Nie tyle koniec świata, co koniec człowieka. Po ośmiu latach przerwy na rynek gier powraca Deus Ex.
Tym razem twórcy gry przenieśli nas w rok 2027, czyli 25 lat przed wydarzeniami z pierwszej części. Dzięki temu dowiemy się, czemu świat stanął na skraju zapaści. Ludzkość ogarnął chaos. Świat stał się miejscem jeszcze większych kontrastów. Bogaci stali się bogatsi, a biedni zostali zepchnięci na margines. Świat podzielił się na Druciarzy i Naturalnych. Druciarze to ci, którzy pozwolili na wszczepienie sobie implantów. A to rączka, a to nóżka. Naturalni, to ci, którzy brzydzą się wszelkimi modyfikacjami. Chcą pozostać czyści. Między stronami nie toczy się jeszcze otwarta wojna. Konflikt sięga jednak z jednej strony ulic (gangi Naturalnych panoszą się wszędzie), a z drugiej – wysoko postawionych, enigmatycznych elit.
W tym świecie nie ma miejsca na prywatne rozgrywki. W samym środku tego tygla znalazł się jednak Adam Jensen, szef ochrony korporacji Sarif, która przekonuje środowisko międzynarodowe do nowoczesnych rozwiązań z zakresu technobiologii. W wielkim skrócie chodzi o to, że możliwości człowieka są nieskończone, a w odkryciu mocy ukrytej w ludzkich komórkach ma pomóc nowoczesna technologia łącząca implantologię, neurologię i fizykę. W wyniku zamachu na siedzibę korporacji Sarif, Jansen traci nie tylko ukochaną, ale również część człowieczeństwa. Staje się zmodyfikowaną maszyną do zabijania. Dodajmy, że jest maszyną śmiertelnie skuteczną.
I tu zaczyna się zabawa. W trakcie potwornie długiej rozgrywki będziecie wykonywać misje powierzone przez korporację, na czele której stoi David Sarif (od początku wiadomo, że to niezły kawał drania). Ale jednocześnie będziecie prowadzić prywatne śledztwo.
Gra zawiera otwarty scenariusz. To od nas zależy, którą drogą pójdziemy I to dosłownie, bo dróg dotarcia do celu jest wiele. Twórcy gry pomyśleli o tym, by nagradzać tych najbardziej dociekliwych i myślących nieszablonowo graczy. Im bardziej zaangażujecie się w poszukiwanie alternatywnych przejść i rozwiązań, im więcej trudu włożycie w to, by przejść misję bez uruchomienia alarmu, tym więcej zyskacie kredytów. Kredyty wymieniać możecie na ulepszenia (bronie, tłumiki, batony energetyczne Cyberblasta), albo punkty Praxis, które umożliwiają kupowanie modyfikacji. Możecie zatem poprawić siłę ramion i przenosić nie tylko kartony (które często zasłaniają tajemne przejścia), ale także lodówki (uwierzcie mi - rzucona lodówka bywa skuteczną bronią). Możecie także poprawić software, by z większą skutecznością włamywać się do systemu alarmowego czy komputera. Możecie też usprawnić swój wzrok, by widzieć przeciwników zza ściany.
Gra wciąga tak mocno, że powinniście przygotować sobie dzbanek kawy. Świat przedstawiony przeraża i pasjonuje jednocześnie. By lepiej go poznać, możemy czytać rozrzucone wszędzie gazety i e-booki. Dzięki temu poznamy historię wielkiego postępu w nauce i jednoczesnego upadku cywilizacji. Z fascynacją i nieskrywanym przejęciem przechadzałem się ulicami mrocznego miasta, mijając prostytutki, członków gangu, punków, meneli, przeciskając się przez ciasne szczeliny, wdrapując na schody pożarowe. Ciemne zaułki, oświetlone ogniem buchającym z beczki, to miejsca, gdzie czekają na gracza najciekawsze misje. Im bardziej zaangażujemy się w ich penetrowanie, tym więcej zyskamy: gracze - wrażeń, a bohater - umiejętności.
Deus Ex nie jest grą dla miłośników Duke Nukema. Jest tu więcej myślenia, analizy i samodzielności. To połączenie Metal Gear Solid, Fear i Hitmana. To gracz ma decydować, czy stawiać czoła wrogom z otwartą przyłbicą, czy może lepiej podkraść się do przeciwnika, by trwale go unieszkodliwić. Pamiętajcie przy tym, by pozbyć się ciała!
W tej beczce miodu jest jednak łyżka dziegciu. Największym minusem Deus Ex są wahania poziomu dynamiczności. Z jednej strony czekają na was wciągające i trudne misje, a z drugiej – potwornie długie przerywniki. Ciągnące się w nieskończoność, czasem zbyt górnolotne dialogi, a także momenty w rozgrywce, w których idziemy, gadamy, sprawdzamy, idziemy, sprawdzamy, gadamy, bywają naprawdę męczące. W rozgrywkę często wkrada się monotonia. Musicie być także gotowi na wysoki poziom trudności, który czasem może zniechęcać. Ale jeśli opanujecie kontroler, poznacie możliwości bojowe postaci i sposób myślenia wroga, wieszczę wam sukces. Twórcy gry mogli także postarać się o lepszą ścieżkę dźwiękową. Bardziej mroczną. Wtedy klimat gry byłby zupełnie filmowy. I taki powinien być.
Warto zagrać w Deus Ex: Human Revolution? Warto. Zwłaszcza jeśli ciągnie Was do gier łączących FPS i RPG oraz do cyberpunkowego klimatu rodem z Blade Runnera.
Zainteresowanych tym, jak wygląda apokalipsa zapraszam na stronę gry
W tym świecie nie ma miejsca na prywatne rozgrywki. W samym środku tego tygla znalazł się jednak Adam Jensen, szef ochrony korporacji Sarif, która przekonuje środowisko międzynarodowe do nowoczesnych rozwiązań z zakresu technobiologii. W wielkim skrócie chodzi o to, że możliwości człowieka są nieskończone, a w odkryciu mocy ukrytej w ludzkich komórkach ma pomóc nowoczesna technologia łącząca implantologię, neurologię i fizykę. W wyniku zamachu na siedzibę korporacji Sarif, Jansen traci nie tylko ukochaną, ale również część człowieczeństwa. Staje się zmodyfikowaną maszyną do zabijania. Dodajmy, że jest maszyną śmiertelnie skuteczną.
I tu zaczyna się zabawa. W trakcie potwornie długiej rozgrywki będziecie wykonywać misje powierzone przez korporację, na czele której stoi David Sarif (od początku wiadomo, że to niezły kawał drania). Ale jednocześnie będziecie prowadzić prywatne śledztwo.
Gra zawiera otwarty scenariusz. To od nas zależy, którą drogą pójdziemy I to dosłownie, bo dróg dotarcia do celu jest wiele. Twórcy gry pomyśleli o tym, by nagradzać tych najbardziej dociekliwych i myślących nieszablonowo graczy. Im bardziej zaangażujecie się w poszukiwanie alternatywnych przejść i rozwiązań, im więcej trudu włożycie w to, by przejść misję bez uruchomienia alarmu, tym więcej zyskacie kredytów. Kredyty wymieniać możecie na ulepszenia (bronie, tłumiki, batony energetyczne Cyberblasta), albo punkty Praxis, które umożliwiają kupowanie modyfikacji. Możecie zatem poprawić siłę ramion i przenosić nie tylko kartony (które często zasłaniają tajemne przejścia), ale także lodówki (uwierzcie mi - rzucona lodówka bywa skuteczną bronią). Możecie także poprawić software, by z większą skutecznością włamywać się do systemu alarmowego czy komputera. Możecie też usprawnić swój wzrok, by widzieć przeciwników zza ściany.
Gra wciąga tak mocno, że powinniście przygotować sobie dzbanek kawy. Świat przedstawiony przeraża i pasjonuje jednocześnie. By lepiej go poznać, możemy czytać rozrzucone wszędzie gazety i e-booki. Dzięki temu poznamy historię wielkiego postępu w nauce i jednoczesnego upadku cywilizacji. Z fascynacją i nieskrywanym przejęciem przechadzałem się ulicami mrocznego miasta, mijając prostytutki, członków gangu, punków, meneli, przeciskając się przez ciasne szczeliny, wdrapując na schody pożarowe. Ciemne zaułki, oświetlone ogniem buchającym z beczki, to miejsca, gdzie czekają na gracza najciekawsze misje. Im bardziej zaangażujemy się w ich penetrowanie, tym więcej zyskamy: gracze - wrażeń, a bohater - umiejętności.
Deus Ex nie jest grą dla miłośników Duke Nukema. Jest tu więcej myślenia, analizy i samodzielności. To połączenie Metal Gear Solid, Fear i Hitmana. To gracz ma decydować, czy stawiać czoła wrogom z otwartą przyłbicą, czy może lepiej podkraść się do przeciwnika, by trwale go unieszkodliwić. Pamiętajcie przy tym, by pozbyć się ciała!
W tej beczce miodu jest jednak łyżka dziegciu. Największym minusem Deus Ex są wahania poziomu dynamiczności. Z jednej strony czekają na was wciągające i trudne misje, a z drugiej – potwornie długie przerywniki. Ciągnące się w nieskończoność, czasem zbyt górnolotne dialogi, a także momenty w rozgrywce, w których idziemy, gadamy, sprawdzamy, idziemy, sprawdzamy, gadamy, bywają naprawdę męczące. W rozgrywkę często wkrada się monotonia. Musicie być także gotowi na wysoki poziom trudności, który czasem może zniechęcać. Ale jeśli opanujecie kontroler, poznacie możliwości bojowe postaci i sposób myślenia wroga, wieszczę wam sukces. Twórcy gry mogli także postarać się o lepszą ścieżkę dźwiękową. Bardziej mroczną. Wtedy klimat gry byłby zupełnie filmowy. I taki powinien być.
Warto zagrać w Deus Ex: Human Revolution? Warto. Zwłaszcza jeśli ciągnie Was do gier łączących FPS i RPG oraz do cyberpunkowego klimatu rodem z Blade Runnera.
Zainteresowanych tym, jak wygląda apokalipsa zapraszam na stronę gry