Jeden z najbardziej znanych pakistańskich komentatorów napisał, że sprawa, którą poniżej opiszę, to dowód powrotu Pakistanu do dżahiliji - do czasów ignorancji, która panowała na świecie przed przyjściem Mahometa. Trudno się z nim nie zgodzić.
W połowie sierpnia na przedmieściach Islamabadu pakistańska policja aresztowała 14-letnią chrześcijankę Riszmę. Zarzut: bluźnierstwo. Według oskarżającego ją miejscowego imama Chalida Chiszti, Riszma świadomie porwała i próbowała spalić strony Koranu. Imam znalazł nadpalone fragmenty świętej księgi islamu w jej torbie. Za taki czyn dziewczynce grozi nawet kara śmierci.
Policja na szczęście zareagowała szybko i zabrała Riszmę na posterunek – trzy kwadranse później tłum wściekłych muzułmanów próbował włamać się do jej domu, a potem odbić ją z posterunku. W lipcu podobna historia skończyła się tragicznie. Tłum oburzonych wyznawców Allaha wdarł się na posterunek i wyciągnął oskarżonego o bluźnierstwo chrześcijanina na ulicę. Tam kilku najświętszych skatowało go na śmierć, a potem spaliło jego zwłoki, choć w islamie istnieje kategoryczny zakaz desakracji ciała.
Riszma miała więcej szczęścia. Jej adwokat przekonywał - znów zgodnie z szariatem - że jako nieletnia nie może być sądzona w tej sprawie. W dodatku okazało się, że dziewczynka cierpi na zespół Downa. Imam Chiszti jednak nie odpuszczał i groził lokalnym władzom, że jeśli Riszma nie zostanie szybko skazana, on sam poprowadzi ludzi do ataku na budynki administracji. Przeszło mu 1 września, gdy sam został aresztowany.
Dzień wcześniej muezin z jego meczetu doniósł na policję, że imam osobiście dorzucił dziewczynce porwane strony Koranu, bo - jak sam mu się przyznał - to najlepszy sposób na pozbycie się z okolicy chrześcijan. Wcześniej w torbie dziewczynki rzeczywiście były nadpalone strony z cytatami z Koranu, ale pochodziły z Nurani Kaida – podręcznika języka arabskiego dla dzieci. Teraz więc imam Chiszti sam został oskarżony o bluźnierstwo.
Kara śmierci za to przestępstwo - nomen omen - woła o pomstę do nieba. Dziś w wielu muzułmańskich krajach przepisy o bluźnierstwie są nagminnie wykorzystywane do rozstrzygania prywatnych sporów majątkowych czy biznesowych - szczególnie jeśli skarżony nie jest muzułmaninem. Doszło do sytuacji, w której najbardziej niewiarygodne oskarżenie może skończyć się dla domniemanego bluźniercy wieloletnim więzieniem, lub nawet śmiercią, jeśli policja nie zdąży go aresztować przed tym jak tłum rozwścieczonych muzułmanów sam wymierzy sprawiedliwość. W Pakistanie tylko od początku roku w takich okolicznościach życie straciło już ponad 30 osób.
Jaki to wszystko ma związek z islamem? Luźny. Szariat mówi natomiast o srogiej karze za krzywoprzysięstwo, ale przypadki ścigania fałszywych oskarżeń o bluźnierstwo są niezwykle rzadkie, bo sędziowie najczęściej zakładają - nie wiedzieć czemu - że w takich sprawach nikt nie oszukuje. W dodatku sędzia, który podważyłby takie oskarżenia, sam
mógłby stać się obiektem ataków jako współpracownik bluźniercy.
Samo karanie śmiercią za bluźnierstwo to już czysty wymysł domorosłych imamów, który - o zgrozo - stał się prawem stanowionym w kilku muzułmańskich państwach. W czasach islamskich podbojów w VII i VIII wieku po Chrystusie ścinanie głów za bluźnierstwo, czy za konwersje na inną wiarę, było skutecznym narzędziem dyscyplinującym podbite, często dużo liczniejsze społeczeństwa niemuzułmańskie. Ale stosowanie tego prawa dziś i podpieranie się Panem Bogiem, to już robienie sobie żartów z własnej religii, która akurat tolerancję ceni bardzo wysoko.
Większość muzułmanów zna tę historię z dzieciństwa - Mahomet, gdy jeszcze mieszkał w Mekce, chodził codziennie tymi samymi uliczkami. I codziennie złośliwa Żydówka wyrzucała na niego śmieci, gdy przechodził obok jej domu. Pewnego dnia rozchorowała się poważnie i nie mogła wstać z łóżka. Mahomet jako pierwszy ją odwiedził, uśmiechnął się i zapytał o zdrowie.
Może to nie jest jeszcze nadstawianie drugiego policzka, ale Bóg muzułmanów z pewnością nie potrzebuje śmierci 14-letniej Riszmy, aby zachować honor.
Policja na szczęście zareagowała szybko i zabrała Riszmę na posterunek – trzy kwadranse później tłum wściekłych muzułmanów próbował włamać się do jej domu, a potem odbić ją z posterunku. W lipcu podobna historia skończyła się tragicznie. Tłum oburzonych wyznawców Allaha wdarł się na posterunek i wyciągnął oskarżonego o bluźnierstwo chrześcijanina na ulicę. Tam kilku najświętszych skatowało go na śmierć, a potem spaliło jego zwłoki, choć w islamie istnieje kategoryczny zakaz desakracji ciała.
Riszma miała więcej szczęścia. Jej adwokat przekonywał - znów zgodnie z szariatem - że jako nieletnia nie może być sądzona w tej sprawie. W dodatku okazało się, że dziewczynka cierpi na zespół Downa. Imam Chiszti jednak nie odpuszczał i groził lokalnym władzom, że jeśli Riszma nie zostanie szybko skazana, on sam poprowadzi ludzi do ataku na budynki administracji. Przeszło mu 1 września, gdy sam został aresztowany.
Dzień wcześniej muezin z jego meczetu doniósł na policję, że imam osobiście dorzucił dziewczynce porwane strony Koranu, bo - jak sam mu się przyznał - to najlepszy sposób na pozbycie się z okolicy chrześcijan. Wcześniej w torbie dziewczynki rzeczywiście były nadpalone strony z cytatami z Koranu, ale pochodziły z Nurani Kaida – podręcznika języka arabskiego dla dzieci. Teraz więc imam Chiszti sam został oskarżony o bluźnierstwo.
Kara śmierci za to przestępstwo - nomen omen - woła o pomstę do nieba. Dziś w wielu muzułmańskich krajach przepisy o bluźnierstwie są nagminnie wykorzystywane do rozstrzygania prywatnych sporów majątkowych czy biznesowych - szczególnie jeśli skarżony nie jest muzułmaninem. Doszło do sytuacji, w której najbardziej niewiarygodne oskarżenie może skończyć się dla domniemanego bluźniercy wieloletnim więzieniem, lub nawet śmiercią, jeśli policja nie zdąży go aresztować przed tym jak tłum rozwścieczonych muzułmanów sam wymierzy sprawiedliwość. W Pakistanie tylko od początku roku w takich okolicznościach życie straciło już ponad 30 osób.
Jaki to wszystko ma związek z islamem? Luźny. Szariat mówi natomiast o srogiej karze za krzywoprzysięstwo, ale przypadki ścigania fałszywych oskarżeń o bluźnierstwo są niezwykle rzadkie, bo sędziowie najczęściej zakładają - nie wiedzieć czemu - że w takich sprawach nikt nie oszukuje. W dodatku sędzia, który podważyłby takie oskarżenia, sam
mógłby stać się obiektem ataków jako współpracownik bluźniercy.
Samo karanie śmiercią za bluźnierstwo to już czysty wymysł domorosłych imamów, który - o zgrozo - stał się prawem stanowionym w kilku muzułmańskich państwach. W czasach islamskich podbojów w VII i VIII wieku po Chrystusie ścinanie głów za bluźnierstwo, czy za konwersje na inną wiarę, było skutecznym narzędziem dyscyplinującym podbite, często dużo liczniejsze społeczeństwa niemuzułmańskie. Ale stosowanie tego prawa dziś i podpieranie się Panem Bogiem, to już robienie sobie żartów z własnej religii, która akurat tolerancję ceni bardzo wysoko.
Większość muzułmanów zna tę historię z dzieciństwa - Mahomet, gdy jeszcze mieszkał w Mekce, chodził codziennie tymi samymi uliczkami. I codziennie złośliwa Żydówka wyrzucała na niego śmieci, gdy przechodził obok jej domu. Pewnego dnia rozchorowała się poważnie i nie mogła wstać z łóżka. Mahomet jako pierwszy ją odwiedził, uśmiechnął się i zapytał o zdrowie.
Może to nie jest jeszcze nadstawianie drugiego policzka, ale Bóg muzułmanów z pewnością nie potrzebuje śmierci 14-letniej Riszmy, aby zachować honor.