Mam tu na uwadze sytuację, kiedy wydatki danej osoby (rodziny) są wyższe od osiąganych dochodów, oraz stan taki utrzymuje się przez dłuższy czas.W takim przypadku, aby przeżyć miesiąc opłacając wszystkie rachunki, musimy co nieco dopożyczyć. Czyli zwiększyć zadłużenie, o ile część ponoszonych kosztów to spłata zobowiązań finansowych.
Jeśli opisana sytuacja powtarza się z miesiąca na miesiąc, a my nie zrobimy w pewnym momencie rachunku sumienia – jest to pierwszy, poważny krok do bankructwa. Zakładam tu, że dana osoba nie jest „bogata z domu” i nie ma znaczących oszczędności, które pozwolą jej na dokładanie środków do „dziury” w domowym budżecie przez długie lata.
Tym samym, w ramach niniejszego bloga, rozpoczynam nowy cykl, skierowany do osób, które utraciły płynność finansową i nie bardzo wiedzą, jak w takiej sytuacji postępować. Zwykle jest tak, że brakujące środki, które przeznacza się m.in. na spłatę pożyczek bankowych, dopożycza się od rodziny, znajomych. Inna opcja to zwiększanie zadłużenia w instytucjach finansowych: najpierw w bankach, bo taniej, potem – w parabankach, bo banki już nie chcą więcej pożyczać danej osobie.
Im dłużej trwa taki stan, tym bardziej zaciska się pętla kredytowa. Motywem działania takiej osoby, jest spełnianie obywatelskiego obowiązku spłacania swoich zobowiązań. Wszak od dziecka wbija się Polakom do głowy hasło „kredyty trzeba spłacać”. W ten sposób, jeśli w porę się nie otrząśniemyi bezrefleksyjnie będziemy działać tak, aby nie zawieść kredytodawców: można stać się dość szybko bankrutem. Wcześniej ogałacając bliższą i dalszą rodzinę z posiadanych przez te osoby oszczędności.
Gdzie zatem popełnia taka osoba błąd? W odsuwaniu problemu „na później”. Opracowanie zestawienia stałych miesięcznych kosztów i dochodów nie jest specjalnie trudnym zadaniem. Jeśli z jakiegoś powodu czujemy, że musimy dokładać do życia i nie jest to stan chwilowy, absolutnie konieczne jest właśnie wtedy wykonanie tej pracy, czyli sprawdzenie, ile nam środków brakuje, aby dany miesiąc zamknąć na zero. Znaczy bez strat.
No dobrze, zrobiliśmy takowe podsumowanie. Załóżmy, że w budżecie brakuje nam około 200 zł miesięcznie. W takich sytuacjach sugeruję, aby albo gdzieś dorobić brakującą kwotę, albo – starać się na czymś przyoszczędzić. Na pewno się to uda.
Może się jednak okazać, że do zamknięcia miesiąca bez strat brakuje znacznie więcej środków, np. 2-óch lub 3-ech tysięcy złotych. Taka sytuacja powstaje np. przy wymuszonej zmianie pracy, kiedy to nieoczekiwanie nasze dochody ulegają istotnej obniżce. Także frankowicze są narażeni na ciągły stres, szczególnie jeśli brali oni kredyt w najgorszym okresie, tj. przy franku wartym ok. 2 zł lub niewiele więcej - miało to miejsce w 2007 i 2008 roku. Znacząca populacja z tej grupy kredytobiorców straciła płynność finansową, w związku ze znaczącym wzrostem wysokości raty toksycznego kredytu.
Oczywiście są też znacznie gorsze sytuacje, tzw. przypadki losowe.Na przykład choroba, wypadek, rozstanie z partnerem, który był jedynym żywicielem rodziny. Każda z opisanych sytuacji wymusza podjęcie decyzji: jak mam przeżyć miesiąc? Skąd wziąć dodatkowe środki, których mi zabraknie, aby opłacić wszystkie rachunki?
Właśnie wtedy może się okazać, że najbardziej sensownym działaniem jest … zaprzestanie spłaty bankowych kredytów. Dlaczego? Ten temat będzie głównym wątkiem kolejnego wpisu na blogu.