Tabloidyzacja mediów – brzmi strasznie, prawda? Kto za to zjawisko odpowiada? Media – krzyczą wszyscy dookoła. Przecież to one żyją sensacją, ciągle za nią gonią i – często – same ją kreują. To jednak tylko część prawdy. Bardzo znikoma część.
Tak naprawdę postępującemu upadkowi mediów merytorycznych winni są… czytelnicy, słuchacze, widzowie. Absurd? Niekoniecznie. To przecież oni kupują gazety, oglądają programy, słuchają audycji i – w ostatnim czasie przede wszystkim – klikają w newsy na portalach internetowych.
To wy, czytelnicy, w głównej mierze determinujecie to o czym my, dziennikarze, piszemy. Oczywiście my możemy próbować zainteresować odbiorców ważnymi danymi i sążnistymi analizami gospodarczymi albo tłumaczyć jak ważne znaczenie mają informacje ze świata. I często to robimy. Z jakim efektem? Niestety słabym – wyniki klikalności, oglądalności czy sprzedaży spadają.
Co więc interesuje czytelnika? Zazwyczaj tematy plotkarskie, mało merytoryczne, w zasadzie nieistotne dla istnienia i funkcjonowania państwa czy choćby naszej ulicy. Bądźmy szczerzy – te tematy, które najbardziej interesują czytelników nie mają dla nich w istocie praktycznie żadnego poważniejszego znaczenia. Dla czytelnika liczy się przede wszystkim sensacja, ostry tytuł, czasem(!) pierwsze trzy zdania tekstu. Informacja musi być krótka i chwytliwa, bo większość z nas jest na tyle leniwa, że tekstów dłuższych niż trzy akapity nie doczytuje nawet do końca.
To nie są bezpodstawne oskarżenia – powyższe stwierdzenia znajdują odzwierciedlenie w różnego rodzaju statystykach. Najlepiej na polskim rynku sprzedają się takie tytuły jak „Fakt” czy „Super Express” a internauci najczęściej odwiedzają takie portale jak Pudelek czy Kwejk. Proste, niewymagające myślenia, często zawierające informacje niepotwierdzone albo nawet zmyślone – zawsze jednak są to informacje „kontrowersyjne”.
Mediom często zarzuca się, że skupiają się na sprawach błahych. Czytelnicy sarkają, że dziennikarze piszą o Katarzynie W., o tym który z polityków rzucił większą grudą błota w swojego przeciwnika albo o tym z kim przespała się ostatnio jakaś celebrytka. Oczywiście wszystkie te zarzuty są słuszne - szkoda tylko, że wszyscy krytycy zaraz po pełnym oburzenia ataku na dziennikarzy, zamiast poczytać o stanie polskiej gospodarki czy planach legislacyjnych rządu wolą zagłębiać tajniki życia prywatnego osób znanych z tego, że są znane.
W takiej rzeczywistości media - chcąc czy nie chcąc - o tych wszystkich niepoważnych rzeczach muszą pisać i promować niewiele warte informacje. To kwestia przeżycia. Telewizja, prasa, radio, internet – te wszystkie platformy żyją przecież z tego, że są oglądane, czytane, słuchane. Utrata odbiorców kończy się prozaicznie - bankructwem. W ten sposób tworzy się błędne koło tabloidyzacji - czytelnicy wybierają treści niskie, mało ambitne, więc media zaczynają o nich częściej pisać. Media zaczynają skupiać się na brukowych tematach, więc odbiorcy czytają je jeszcze częściej. I tak bez końca.
Oczywiście, powodów tabloidyzacji jest więcej. Początków można szukać już we wczesnoszkolnej edukacji. Od uczniów wymaga się coraz mniej, powoli (a może nawet szybko) do lamusa zaczynają odchodzić książki, a słowo pisane ustępuje pola obrazkom. Mało kto wymaga jeszcze myślenia od innych. Akceptacja tego stanu rzeczy prowadzi w krótkim czasie do ogłupienia społeczeństwa. A mówiąc szczerze – już doprowadziła.
Odwrócenie tych tendencji nie jest łatwe. Nie oznacza to jednak, że nie powinniśmy próbować. Tę swoistą sanację musicie jednak zapoczątkować wy - czytelnicy. To wy jesteście klientami. To wy w różny sposób (pieniędzmi, swoim czasem i uwagą) płacicie za informację i wy musicie wymagać od nas więcej. Zanim więc znów oburzycie się i zaczniecie sarkać, że media sięgają bruku - sprawdźcie co sami najczęściej czytacie. I wtedy poznacie odpowiedź na pytanie dlaczego o tym piszemy.
To wy, czytelnicy, w głównej mierze determinujecie to o czym my, dziennikarze, piszemy. Oczywiście my możemy próbować zainteresować odbiorców ważnymi danymi i sążnistymi analizami gospodarczymi albo tłumaczyć jak ważne znaczenie mają informacje ze świata. I często to robimy. Z jakim efektem? Niestety słabym – wyniki klikalności, oglądalności czy sprzedaży spadają.
Co więc interesuje czytelnika? Zazwyczaj tematy plotkarskie, mało merytoryczne, w zasadzie nieistotne dla istnienia i funkcjonowania państwa czy choćby naszej ulicy. Bądźmy szczerzy – te tematy, które najbardziej interesują czytelników nie mają dla nich w istocie praktycznie żadnego poważniejszego znaczenia. Dla czytelnika liczy się przede wszystkim sensacja, ostry tytuł, czasem(!) pierwsze trzy zdania tekstu. Informacja musi być krótka i chwytliwa, bo większość z nas jest na tyle leniwa, że tekstów dłuższych niż trzy akapity nie doczytuje nawet do końca.
To nie są bezpodstawne oskarżenia – powyższe stwierdzenia znajdują odzwierciedlenie w różnego rodzaju statystykach. Najlepiej na polskim rynku sprzedają się takie tytuły jak „Fakt” czy „Super Express” a internauci najczęściej odwiedzają takie portale jak Pudelek czy Kwejk. Proste, niewymagające myślenia, często zawierające informacje niepotwierdzone albo nawet zmyślone – zawsze jednak są to informacje „kontrowersyjne”.
Mediom często zarzuca się, że skupiają się na sprawach błahych. Czytelnicy sarkają, że dziennikarze piszą o Katarzynie W., o tym który z polityków rzucił większą grudą błota w swojego przeciwnika albo o tym z kim przespała się ostatnio jakaś celebrytka. Oczywiście wszystkie te zarzuty są słuszne - szkoda tylko, że wszyscy krytycy zaraz po pełnym oburzenia ataku na dziennikarzy, zamiast poczytać o stanie polskiej gospodarki czy planach legislacyjnych rządu wolą zagłębiać tajniki życia prywatnego osób znanych z tego, że są znane.
W takiej rzeczywistości media - chcąc czy nie chcąc - o tych wszystkich niepoważnych rzeczach muszą pisać i promować niewiele warte informacje. To kwestia przeżycia. Telewizja, prasa, radio, internet – te wszystkie platformy żyją przecież z tego, że są oglądane, czytane, słuchane. Utrata odbiorców kończy się prozaicznie - bankructwem. W ten sposób tworzy się błędne koło tabloidyzacji - czytelnicy wybierają treści niskie, mało ambitne, więc media zaczynają o nich częściej pisać. Media zaczynają skupiać się na brukowych tematach, więc odbiorcy czytają je jeszcze częściej. I tak bez końca.
Oczywiście, powodów tabloidyzacji jest więcej. Początków można szukać już we wczesnoszkolnej edukacji. Od uczniów wymaga się coraz mniej, powoli (a może nawet szybko) do lamusa zaczynają odchodzić książki, a słowo pisane ustępuje pola obrazkom. Mało kto wymaga jeszcze myślenia od innych. Akceptacja tego stanu rzeczy prowadzi w krótkim czasie do ogłupienia społeczeństwa. A mówiąc szczerze – już doprowadziła.
Odwrócenie tych tendencji nie jest łatwe. Nie oznacza to jednak, że nie powinniśmy próbować. Tę swoistą sanację musicie jednak zapoczątkować wy - czytelnicy. To wy jesteście klientami. To wy w różny sposób (pieniędzmi, swoim czasem i uwagą) płacicie za informację i wy musicie wymagać od nas więcej. Zanim więc znów oburzycie się i zaczniecie sarkać, że media sięgają bruku - sprawdźcie co sami najczęściej czytacie. I wtedy poznacie odpowiedź na pytanie dlaczego o tym piszemy.