowiadali się poszkodowani przez polskie bulwarówki Joanna Brodzik (aktorka) i Cezary Pazura (aktor). Byłabym zapomniała.. w programie gościła jeszcze jedna osoba – mecenas Maciej Ślusarek, adwokat gwiazd (i jak się okazuje, mecenas znanych publicystów).
Moderatorem, jak zawsze w programie „Tomasz Lis na żywo”, był Tomasz Lis. Tym razem wystąpił jednak w roli podwójnej – prowadzącego (rola oficjalna) i bohatera/tudzież poszkodowanego przez media wysokonakładowe (rola, z którą się nie ujawnił).
Bo prowadzący program w publicznej telewizji Tomasz Lis powinien przed rozmową wyjaśnić kilka faktów:
Po pierwsze – że, gdy trwa audycja, w sądzie okręgowym w Warszawie toczy się sprawa z powództwa Tomasza Lisa i Hanny Lis przeciw wydawnictwu Murator S.A., wydawcy tabloidu „Super Express” i Sławomirowi Jastrzębowskiemu, redaktorowi naczelnemu gazety.
Po drugie - że w pozwie złożonym do sądu 29.09.2008 Tomasz Lis i jego żona domagają się niebagatelnej kwoty 400 tysięcy złotych – tak wycenili wartość przedmiotu sporu.
Po trzecie - że zaproszony do studia ekspert prawny mecenas Maciej Ślusarek jest prawnikiem w kancelarii Leśniodorski, Ślusarek i wspólnicy i reprezenuje państwa Lisów w procesie z Muratorem.
Tomasz Lis przedstawiając gości, zagaił, że oto przed widzami siedzi: „Maciej Ślusarek, który prowadzi sprawy o ochronę dóbr osobistych”. Godnie, prawda? Następnie, nie bez złośliwości, jął wspominać tych, których w programie zabrakło: „A teraz może lista nieobecności. Całkiem sporo energii wydatkowaliśmy, żeby zaprosić przedstawicieli drugiej strony, Czyli tabloidów… „Faktu” Axel Springer…”.
Szkoda, że ludzie pana Lisa nie wydatkowali energii na to, by zaprosić do programu eksperta niezależnego od ochrony dóbr osobistych, a w szczególności od naruszeń prywatności. Jest takich kilku.
Co ciekawe, jeden z punktów pozwu Tomasza Lisa dotyczy „informacji na temat nierzetelnej działalności zawodowej Pana Tomasza Lisa w przygotowywanym przez niego programie „Tomasz Lis na żywo””. Chodzi o audycję, do której publicysta zaprosił piłkarzy Radosława Majdana i Piotra Świerczewskiego. Dziennikarz „Super Expressu” zarzucił Lisowi stronniczość.
Wczorajszy program udowadnia, że ta stronniczość redaktorowi Lisowi się zdarza. Bo jak, jeśli nie stronniczością, nazwać audycję, w której zaproszeni eksperci domagają się tego (coraz wyższych wyroków w cywilnych procesach prasowych), na czym autorowi osobiście zależy (wspomniane 400 tysięcy)?
PS I Przyznaję, „Fakt” i Axel Springer oraz „Super Express” i Murator S.A. to moi byli pracodawcy.
PS II Przyznaję też, że w związku z PS I wiem, że po pierwsze pan redaktor Lis walczy o wspomniane 400 tysięcy oraz że swego czasu (przez kilka lat) przyjmował honoraria za teksty publikowane na łamach największego polskiego tabloidu, na który tak bardzo w programie oburzała się Joanna Brodzik
Ciąg dalszy nastąpi