Sąd najwyższy Izraela wyznaczył ostateczną datę ewakuacji największego nielegalnego osiedla na Zachodnim Brzegu Jordanu (ZBJ) na 4 września.
Osiedle Migron jest nielegalne nie tylko w świetle prawa międzynarodowego – 4. konwencja genewska zakazuje okupantowi prowadzenia osadnictwa na terenach okupowanych. Migron - jak uznał sąd najwyższy - jest nielegalne również według izraelskiego prawa, bo zostało postawione na prywatnej ziemi należącej do Palestyńczyków.
Pierwszy wyrok w sprawie osiedla Migron zapadł już w 2003 r. Datę ewakuacji osiedla przekładano wielokrotnie. Przedostatni termin – 1 sierpnia 2012 r. – został przez osadników zignorowany. Data 4 września ma być ostateczna, bo tydzień później buldożery izraelskiej armii zniszczą zabudowania osiedla.
Jednak nie całe. Z demolki – przynajmniej na razie - ma być wyłączona działka numer 23 na parceli numer 26. Historia tego niewielkiego kawałka skalistej ziemi to gotowy materiał na kryminał.
Według osadników mieszkających na tej działce, w 2004 r. Palestyńczyk Abdel Latif Sumarin z wioski Burka pod Ramallah sprzedał ją firmie Al-Watan za grube miliony dolarów. Dokumenty podpisano na przedmieściach Los Angeles (tego w Kalifornii), pod okiem miejscowego notariusza D.K. Shaha. Gdyby to było prawdą, osadnicy byliby nie do ruszenia.
Ale wokół tej transakcji pojawiły się pewne wątpliwości. Otóż Abdel Latif Sumarin zmarł w roku 1961, czyli 43 lata przed podpisaniem umowy. Jego rodzina, która dziś domaga się zwrotu działki, jest przekonana, że nigdy nie był w USA, nie potrafił także pisać alfabetem łacińskim, a w takim właśnie alfabecie rzekomo złożył podpis na umowie sprzedaży działki. Druga strona umowy również jest mało wiarygodna, a już na pewno złośliwa. Nazwa firmy kupującej ziemię - Al-Watan to arabskie określenie na ojczyznę, ale właścicielem firmy był izraelski samorząd lokalny na ZBJ.
Kilka lat temu śledztwo reporterów Associated Press ujawniło, że transakcja z 2004 r. prawdopodobnie została sfingowana. Notariusz D.K. Shah twierdzi, że w życiu nie widział tej umowy, nie została ona spisana jego charakterem pisma, a pieczątki notarialne zostały podrobione. Jerozolimski adres firmy Al-Watan jest nieprawdziwy, a w dodatku w umowie jest błąd w nazwisku sprzedającego – zamiast "Sumarin" jest "Sumrain", co może świadczyć o tym, że spisujący umowę nie znał arabskiego i pomylił samogłoski.
Czy więc izraelscy osadnicy podrobili dokument sprzedaży? Podobne historie już się zdarzały na ZBJ. Ciężko skontrolować autentyczność takich dokumentów, bo dla bezpieczeństwa sprzedającego najczęściej nie są one rejestrowane. Palestyńczyk sprzedający ziemie Izraelczykom jest uważany przez swoich ziomków za zdrajcę i często kończy z kulą w głowie. Ale Palestyńczycy również korzystają z tej szarej strefy handlu – już w kilku przypadkach sprzedający Palestyńczyk brał pieniądze za ziemię, której nie był właścicielem, lub przyjmował zaliczkę i znikał.
Decyzja sądu w sprawie legalności sprzedaży działki numer 23 ma zapaść w dniu ewakuacji całego osiedla Migron, czyli 4 września.
Pierwszy wyrok w sprawie osiedla Migron zapadł już w 2003 r. Datę ewakuacji osiedla przekładano wielokrotnie. Przedostatni termin – 1 sierpnia 2012 r. – został przez osadników zignorowany. Data 4 września ma być ostateczna, bo tydzień później buldożery izraelskiej armii zniszczą zabudowania osiedla.
Jednak nie całe. Z demolki – przynajmniej na razie - ma być wyłączona działka numer 23 na parceli numer 26. Historia tego niewielkiego kawałka skalistej ziemi to gotowy materiał na kryminał.
Według osadników mieszkających na tej działce, w 2004 r. Palestyńczyk Abdel Latif Sumarin z wioski Burka pod Ramallah sprzedał ją firmie Al-Watan za grube miliony dolarów. Dokumenty podpisano na przedmieściach Los Angeles (tego w Kalifornii), pod okiem miejscowego notariusza D.K. Shaha. Gdyby to było prawdą, osadnicy byliby nie do ruszenia.
Ale wokół tej transakcji pojawiły się pewne wątpliwości. Otóż Abdel Latif Sumarin zmarł w roku 1961, czyli 43 lata przed podpisaniem umowy. Jego rodzina, która dziś domaga się zwrotu działki, jest przekonana, że nigdy nie był w USA, nie potrafił także pisać alfabetem łacińskim, a w takim właśnie alfabecie rzekomo złożył podpis na umowie sprzedaży działki. Druga strona umowy również jest mało wiarygodna, a już na pewno złośliwa. Nazwa firmy kupującej ziemię - Al-Watan to arabskie określenie na ojczyznę, ale właścicielem firmy był izraelski samorząd lokalny na ZBJ.
Kilka lat temu śledztwo reporterów Associated Press ujawniło, że transakcja z 2004 r. prawdopodobnie została sfingowana. Notariusz D.K. Shah twierdzi, że w życiu nie widział tej umowy, nie została ona spisana jego charakterem pisma, a pieczątki notarialne zostały podrobione. Jerozolimski adres firmy Al-Watan jest nieprawdziwy, a w dodatku w umowie jest błąd w nazwisku sprzedającego – zamiast "Sumarin" jest "Sumrain", co może świadczyć o tym, że spisujący umowę nie znał arabskiego i pomylił samogłoski.
Czy więc izraelscy osadnicy podrobili dokument sprzedaży? Podobne historie już się zdarzały na ZBJ. Ciężko skontrolować autentyczność takich dokumentów, bo dla bezpieczeństwa sprzedającego najczęściej nie są one rejestrowane. Palestyńczyk sprzedający ziemie Izraelczykom jest uważany przez swoich ziomków za zdrajcę i często kończy z kulą w głowie. Ale Palestyńczycy również korzystają z tej szarej strefy handlu – już w kilku przypadkach sprzedający Palestyńczyk brał pieniądze za ziemię, której nie był właścicielem, lub przyjmował zaliczkę i znikał.
Decyzja sądu w sprawie legalności sprzedaży działki numer 23 ma zapaść w dniu ewakuacji całego osiedla Migron, czyli 4 września.