Jeśli ktoś jest homoseksualistą i poszukuje Boga oraz ma dobrą wolę, to kim ja jestem, by go osądzać” – powiedział, wracając samolotem z Brazylii, papież Franciszek.
Jego wypowiedź wprowadziła w konsternację polskich komentatorów kościelnych. Najpierw KAI, relacjonując konferencję prasową papieża w ogólnodostępnym serwisie, to zdanie papieża o gejach w ogóle pominęła. W depeszy zmieściły się natomiast papieskie odpowiedzi na pytania: „Dlaczego w samolocie nie ma łóżka?” i „Co papież nosi w czarnej teczce?”. Ale słowa Franciszka i tak dotarły do opinii publicznej, trzeba więc było je jakoś wyjaśnić, żeby zgorszenia w narodzie nie było. W tej sytuacji znany tropiciel homolobby ks. Dariusz Oko wyjaśnił, że wypowiedź Franciszka spowodowana była wysokością. „Leci w samolocie z dziennikarzami, atmosfera wyluzowania, bo to stres. Człowiek siada sobie i tak gawędzi trochę” – wyjaśnił widzom TVN. Procesu nawracania głowy Kościoła katolickiego dopełnił Tomasz Terlikowski, podkreślając, że „papież nie ma władzy nad doktryną, Pismem Świętym i tradycją”. W tej sytuacji już wiemy, po co Franciszek przyjeżdża w 2016 r. nad Wisłę. Odbierze tu solidne korepetycje z papieżowania. Jak mu dobrze pójdzie, w nagrodę dostanie kremówkę. Oby tylko przez te trzy lata znowu nie popełnił jakiegoś głupstwa. I oby nie przyszło mu już do głowy gaworzyć z dziennikarzami.