Mikroprzedsiębiorstwa posiadają niewielkie możliwości działania, ponieważ dysponują ograniczonymi zasobami ludzkimi, nie mają rozbudowanych działów: administracji, HR-u, księgowości. Jedna osoba wykonuje najczęściej kilka funkcji, nierzadko jest nią sam przedsiębiorca. Pakiet ustaw proponowany przez premiera i ministra finansów Mateusza Morawieckiego wprowadzi dużą ilość zmian. Nie ulega wątpliwości, że przyniesie to wiele kłopotów dla mikroprzedsiębiorców, nawet jeśli te zmiany są ogólnie korzystne. Przedsiębiorcy będą musieli włożyć dodatkowy wysiłek na dostosowanie się do nowych przepisów i nauczenie się ich, co z konieczności musi się negatywnie odbić przynajmniej przez jakiś czas na prowadzeniu działalności. Wprowadzanie wielu zmian jednocześnie nie jest działaniem korzystnym i stymulującym dla biznesu. Siłę małych przedsiębiorstw stanowi ich duża elastyczność i dynamizm w skali mikro. Celem ustawodawcy powinna być ich stymulacja. Niestety proponowana reforma nie polegała jedynie na uproszczeniu systemu, ale nakłada wiele nowych obowiązków, takich jak: jednolity plik kontrolny, czy ewidencja płatności prowadzona dodatkowo do ewidencji sprzedaży.
Tymczasem część zapowiadanych zmian zdecydowanie ograniczy możliwości działania drobnych przedsiębiorców. Przykładowo, do tej pory biznesmen prowadzący działalność we własnym mieszkaniu deklarował jaki procent tego mieszkania przeznacza na pracę i mógł proporcjonalnie wliczyć w koszty prowadzenia działalności odpowiednią cześć czynszu. Nie wymagało to przedstawiania żadnych dodatkowych dokumentów i było w dozwolonych granicach dyskrecjonalne dla przedsiębiorcy. Zapowiadane zmiany proponują, aby biznesman musiał przedstawiać dokładne wyliczenie powierzchni użytkowanej na działalność. Dodatkowo zabraniają one wliczania jakichkolwiek powierzchni wspólnych jak: łazienka, korytarz, kuchnia, chociaż pracując we własnym domu w godzinach pracy nieuchronnie trzeba z nich korzystać. Ponadto wymagane będzie udokumentowanie tej powierzchni przedstawieniem dokładnego planu mieszkania na planach architektonicznych.
Rząd rozważa, czy przedsiębiorca powinien taką powierzchnie zgłosić w urzędzie gminy jako użytkową, co będzie się wiązało z mniej więcej trzykrotnym zwiększeniem czynszu. Tymczasem zysk dla budżetu państwa uzyskiwany w podatku dochodowym od prowadzonej działalności jest zaniedbywalny. Natomiast na przedsiębiorcę zostaje nałożonych szereg obciążeń natury administracyjnej, które są czasochłonne oraz dają możliwość urzędnikom skarbowym kwestionowania nieistotnej podatkowo wysokości czynszu, nakładania dodatkowych kar, co krępuje swobodę działania mikroprzedsiębiorcy i tworzy problem rozwiązywany wcześniej jego deklaratywną decyzją.
Jeśli ustawodawca miał na celu zwiększenie obciążenia podatkowego dla mikroprzedsiębiorstw, mógł ograniczyć procentowo dozwoloną wielkość użytkowanej powierzchni bez wprowadzania konieczności przedstawiania dokładnej dokumentacji, dokonywania pomiarów, czy wyłączania powierzchni wspólnych. To niestety tylko jeden z wielu problemów, które niesie za sobą nowa ustawa. Innym przykładem może być stworzenie zamkniętego katalogu prac uznawanych za twórczość z punktu widzenia podatkowego, z którego zostały usunięte wszelkie prace tłumaczeniowe. Oznacza to arbitralne przesądzanie przez ustawodawcę, co jest dziełem, a co nim nie jest, podczas gdy ludzka kreatywność nie powinna być pod tym względem ograniczana. Wprowadzi to dodatkowe zamieszanie do już istniejących rozbieżności pomiędzy zapisami kodeksu cywilnego a ustawą o prawie autorskim i prawach pokrewnych dotyczących dzieła. W swoim czasie środowisko tłumaczy uzyskało jednoznaczną interpretacje, że każde tłumaczenie jest dziełem, ponieważ jest niezależnym tworem opracowanym przez tłumacza, który zawsze w Polsce był uznawany za twórcę. Obecnie w sposób nieuzasadniony stracił on to miano. Tadeusz Boy-Żeleński i Maciej Słomczyński mogliby się słusznie obrazić.
Poproszone o komentarz renomowane biuro księgowe w Warszawie twierdzi, iż zmian do których będzie musiał dostosować się mikroprzedsiębiorca po 1 stycznia 2018 roku jest około pięćdziesiąt. Tymczasem małe i średnie przedsiębiorstwa tworzą blisko 40% polskiego PKB, zatem utrudnianie im funkcjonowania z pewnością nie leży we wspólnym interesie. To nie wygląda zatem jak zapowiadana konstytucja dla biznesu, a raczej jak konstytucja dla biurokratów.