Może dla niektórych lipiec to fajny miesiąc. Bo niby ciepło, lato i wakacje. Ale nie dla Jasia i Wiesia. Dla nich lipiec to od wielu lat czas smutku i zgrzytania zębów, sypania popiołem i zakładania włosienicy, gdyby ją tylko mieli. Po prostu wielki post. Powód wielkiej smuty od lat jest zawsze ten sam – nierówne boje naszych piłkarskich klubów z zagranicznymi rywalami w europejskich pucharach.
Jasiu i Wiesiu od dawna postulują, by dać sobie spokój z tymi pucharami. „Po co nam te puchary – rokrocznie retorycznie pyta Wiesiu – przecież to kosztowne wyjazdy, które dezorganizują przygotowania do sezonu, a do tego co roku kończą się tak samo. Wszystkim jest nam smutno i źle”.
„Z drugiej strony trzeba przyznać, że nasze zespoły tworzą historię futbolu” – oponował Jasiu Co prawda może nie do końca naszą. Ale już w takiej Macedonii, Gruzji, Mołdawii, Białorusi, Azerbejdżanie, Islandii, na Litwie czy Łotwie i owszem. To dzięki naszym drużynom – dokonują się tam rzeczy epokowe – zespoły z tych krajów po raz pierwszy w historii awansują do kolejnych rund europejskich pucharów.
Ostatniego historycznego wpisu dokonali piłkarze Jagiellonii Białystok, którym w zeszłym tygodniu udało się odpaść z zespołem z Kazachstanu – Irtyszem Pawłodar (tu trudno jednak mówić o wpisie wiekopomnym. O siedem lat Jagiellonię wyprzedziła Polonia Warszawa, która w pierwszej rundzie nieistniejącego już Pucharu Intertoto przegrała dwukrotnie z Tobołem Kostanoj).
Nie udał się nawet niezwykle sprytny plan naprawczy, by obłaskawić lato i lipiec. Któż lepiej mógłby sobie z latem poradzić niż Lato - Grzegorz , jako sternik polskiej piłki, któż większy może mieć wpływ na lipiec niż Lipiec Tomasz jako szef polskiego sportu. Ale i ten misterny plan spalił na panewce. Lipiec – miesiąc za żadne skarby nie chciał się dać obłaskawić i nasze drużyny pisały i piszą kolejne rozdziały historii pod tytułem: „Nie ma już słabych w futbolu”.
Dlatego Wiesiu znów jak co roku apeluje, by zaprzestać bezsensownych i z góry skazanych na klęskę działań. „Skupmy się na tym co nasze. Po co potem cudze chwalić, kiedy nasze dobre, sprawdzone i mamy i znamy” – tłumaczy.
Na szczęście wielka smuta, jak każda wielka smuta, zawsze ma swój koniec. W tym roku wypada on mniej więcej pod koniec lipca. I już nie trzeba się będzie oglądać na innych. Wtedy znów jak feniks z popiołów powstanie ona, POLSKA PIŁKA LIGOWA wielka i piękna, której nie są w stanie zniszczyć ani podstępne afery, ani źli prokuratorzy ścigający naszych piłkarzy, ani złe języki. Ani nawet podobno coraz lepsi piłkarze i coraz ładniejsze stadiony.
PS. WWW czyli Wielka wiktoria Wisły, która pojechała do Rygi, nie jest zdaniem Wiesia światełkiem w tunelu. Wystarczyło popatrzeć na mecz mistrza Polski z mistrzem Łotwy. Wyjazd do Rygi nabiera wtedy umownego znaczenia.
„Z drugiej strony trzeba przyznać, że nasze zespoły tworzą historię futbolu” – oponował Jasiu Co prawda może nie do końca naszą. Ale już w takiej Macedonii, Gruzji, Mołdawii, Białorusi, Azerbejdżanie, Islandii, na Litwie czy Łotwie i owszem. To dzięki naszym drużynom – dokonują się tam rzeczy epokowe – zespoły z tych krajów po raz pierwszy w historii awansują do kolejnych rund europejskich pucharów.
Ostatniego historycznego wpisu dokonali piłkarze Jagiellonii Białystok, którym w zeszłym tygodniu udało się odpaść z zespołem z Kazachstanu – Irtyszem Pawłodar (tu trudno jednak mówić o wpisie wiekopomnym. O siedem lat Jagiellonię wyprzedziła Polonia Warszawa, która w pierwszej rundzie nieistniejącego już Pucharu Intertoto przegrała dwukrotnie z Tobołem Kostanoj).
Nie udał się nawet niezwykle sprytny plan naprawczy, by obłaskawić lato i lipiec. Któż lepiej mógłby sobie z latem poradzić niż Lato - Grzegorz , jako sternik polskiej piłki, któż większy może mieć wpływ na lipiec niż Lipiec Tomasz jako szef polskiego sportu. Ale i ten misterny plan spalił na panewce. Lipiec – miesiąc za żadne skarby nie chciał się dać obłaskawić i nasze drużyny pisały i piszą kolejne rozdziały historii pod tytułem: „Nie ma już słabych w futbolu”.
Dlatego Wiesiu znów jak co roku apeluje, by zaprzestać bezsensownych i z góry skazanych na klęskę działań. „Skupmy się na tym co nasze. Po co potem cudze chwalić, kiedy nasze dobre, sprawdzone i mamy i znamy” – tłumaczy.
Na szczęście wielka smuta, jak każda wielka smuta, zawsze ma swój koniec. W tym roku wypada on mniej więcej pod koniec lipca. I już nie trzeba się będzie oglądać na innych. Wtedy znów jak feniks z popiołów powstanie ona, POLSKA PIŁKA LIGOWA wielka i piękna, której nie są w stanie zniszczyć ani podstępne afery, ani źli prokuratorzy ścigający naszych piłkarzy, ani złe języki. Ani nawet podobno coraz lepsi piłkarze i coraz ładniejsze stadiony.
PS. WWW czyli Wielka wiktoria Wisły, która pojechała do Rygi, nie jest zdaniem Wiesia światełkiem w tunelu. Wystarczyło popatrzeć na mecz mistrza Polski z mistrzem Łotwy. Wyjazd do Rygi nabiera wtedy umownego znaczenia.