Renee Zellweger pokazała się z „nową twarzą”. Samo zainteresowanie mediów jest co najmniej dziwne. Zdjęcia Renee Zellwegger z gali rozdania nagród Elle Women in Hollywood obiegły światową prasę. Temat jej domniemanej (raczej pewnej) operacji plastycznej podjęły nie tylko brukowce, ale i CNN czy Times, Guardian poświęcił mu kilka artykułów, a internauci tysiące komentarzy. Oczywiście, dominuje drwiący ton. Ale jest i kontrofensywa, jak ostry komentarz Jennifer Gerson Uffalussy z Guardiana zarzucającej współczesnej kulturze hipokryzję.
- Moja twarz wygląda inaczej, bo jestem teraz szczęśliwa – skomentowała sama aktorka. Ma większe oczy, mniej wydatne kości policzkowe, inny uśmiech. Nie da się ukryć: wygląda inaczej.
Temat operacji plastycznych w Hollywood powraca coraz częściej. Śmianie się z „metamorfoz” celebrytów jest łatwe, miłe i (dyskusyjnie) przyjemne, wiele z nich aż prosi się o uszczypliwość. Niektóre teakie przemiany wręcz niszczą karierę, jak to było w przypadku Meg Ryan czy Laury Flynn Boyle. Złośliwi twierdzą, że Nicole Kidman po licznych zabiegach dysponuje skalą ekspresji Nicolasa Cage: czyli dwiema minami. Znana z charakterystycznego nosa Jennifer Grey, po „poprawce” straciła swój główny atut. „Weszłam do sali operacyjnej jako gwiazda, wyszłam anonimowo” - przyznała później.
- Popieram operacje plastyczne - żartuje Frances McDormand. - Dzięki nim niedługo wszystkie role będą moje, bo jako jedyna nie będę zoperowana.
Powoli bowiem zmienia się klimat. Widzowie wiedzą to, o czym atakowane przez błyski fleszy gwiazdy zapominają. Że kocha się za wady. Właśnie dodatkowe kilogramy i pieprzyk fascynują od dekad w Marilyn Monroe. Helena Bonham-Carter najpewniej się czuje, gdy wygląda jak upiór. Świetna aktorka Tilda Swinton świadomie korzysta z androgynicznej urody. Bill Murray nie próbuje udawać, że jest młodym, wesołym, atrakcyjnym mężczyzną. Bo kino potrzebuje też starych, smutnych typów z brzuchem.
To, oczywiście, aktorzy przede wszystkim kina artystycznego i niezależnego. Ale Hollywood zaczyna brać z nich przykład. Młodzi wykonawcy świadomie dziś budują swój wizerunek na odbieganiu od kanonów piękna z żurnali. Daleka od tradycyjnej urody Mia Wasikowska z dumą opowiada, że nie umie chodzić na wysokim obcasie, Jennifer Lawrence potyka się o suknię na gali Oscarów i wygląda jak dziewczyna z sąsiedztwa, a Jesse Eisenberg zamiast chodzić na siłownię, jeździ na rowerze po Los Angeles i pisze sztuki teatralne.
Renee Zellweger nie wyczuła trendu i postanowiła poczuć się młodsza. Powoli show biznes zaczyna doceniać naszą różnorodność, a nie szukać idealnych ucieleśnień bóstw. Nie licząc, oczywiście, Natalie Portman. Natalie Portman jest po prostu piękna.
Temat operacji plastycznych w Hollywood powraca coraz częściej. Śmianie się z „metamorfoz” celebrytów jest łatwe, miłe i (dyskusyjnie) przyjemne, wiele z nich aż prosi się o uszczypliwość. Niektóre teakie przemiany wręcz niszczą karierę, jak to było w przypadku Meg Ryan czy Laury Flynn Boyle. Złośliwi twierdzą, że Nicole Kidman po licznych zabiegach dysponuje skalą ekspresji Nicolasa Cage: czyli dwiema minami. Znana z charakterystycznego nosa Jennifer Grey, po „poprawce” straciła swój główny atut. „Weszłam do sali operacyjnej jako gwiazda, wyszłam anonimowo” - przyznała później.
- Popieram operacje plastyczne - żartuje Frances McDormand. - Dzięki nim niedługo wszystkie role będą moje, bo jako jedyna nie będę zoperowana.
Powoli bowiem zmienia się klimat. Widzowie wiedzą to, o czym atakowane przez błyski fleszy gwiazdy zapominają. Że kocha się za wady. Właśnie dodatkowe kilogramy i pieprzyk fascynują od dekad w Marilyn Monroe. Helena Bonham-Carter najpewniej się czuje, gdy wygląda jak upiór. Świetna aktorka Tilda Swinton świadomie korzysta z androgynicznej urody. Bill Murray nie próbuje udawać, że jest młodym, wesołym, atrakcyjnym mężczyzną. Bo kino potrzebuje też starych, smutnych typów z brzuchem.
To, oczywiście, aktorzy przede wszystkim kina artystycznego i niezależnego. Ale Hollywood zaczyna brać z nich przykład. Młodzi wykonawcy świadomie dziś budują swój wizerunek na odbieganiu od kanonów piękna z żurnali. Daleka od tradycyjnej urody Mia Wasikowska z dumą opowiada, że nie umie chodzić na wysokim obcasie, Jennifer Lawrence potyka się o suknię na gali Oscarów i wygląda jak dziewczyna z sąsiedztwa, a Jesse Eisenberg zamiast chodzić na siłownię, jeździ na rowerze po Los Angeles i pisze sztuki teatralne.
Renee Zellweger nie wyczuła trendu i postanowiła poczuć się młodsza. Powoli show biznes zaczyna doceniać naszą różnorodność, a nie szukać idealnych ucieleśnień bóstw. Nie licząc, oczywiście, Natalie Portman. Natalie Portman jest po prostu piękna.