Pana cyrk, Pana małpy…

Pana cyrk, Pana małpy…

Wolne media? To gadki dla lekko upośledzonych; oczywisty oksymoron. Dziś żaden poważny wydawca nie wyżyje z obiektywnych opinii. Konieczne jest więc, aby opowiedzieć się po danej stronie. Bardzo źle, jeśli powyższe dotyczy także wydawnictw ekonomicznych. Ostatnio na tym tle wszedłem w spór z „Dziennikiem Gazeta Prawna”. Nie po raz pierwszy dziennik ten zaskoczył mnie - bardzo negatywnie – poziomem tekstu, dotyczącego problemu frankowiczów. Tu pozwolę sobie przypomnieć jedną z najbardziej niechlubnych publikacji, która ukazała się na łamach DGP w lipcu 2016 roku.

Eksperymenty jak za czasów … doktora Mengele

Już sam tytuł artykułu, napisanego przez Pana Marka Chądzyńskiego (dziennikarz ekonomiczny Dziennika Gazeta Prawna), wskazuje, że albo autor zaprzedał się bez reszty bankowemu lobbingowi, albo … tworzył tekst w stanie wskazującym. Pozwolę sobie tytuł ten przytoczyć: „Frankowicze wytrzymają nawet 6-6,50 zł za franka”. Zacytujmy fragment tej kompromitującej publikacji: „Frank szwajcarski musiałby się umocnić jeszcze o blisko 50 proc., żeby wypłacalność kredytobiorców walutowych była zagrożona, także tych najbogatszych. Absolutny próg bólu dla kursu franka to około 6-6,5 zł. To przybliżone wyliczenia uwzględniające wielkość dochodów frankowiczów i ich bieżące obciążenie ratą”.

Testowanie na żywym organizmie wytrzymałości człowieka, przypomina mi najpodlejszej sławy „eksperymenty medyczne” w obozach zagłady. Tam także, nie zawsze, „lekarze” bardzo się przejmowali, że dany „pacjent” okazał się słabeuszem i zszedł podczas ważnego dla medycyny testu. Na dowód tego, iż taki tekst powstał, a nie jest jedynie moim wymysłem, oto link do tej publikacji:

Ach te biedne banki, zawsze mają pod górkę…

Żeby nie było, że się czepiam tak poważnego dziennika, ledwie po jednej, niezbyt przemyślanej publikacji: oto kolejna, z 16 kwietnia 2015 roku. Tu pozwolę sobie przypomnieć, iż w dniu 14 kwietnia 2015 roku Trybunał Konstytucyjny uznał stosowanie przez banki BTE (bankowy tytuł egzekucyjny) jako działanie niezgodne z Konstytucją RP. Znowu, tak jak w opisywanym wcześniej przypadku, już sam tytuł powala na kolana: „Koniec BTE nie oznacza nic dobrego dla klientów”. W jednej z publikacji, dotyczącej BTE, nazwałem to straszliwe narzędzie prawne, największą hańbą polskiego wymiaru sprawiedliwości. Oto ten tekst:

Jakże odmienne zdanie ma w tej kwestii redaktor Gazety Prawnej! Oto jeden z fragmentów wymienionej publikacji (także autorstwa redaktora Marka Ch.): „BTE był tanim sposobem na dochodzenie należności od kredytobiorcy, który przestawał spłacać dług. Teraz banki będą się musiały ustawić w kolejkę razem z innymi wierzycielami i dochodzić swoich praw tak samo jak oni”. Biedni bankowcy! Prawie się popłakałem czytając ten akapit… Poniżej link do cytowanej wypowiedzi autorstwa red. Marka Chądzyńskiego:

Polemika „frankowa”, czy obrażanie ekspertów?

Sporny tekst, naruszający moje dobra osobiste, który ukazał 13 lutego br. się na łamach Gazety Prawnej, popełnił urzędnik Związek Banków Polskich – Przemysław Barbich. Tytuł tej publikacji, także mocno zaskakujący: „Frankowicze są w lepszej pozycji, niż złotówkowicze”. Temat ten opisywałem szerzej w jednym z poprzednich wpisów na tymże blogu.

Jako osoba z natury szukająca przy powstałych sporach możliwości ugody, poprosiłem Redaktora Naczelnego DGP Pana Krzysztofa Jedlaka o zamieszczenie mojej odpowiedzi (polemika) na tekst Pana Barbicha. Nie uzyskałem na powyższe zgody. Pozwolę sobie zacytować fragmenty mojej korespondencji z red. Krzysztofem Jedlakiem w tej kwestii:

Krzysztof Oppenheim:

[w mojej odpowiedzi na tekst Pana Barbicha] „skoncentrowałem się bardziej na treści publikacji. Efektem tegoż jest załączona polemika, która zawiera pogłębioną analizę problemu tzw. kredytów w CHF”.„Swoją drogą, moją wątpliwość budzi sens dopuszczania do głosu w tej tak drażliwej sprawie, jaką jest problem kredytów „frankowych”, przedstawicieli ZBP. Opinie tej instytucji będą zawsze skrajnie nieobiektywne i sprawiają, że taką publikacją rozdrapujemy rany narodowe, eskalując jedynie problem „frankowy”, miast próbować tenże rozwiązać. Co wbrew pozorom nie jest takie trudne. Pod warunkiem jednak, że głos w tej sprawie będą zabierać prawdziwi eksperci, a nie bankowi lobbyści”.

Red. Krzysztof Jedlak:

„Odnosi się też Pan do problemu frankowego w całej jego rozciągłości, a tego typu materiałów publikowaliśmy bardzo wiele. Nie zaczynamy dyskusji od początku i nie taka była intencja publikacji stanowiska panów Czabańskiego i Barbricha. Wydaje mi się, że w debacie publicznej na temat franków jesteśmy już dużo dalej”. „Ze zdziwieniem też odnotowałem, że chce Pan publicznie poddać w wątpliwość prawo jakiejś strony do wypowiadania się na temat kredytów frankowych. Jak Pan zauważył: publikujemy opinie i argumenty różnych stron. Nie jest przeszkodą, że ktoś reprezentuje interesy (i argumenty) banków, a ktoś inny kredytobiorców czy prawników związanych z jednym lub drugim środowiskiem”.

Krzysztof Oppenheim:

„Mogę przyjąć Pana stanowisko, iż na temat kredytów „frankowych” DGP napisała już wszystko i nie jest Pan zainteresowany tekstem merytorycznym. Szczególnie osoby, która w sposób jednoznaczny wskazuje na winę sektora bankowego za tę szaleńczą akcję. Pominę też Pana uwagę, iż nie zgadza się Pan z moim stanowiskiem na temat wątpliwych kompetencji Pana Barbicha do wygłaszania opinii w przedmiotowej kwestii”. „To Pan odpowiada za poziom DGP, a nie ja. Ma więc Pan prawo publikować dowolne treści, dowolnych autorów, także tych, którzy w danej dziedzinie nie powinni wcale zabierać głosu. Ale ta „dowolność” ma pewne ograniczenia, bez względu na poziom merytoryczny tekstu. Chodzi o naruszanie dóbr osobistych osób trzecich, a to właśnie miało miejsce w omawianej publikacji z dnia 13.02.2018 roku”.

Tak jak nadmieniałem, nie doczekałem się ze strony DGP publikacji mojej odpowiedzi na obraźliwy tekst Pana Barbicha. Czy powstały spór będzie miał epilog na sali sądowej? Uzgadniam tę kwestię z moim prawnikiem.

Ostatnie wpisy