Islandzka ziemia wydała na świat więcej artystów niż ten kraj liczy sobie obywateli. Emilíana Torrini Sigur Rós, Voces Thules, Múm czy Björk – to tylko ci najbardziej znani. Do grona wielkich artystów z Islandii dołączyła ostatnio grupa Hjaltalín.
Hjaltalín to silne uderzenie młota Thora, a lider grupy - Högni Egilsson - to bóg rodem z Asgardu. Siła muzyki islandzkiej grupy tkwi w jej eklektyczności. To misz-masz, w którym mieszają się pop z lat 60-tych, indie rock i muzyka klasyczna. Rewelacyjne są partie grane na fagocie i skrzypcach, z którymi dobrze akompaniują się wokale dwóch wokalistów: Högni Egilssona i Sigríður Thorlacius (czyt. dowolnie).
Zespół, jak zdążyłem się zorientować, powstał siedem lat temu. Grupa muzycznych freaków postanowiła założyć kapelę, by wystartować w szkolnym konkursie talentów. Dwa lata później dali popis swoich umiejętności w jednym z najsłynniejszych programów typu talent show w Islandii. Po medialnym sukcesie i po wydaniu pierwszej płyty w 2007 roku („Sleepdrunk Seasons”) muzycy opuścili rodzinną wyspę, by rozpocząć międzynarodową karierę. Najlepiej przyjęli się w Wielkiej Brytanii i Niemczech. W Polsce, do ostatniego występu na Malta Festiwal i w warszawskiej Cafe Kulturalna, byli dotychczas nieznani.
W 2010 roku Hjaltalín wydali swój drugi album, który został ogłoszony najlepszym albumem na Islandii. I nic w tym dziwnego. Album „Terminal” uderza instrumentalnością. „Suitcase Man” i „Feels Like Sugar” to wulkaniczne perełki. Polecam też “Stay By You”, “Sweet Impressions” oraz “Water Poured In Wine”. Jeżeli jeszcze nie macie tych utworów na swoich iPodach - najwyższy czas to zmienić...
Album „Terminal” elektryzuje i magnetyzuje. Trudno się oderwać. Polecam i parom na samotne wieczory, i na imprezy w doborowym towarzystwie, a jak już opanujecie tekst utworu „Feels Like Sugar”, to nawet bez wcześniejszego upojenia się substancjami psychoaktywnymi będziecie zdzierać gardło. Zresztą czy jest jakaś lepsza substancja psychoaktywna niż dobra muzyka?
O płycie mówi się wiele. Niektórzy twierdzą, że jej sukces bierze się z energii bijącej po uszach, na którą w dobie kryzysu (przypominam, że sytuacja ekonomiczna Islandii nie przedstawia się najlepiej skoro nawet polski rząd ma pożyczyć islandzkiemu grubą kasę) jest zapotrzebowanie. Jak my w Polsce to dobrze znamy!
Na razie zapraszam do obejrzenia filmu z koncertu Hjaltalín, który odbył się 6 lipca w Cafe Kulturalna w Warszawie.
Zespół, jak zdążyłem się zorientować, powstał siedem lat temu. Grupa muzycznych freaków postanowiła założyć kapelę, by wystartować w szkolnym konkursie talentów. Dwa lata później dali popis swoich umiejętności w jednym z najsłynniejszych programów typu talent show w Islandii. Po medialnym sukcesie i po wydaniu pierwszej płyty w 2007 roku („Sleepdrunk Seasons”) muzycy opuścili rodzinną wyspę, by rozpocząć międzynarodową karierę. Najlepiej przyjęli się w Wielkiej Brytanii i Niemczech. W Polsce, do ostatniego występu na Malta Festiwal i w warszawskiej Cafe Kulturalna, byli dotychczas nieznani.
W 2010 roku Hjaltalín wydali swój drugi album, który został ogłoszony najlepszym albumem na Islandii. I nic w tym dziwnego. Album „Terminal” uderza instrumentalnością. „Suitcase Man” i „Feels Like Sugar” to wulkaniczne perełki. Polecam też “Stay By You”, “Sweet Impressions” oraz “Water Poured In Wine”. Jeżeli jeszcze nie macie tych utworów na swoich iPodach - najwyższy czas to zmienić...
Album „Terminal” elektryzuje i magnetyzuje. Trudno się oderwać. Polecam i parom na samotne wieczory, i na imprezy w doborowym towarzystwie, a jak już opanujecie tekst utworu „Feels Like Sugar”, to nawet bez wcześniejszego upojenia się substancjami psychoaktywnymi będziecie zdzierać gardło. Zresztą czy jest jakaś lepsza substancja psychoaktywna niż dobra muzyka?
O płycie mówi się wiele. Niektórzy twierdzą, że jej sukces bierze się z energii bijącej po uszach, na którą w dobie kryzysu (przypominam, że sytuacja ekonomiczna Islandii nie przedstawia się najlepiej skoro nawet polski rząd ma pożyczyć islandzkiemu grubą kasę) jest zapotrzebowanie. Jak my w Polsce to dobrze znamy!
Na razie zapraszam do obejrzenia filmu z koncertu Hjaltalín, który odbył się 6 lipca w Cafe Kulturalna w Warszawie.