Podczas Sundance Film Festival zaprezentowano film stworzony z obrazów nadesłanych przez internautów. „Life in a Day“ to projekt serwisu You Tube.
Latem ubiegłego roku YouTube zaprosił internautów, by nakręcili krótkie klipy pokazujące to, co kochają, a czego się boją, co mają w torebce i co doprowadza ich do śmiechu. Wszystkie filmiki mały powstać dokładnie 24 lipca, a najciekawsze prace miały posłużyć do stworzenia pełnometrażowego filmu-mozaiki. Reżyserię dokumentu powierzono Kevinowi MacDonaldowi („Stan Gry“, „Ostatni Król Szkocji“), a produkcję – Ridley’owi Scottowi („Obcy – Ósmy Pasażer Nostromo“ i „Łowca Androidów“). Na anons YouTube’a nadesłano ponad 80 tysięcy filmów (w sumie ponad 4500 godzin nagrań) z blisko 200 krajów, w kilkudziesięciu różnych językach. Po wstępnej selekcji przeprowadzonej przez grupę „redaktorów“ posługujących się specjalnie opracowanym systemem opisu klipów, MacDonald i montażysta, Joe Walker, wzięli na warsztat 250 godzin najlepszych fragmentów.
Prace nad montażem filmu trwały ponad dwa miesiące.
Premiera nietypowej produkcji odbyła się 28 stycznia o 2 w nocy polskiego czasu, jednocześnie na festiwalu kina niezależnego Sundance oraz w internecie. Wytrzymałam, dotrwałam do 2 w nocy i obejrzałam ten niezwykły film – w towarzystwie milionów internautów.
Zgodnie z tym czego można się było spodziewać, film przypomina kolorowy patchwork - każdy znajdzie przynajmniej jeden fragment, który przykuje jego uwagę. Jest tu dosłownie wszystko – starość, młodość, narodziny, choroba i lęk przed śmiercią. Radość, duma i adrenalina. Tęsknota i zabawa. Plus oczywiście egzotyczne sceny kręcone w najdalszych zakątkach świata.
Nie jestem znawczynią sztuki filmowej, ale pomysł filmu tworzonego przez tak wielu różnych autorów (w lipcu ubiegłego roku zastanawiałam się, ile osób odpowie na propozycję YouTube) wydaje mi się interesujący. Zobaczyć wycinki życia tylu ludzi, ujrzeć ich dzień ich oczyma – to naprawdę niezwykłe przeżycie.
Prace nad montażem filmu trwały ponad dwa miesiące.
Premiera nietypowej produkcji odbyła się 28 stycznia o 2 w nocy polskiego czasu, jednocześnie na festiwalu kina niezależnego Sundance oraz w internecie. Wytrzymałam, dotrwałam do 2 w nocy i obejrzałam ten niezwykły film – w towarzystwie milionów internautów.
Zgodnie z tym czego można się było spodziewać, film przypomina kolorowy patchwork - każdy znajdzie przynajmniej jeden fragment, który przykuje jego uwagę. Jest tu dosłownie wszystko – starość, młodość, narodziny, choroba i lęk przed śmiercią. Radość, duma i adrenalina. Tęsknota i zabawa. Plus oczywiście egzotyczne sceny kręcone w najdalszych zakątkach świata.
Nie jestem znawczynią sztuki filmowej, ale pomysł filmu tworzonego przez tak wielu różnych autorów (w lipcu ubiegłego roku zastanawiałam się, ile osób odpowie na propozycję YouTube) wydaje mi się interesujący. Zobaczyć wycinki życia tylu ludzi, ujrzeć ich dzień ich oczyma – to naprawdę niezwykłe przeżycie.