Polsko-ukraińskie pojednanie może być poważnie zagrożone. Powód? W zeszłym tygodniu szefem ukraińskiego odpowiednika naszego Instytutu Pamięci Narodowej został prof. Władymyr Wiatrowycz, historyk, który twierdzi m.in., że winy za rzeź wołyńską, za bestialskie wymordowanie ponad 60 tys. Polaków w 1943 r., nie ponoszą Ukraińcy.
Ostatnio nasi sąsiedzi ze Wschodu wybrali wolność, niezależnych polityków i mądrych doradców, a nas, Polaków, namaścili na swoich największych przyjaciół i popleczników. I wydawać by się mogło, że w obliczu trudnej sytuacji politycznej i w ramach zwierania szeregów wobec wspólnego wroga – Rosji – oba nasze narody zapomniały o dawnych krzywdach, wybaczyły sobie historyczne zatargi, a nawet w końcu się pojednały i teraz będą żyły w symbiozie. W imię tej wizji przez ostatnie miesiące nikt – ani politycy, ani dziennikarze z obydwu krajów – słowem nie wspominał o jeszcze niedawno tak nośnych tematach jak rzeź wołyńska, której 70. rocznicę obchodziliśmy w 2013 r., akcja „Wisła”, stosunek Józefa Piłsudskiego czy Ignacego Paderewskiego do Ukraińców albo Stepana Bandery do Polaków. Istniało tu i teraz. Przynajmniej tak się wydawało do zeszłego tygodnia. A konkretnie do 26 marca, kiedy to ukraiński rząd dowodzony przez premiera Jaceniuka powołał na stanowisko szefa Instytutu młodego profesora ze Lwowa, słynącego z gloryfikowania zasług Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA) i jej przywódcy Stepana Bandery, autora dwutomowego dzieła „II wojna polsko-ukraińska 1942-47” i człowieka, który uważa, że Armia Krajowa na zlecenie polskiego emigracyjnego rządu w czasie wojny mordowała Ukraińców na terenie Wołynia, bo jej celem było odbudowanie Polski w granicach II Rzeczypospolitej sprzed września 1939 r. I to jeszcze nie wszystko.
Spotkałam się z prof. Wiatrowyczem w listopadzie zeszłego roku, jeszcze przed Majdanem, przed groźbą wiszącej nad Europą wojny z Rosją. Nie chciał słyszeć o tym, że w archiwach znajdują się dokumenty potwierdzające wydanie przez dowództwo UPA rozkazu dotyczącego eksterminacji ludności polskiej na Wołyniu. – Te dokumenty mogły zostać sfałszowane – powiedział ze spokojem i cierpliwie tłumaczył swoją wersję relacji polsko-ukraińskich podczas II wojny światowej. Pytany o to, kto wydał rozkaz mordowania całych polskich wsi przez kilka miesięcy 1943 r., mówi tylko, że mordowali też Rosjanie, którzy zdezerterowali z Armii Czerwonej. No i że Polacy też mordowali Ukraińców. – To był konflikt, który nazywam wojną polską-ukraińską, II polsko- -ukraińską wojną, bo była to kontynuacja konfliktu, który był już na tych ziemiach w 1918 i 1919 r. Jak tak dalej pójdzie, to profesor wywoła III wojnę polską- -ukraińską.
Spotkałam się z prof. Wiatrowyczem w listopadzie zeszłego roku, jeszcze przed Majdanem, przed groźbą wiszącej nad Europą wojny z Rosją. Nie chciał słyszeć o tym, że w archiwach znajdują się dokumenty potwierdzające wydanie przez dowództwo UPA rozkazu dotyczącego eksterminacji ludności polskiej na Wołyniu. – Te dokumenty mogły zostać sfałszowane – powiedział ze spokojem i cierpliwie tłumaczył swoją wersję relacji polsko-ukraińskich podczas II wojny światowej. Pytany o to, kto wydał rozkaz mordowania całych polskich wsi przez kilka miesięcy 1943 r., mówi tylko, że mordowali też Rosjanie, którzy zdezerterowali z Armii Czerwonej. No i że Polacy też mordowali Ukraińców. – To był konflikt, który nazywam wojną polską-ukraińską, II polsko- -ukraińską wojną, bo była to kontynuacja konfliktu, który był już na tych ziemiach w 1918 i 1919 r. Jak tak dalej pójdzie, to profesor wywoła III wojnę polską- -ukraińską.