Armia Ukrainy zyskuje decydującą przewagę w walkach z separatystami na Wschodzie. Trwa oblężenie Doniecka, gdzie gnieżdżą się rozbite i skłócone między sobą oddziały prorosyjskich bojówek. Większość ekspertów twierdzi, że Kijów jest w stanie w pełni opanować sytuację przed październikowymi wyborami do parlamentu. Najważniejsze dziś pytanie brzmi: jak zachowa się Rosja? Wraz z kolejnymi sukcesami ukraińskiej armii rośnie prawdopodobieństwo rosyjskiej interwencji w Donbasie, choćby pod pozorem misji humanitarnej. Putin stoi pod ścianą – jeśli odpuści, poniesie polityczną i wizerunkową klęskę. Jeśli wyśle swoje wojska za ukraińską granicę, otworzy nowy front gospodarczej wojny z Zachodem. Taka wojna jest dla Rosji nie do wygrania.
Według sondażu opublikowanego w zeszłym tygodniu przez moskiewskie Centrum Lewady trzy czwarte Rosjan nie znosi Ameryki. To najwyższy odsetek, odkąd prowadzi się takie badania po upadku ZSRR. Jednocześnie najwyższe jest też poparcie dla Putina, odkąd przyszedł do władzy w 2000 r. Jego polityce przyklaskuje dziś 83 proc. badanych Rosjan (Gallup). To o 29 punktów procentowych więcej niż przed kryzysem ukraińskim. Rozkręcona przez Kreml machina propagandowa działa jak szwajcarski zegarek. Rosjanie wierzą, że kijowski Majdan podpalili jankesi ręka w rękę z Lachami; że mieszkańcy Donbasu chcą do Rosji, gdyż uciska ich faszystowska junta; że malezyjskiego boeinga zestrzeliła armia Ukrainy. Oczywiście przez przypadek – celowali w samolot z Putinem na pokładzie, ale nie trafili.
Putin oparł swoją władzę na konfrontacji z Zachodem na długo przed wybuchem ukraińskiej wojny. Do języka królującej w największych mediach kremlowskiej propagandy na stałe weszły takie określenia, jak człowiek rosyjski (lepszy od zachodniego) czy rosyjskie przeznaczenie (stawić opór zgniliźnie Zachodu). Moskwa zakazała adopcji rosyjskich dzieci przez amerykańskie rodziny, wyrzuciła z kraju zachodnie organizacje pozarządowe; prezydent, stary kagiebista, pokumał się z Cerkwią i ruszył na krucjatę przeciwko gejom, którzy zarówno w Rosji, jak i w wielu innych krajach specyficznie pojmowanej demokracji przedstawiani są jako piąta kolumna szatańskiej (czyt. zachodniej) cywilizacji.
W zeszłym tygodniu po tym, jak w odpowiedzi na zachodnie sankcje Moskwa zamknęła granice dla wielu produktów rolnych z USA i Unii, rzecznik Patriarchatu Moskiewskiego, ojciec Wsiewołod Czaplin, nauczał, jak radzić sobie, jeśli nadejdą braki w zaopatrzeniu: – Musimy się nauczyć umiaru. Człowiek rosyjski zawsze rozumiał, gdzie jest granica konsumpcji, i rozumiejąc to, był szczęśliwy.
Nic z tego. Człowiek rosyjski, jak każdy inny, lubi mieć pełny brzuch. Putin powinien o tym pamiętać, gromadząc swoje wojska na granicy z Ukrainą. Dziś, po unijnych sankcjach, sytuacja jest dużo jaśniejsza, dla niego niekorzystna. Po katastrofie malezyjskiego boeinga Unia pokonała barierę niemocy i wypracowała wspólny front przeciw Rosji. Reakcja Zachodu na jakąkolwiek rosyjską interwencję na Ukrainie będzie zdecydowana. Największymi ofiarami wojny gospodarczej między Rosją a Zachodem okażą się zwykli Rosjanie. A przy pustym brzuchu rosyjskie przeznaczenie nie brzmi już tak pięknie; paskudna Ameryka nie wydaje się aż tak paskudna. Putin sam wpędza się do narożnika. I to wcale nie jest dobra wiadomość – stamtąd może wyprowadzać desperackie ciosy.
Putin oparł swoją władzę na konfrontacji z Zachodem na długo przed wybuchem ukraińskiej wojny. Do języka królującej w największych mediach kremlowskiej propagandy na stałe weszły takie określenia, jak człowiek rosyjski (lepszy od zachodniego) czy rosyjskie przeznaczenie (stawić opór zgniliźnie Zachodu). Moskwa zakazała adopcji rosyjskich dzieci przez amerykańskie rodziny, wyrzuciła z kraju zachodnie organizacje pozarządowe; prezydent, stary kagiebista, pokumał się z Cerkwią i ruszył na krucjatę przeciwko gejom, którzy zarówno w Rosji, jak i w wielu innych krajach specyficznie pojmowanej demokracji przedstawiani są jako piąta kolumna szatańskiej (czyt. zachodniej) cywilizacji.
W zeszłym tygodniu po tym, jak w odpowiedzi na zachodnie sankcje Moskwa zamknęła granice dla wielu produktów rolnych z USA i Unii, rzecznik Patriarchatu Moskiewskiego, ojciec Wsiewołod Czaplin, nauczał, jak radzić sobie, jeśli nadejdą braki w zaopatrzeniu: – Musimy się nauczyć umiaru. Człowiek rosyjski zawsze rozumiał, gdzie jest granica konsumpcji, i rozumiejąc to, był szczęśliwy.
Nic z tego. Człowiek rosyjski, jak każdy inny, lubi mieć pełny brzuch. Putin powinien o tym pamiętać, gromadząc swoje wojska na granicy z Ukrainą. Dziś, po unijnych sankcjach, sytuacja jest dużo jaśniejsza, dla niego niekorzystna. Po katastrofie malezyjskiego boeinga Unia pokonała barierę niemocy i wypracowała wspólny front przeciw Rosji. Reakcja Zachodu na jakąkolwiek rosyjską interwencję na Ukrainie będzie zdecydowana. Największymi ofiarami wojny gospodarczej między Rosją a Zachodem okażą się zwykli Rosjanie. A przy pustym brzuchu rosyjskie przeznaczenie nie brzmi już tak pięknie; paskudna Ameryka nie wydaje się aż tak paskudna. Putin sam wpędza się do narożnika. I to wcale nie jest dobra wiadomość – stamtąd może wyprowadzać desperackie ciosy.