Kryształowy Globus zdobył w Karlowych Warach węgierski film „Le grand cahier” Janosa Szasza. Wybitna „Papusza” Joanny Kos-Krauze i Krzysztofa Krauze otrzymała wyróżnienie specjalne, a w sekcji East of the West zwyciężyły „Płynące wieżowce” Tomasza Wasilewskiego.
Festiwal w Karlowych Warach znalazł na siebie pomysł. Organizatorzy konsekwentnie interesują się na filmami z regionu. Chcą być platformą spotkań artystów z Europy Środkowej. Kraje postkomunistyczne są silnie reprezentowane w konkursie, im też jest poświęcony równoległy konkurs East of the West.
Uhonorowany Kryształowym Globusem węgierski film „Le grand cahier” to opowieść o braciach-bliźniakach, których dzieciństwo przypadło na czas drugiej wojny światowej. Janos Szasz pokazuje ich walkę o przetrwanie - ale i utratę wrażliwości. Portretuje chłopców, którzy aby żyć, muszą stwardnieć. Pozbywają się skrupułów i współczucia. Szasz analizuje też relację dwóch nierozłącznych, uzależnionych od siebie osób, które muszą pójść własną drogą, aby stać się sobą. To dla nich potwornie trudne. „Przeszliśmy przez wszystko, co najgorsze. Zostało nam jeszcze jedno doświadczenie” - zapisują w pewnym momencie w tytułowym zeszycie - dzienniku cierpienia, który prowadzą na polecenie ojca.
Manieryczna i mało nowatorska ekranizacja powieści Agoty Kristof to kolejna próba opowiedzenia o jednostkach w kołowrocie dwudziestowiecznej historii. Przyzwoita, choć są tu momenty pretensjonalne i odpychające. Również z środkowej Europy pochodzi nagrodzony za reżyserię „Miesiąc miodowy” Jana Hrebejka. Czeski twórca snuje historię o mężczyźnie, którego dogania przeszłość. Przypomina, jak łatwo w życiu zapomnieć się i zdeptać cudze uczucia. Szkoda jednak, że Hrebejk stracił swoją lekkość. Jego film to historia szyta grubymi nićmi, toporna, słabo przyjęta nawet przez rodzimą prasę.
Najmocniej brakuje wśród głównych nagród wyróżnionej „Papuszy” Joanny Kos-Krauze i Krzysztofa Krauze. To dzieło, którego - moim zdaniem - nie można porównywać z żadną inną konkursową propozycją. Jedyny film tak spełniony, precyzyjny, pełen wrażliwości. Nie jest to klasyczna biografia poetki - raczej życiorys emocjonalny. Bronisława Wajs, czyli Papusza, zamyka oczy, a pod jej powiekami pojawiają się kolejne obrazy z przeszłości. Wracają w niechronologicznej kolejności.
Właściwie nikt nie wie, dlaczego Papusza nauczyła się czytać. Nie czuła się zresztą poetką. Dopiero Jerzy Ficowski, który przez dwa lata wędrował z taborem po Polsce uciekając przed UB, namówił ją do zapisywania wierszy i doprowadził do ich wydania. Opublikował tez własną książkę „Cyganie polscy”. Dla Papuszy to był cios. Romowie oskarżyli ją o zdradę cygańskich tajemnic. Artystka wyparła się własnej twórczości, znienawidziła najintymniejszą część siebie.
Wspaniali są w „Papuszy” aktorzy – Jowita Budnik i Zbigniew Waleryś, świetna praca kamery Krzysztofa Ptaka i Wojciecha Staronia. W tym filmie każde zdanie się liczy. Każdy gest otwiera inną opowieść. Jest tu historia o wolności i walce o tożsamość. O pragnieniu przynależności do wspólnoty, ale i o indywidualności. Refleksja nad trudnością obcowania z ludźmi z innej kultury, nad postawą Ficowskiego, który odkrywa w Papuszy poetkę, lecz skazuje ją na cierpienie. Krauzowie pokazują mechanizm ostracyzmu. Ale jednocześnie składają hołd romskiej kulturze, która niemal nie przetrwała akcji przymusowego osiedlania „Wielki postój”. Opowiadają przy tym wszystkim o miłości.
Inność jest również tematem „Płynących wieżowców” Tomasza Wasilewskiego. Zwycięzca sekcji Na Wschód od Zachodu” to mocny, współczesny film. Młody pływak mieszka u matki ze swoją dziewczyną, ale przez przypadek trafia na innego chłopaka. I nie umie przestać o nim myśleć. Nie ma tu jednak schematów - ten miłosny trójkąt narysowany jest delikatnie. Reżyser opowiada o zazdrości, pożądaniu, sile uczucia, nietolerancji. Nie tylko nietolerancji dresiarza bijącego geja w bramie - także tej codziennej, która drzemie w każdym z nas.
„To po prostu film o miłości” - mówił Wasilewski na konferencji prasowej. W dramat wplecione są także rodziny obu chłopaków. Zaborcza matka głównego bohatera, niepotrafiący kochać rodzice drugiego. Wszystko tworzy bolesny układ uczuć, które choć szczere, niosą ból i niespełnienie. A jednocześnie to jeden z niewielu polskich filmów tak bliskich ciała i seksualności.
Polskie kino silnie wybrzmiało na festiwalu. Okazało się mocne, odważne, inne. Z dystansu ujawniło cechę, której często nie dostrzegamy w kraju. Oryginalność.
Wyniki festiwalu w Karlowych Warach
Nagroda Główna – Kryształowy Globus
Le grand cahier, reż.: János Szász, Węgry, Niemcy, Austria, 2013
Nagroda Specjalna Jury
„Pole w Anglii” , reż. : Ben Wheatley, Wielka Brytania, 2013
Najlepszy reżyser
Jan Hřebejk za film „Miesiąc miodowy, Czechy, Słowacja, 2013
Najlepsza Aktorka
Amy Morton, Louisa Krause, Emily Meade, Margo Martindale
za role w filmie „Bluebird”, reż. Lance Edmands, USA, Szwecja, 2012
Najlpeszy Aktor
Ólafur Darri Ólafsson za rolę w filmie „XL”, reż. Marteinn Þórsson. Islandia, 2013
Wyróżnienie Specjalne
„Papusza”, reż.: Joanna Kos-Krauze, Krzysztof Krauze, Polska, 2013
EAST OF THE WEST
Nagroda główna
„Płynące wieżowce”, reż. Tomasz Wasilewski, Polska, 2013
Wyróżnienie specjalne
„Cud”, reż. Juraj Lehotský, Słowacja, Czechy, 2013
Uhonorowany Kryształowym Globusem węgierski film „Le grand cahier” to opowieść o braciach-bliźniakach, których dzieciństwo przypadło na czas drugiej wojny światowej. Janos Szasz pokazuje ich walkę o przetrwanie - ale i utratę wrażliwości. Portretuje chłopców, którzy aby żyć, muszą stwardnieć. Pozbywają się skrupułów i współczucia. Szasz analizuje też relację dwóch nierozłącznych, uzależnionych od siebie osób, które muszą pójść własną drogą, aby stać się sobą. To dla nich potwornie trudne. „Przeszliśmy przez wszystko, co najgorsze. Zostało nam jeszcze jedno doświadczenie” - zapisują w pewnym momencie w tytułowym zeszycie - dzienniku cierpienia, który prowadzą na polecenie ojca.
Manieryczna i mało nowatorska ekranizacja powieści Agoty Kristof to kolejna próba opowiedzenia o jednostkach w kołowrocie dwudziestowiecznej historii. Przyzwoita, choć są tu momenty pretensjonalne i odpychające. Również z środkowej Europy pochodzi nagrodzony za reżyserię „Miesiąc miodowy” Jana Hrebejka. Czeski twórca snuje historię o mężczyźnie, którego dogania przeszłość. Przypomina, jak łatwo w życiu zapomnieć się i zdeptać cudze uczucia. Szkoda jednak, że Hrebejk stracił swoją lekkość. Jego film to historia szyta grubymi nićmi, toporna, słabo przyjęta nawet przez rodzimą prasę.
Najmocniej brakuje wśród głównych nagród wyróżnionej „Papuszy” Joanny Kos-Krauze i Krzysztofa Krauze. To dzieło, którego - moim zdaniem - nie można porównywać z żadną inną konkursową propozycją. Jedyny film tak spełniony, precyzyjny, pełen wrażliwości. Nie jest to klasyczna biografia poetki - raczej życiorys emocjonalny. Bronisława Wajs, czyli Papusza, zamyka oczy, a pod jej powiekami pojawiają się kolejne obrazy z przeszłości. Wracają w niechronologicznej kolejności.
Właściwie nikt nie wie, dlaczego Papusza nauczyła się czytać. Nie czuła się zresztą poetką. Dopiero Jerzy Ficowski, który przez dwa lata wędrował z taborem po Polsce uciekając przed UB, namówił ją do zapisywania wierszy i doprowadził do ich wydania. Opublikował tez własną książkę „Cyganie polscy”. Dla Papuszy to był cios. Romowie oskarżyli ją o zdradę cygańskich tajemnic. Artystka wyparła się własnej twórczości, znienawidziła najintymniejszą część siebie.
Wspaniali są w „Papuszy” aktorzy – Jowita Budnik i Zbigniew Waleryś, świetna praca kamery Krzysztofa Ptaka i Wojciecha Staronia. W tym filmie każde zdanie się liczy. Każdy gest otwiera inną opowieść. Jest tu historia o wolności i walce o tożsamość. O pragnieniu przynależności do wspólnoty, ale i o indywidualności. Refleksja nad trudnością obcowania z ludźmi z innej kultury, nad postawą Ficowskiego, który odkrywa w Papuszy poetkę, lecz skazuje ją na cierpienie. Krauzowie pokazują mechanizm ostracyzmu. Ale jednocześnie składają hołd romskiej kulturze, która niemal nie przetrwała akcji przymusowego osiedlania „Wielki postój”. Opowiadają przy tym wszystkim o miłości.
Inność jest również tematem „Płynących wieżowców” Tomasza Wasilewskiego. Zwycięzca sekcji Na Wschód od Zachodu” to mocny, współczesny film. Młody pływak mieszka u matki ze swoją dziewczyną, ale przez przypadek trafia na innego chłopaka. I nie umie przestać o nim myśleć. Nie ma tu jednak schematów - ten miłosny trójkąt narysowany jest delikatnie. Reżyser opowiada o zazdrości, pożądaniu, sile uczucia, nietolerancji. Nie tylko nietolerancji dresiarza bijącego geja w bramie - także tej codziennej, która drzemie w każdym z nas.
„To po prostu film o miłości” - mówił Wasilewski na konferencji prasowej. W dramat wplecione są także rodziny obu chłopaków. Zaborcza matka głównego bohatera, niepotrafiący kochać rodzice drugiego. Wszystko tworzy bolesny układ uczuć, które choć szczere, niosą ból i niespełnienie. A jednocześnie to jeden z niewielu polskich filmów tak bliskich ciała i seksualności.
Polskie kino silnie wybrzmiało na festiwalu. Okazało się mocne, odważne, inne. Z dystansu ujawniło cechę, której często nie dostrzegamy w kraju. Oryginalność.
Wyniki festiwalu w Karlowych Warach
Nagroda Główna – Kryształowy Globus
Le grand cahier, reż.: János Szász, Węgry, Niemcy, Austria, 2013
Nagroda Specjalna Jury
„Pole w Anglii” , reż. : Ben Wheatley, Wielka Brytania, 2013
Najlepszy reżyser
Jan Hřebejk za film „Miesiąc miodowy, Czechy, Słowacja, 2013
Najlepsza Aktorka
Amy Morton, Louisa Krause, Emily Meade, Margo Martindale
za role w filmie „Bluebird”, reż. Lance Edmands, USA, Szwecja, 2012
Najlpeszy Aktor
Ólafur Darri Ólafsson za rolę w filmie „XL”, reż. Marteinn Þórsson. Islandia, 2013
Wyróżnienie Specjalne
„Papusza”, reż.: Joanna Kos-Krauze, Krzysztof Krauze, Polska, 2013
EAST OF THE WEST
Nagroda główna
„Płynące wieżowce”, reż. Tomasz Wasilewski, Polska, 2013
Wyróżnienie specjalne
„Cud”, reż. Juraj Lehotský, Słowacja, Czechy, 2013