Można było się spodziewać, że na imprezie podczas której Dawid Woliński przedstawił swoją najnowszą kolekcję, pojawi się jego telewizyjny kolega - fotograf Marcin Tyszka. I się pojawił. Można było się spodziewać, że będzie robił zamieszanie w blasku fleszy (w końcu panowie przygotowują nowy program). I robił. Można było się spodziewać, że gwiazd będzie dużo - i przybyły tłumnie. Można się było spodziewać świetnej scenografii, aranżacji, muzyki… - i niczego nie zabrakło. Przed samym pokazem najmniej myślałam o samej modzie. W końcu to Woliński - juror Top Model, a nie artysta. Wprawdzie po pokazie tym ostatnim wciąż bym go nie nazwała, ale muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem tego co zobaczyłam.
Pamiętam wrażenie, jakie wywarła na mnie saksofonistka występująca podczas pokazu Agnieszki Maciejak w trakcie łódzkiego Tygodnia Mody, czy kameralny koncert Anny Marii Jopek u Roberta Kupisza. Dawid Woliński również pokusił się o akcent muzyczny - po niemal trzygodzinnym oczekiwaniu (media zostały zaproszone na godzinę 19, choć pokaz rozpoczął się przed 22.00), rozpoczął się krótki recital Patrycji Piekutowskiej - światowej sławy polskiej skrzypaczki. Powoli zapalające się żarówki wprowadziły zebranych w świat paryskich uliczek, z ich żeliwnymi latarniami i zegarami w stylu retro. I zaczęło się. Pierwsza modelka i pierwszy impuls - będzie ciekawie. Suknia biała, geometryczna, piękne wycięcia. Zapisuję szybko na telefonie, nie mogąc znaleźć notesu.
W zaprezentowanej modzie damskiej dominowały właśnie takie - klasyczne, ale wzbogacone o nietypowe wycięcia, asymetrię lub ozdoby - sukienki. Wyjątkowo urokliwym ich elementem były proste pelerynki w takim samym jak kreacja kolorze. Woliński stworzył także kilka kożuchów, wchodząc na teren zdominowany do tej pory przez Łukasza Jemioła (prawdziwego specjalistę w tej dziedzinie) i… stał się dla niego poważnym zagrożeniem. – Kozie, baranie i owcze skóry, jakie wykorzystałem, pochodzą z hiszpańskich i greckich hodowli, działających z poszanowaniem praw zwierząt - podkreśla projektant.
Prawdziwe zamieszanie wprowadził jednak Woliński w modzie męskiej. Szary, kaszmirowy płaszcz przewiązany w talii pasem, luźno oplatający modela, to zdecydowanie mój faworyt kolekcji. A na dodatek jedyna rzecz, co do której byłam od początku pewna, że mi się podoba. Zdecydowanie nie mogę tego powiedzieć o męskim płaszczu w panterkę. Zestawiony z przekrzywionym kapeluszem kojarzył mi się z typowym strojem alfonsa. – Czy mi się podobało? - zastanawia się Alicja Kowalska, blogerka (do niedawna szefowa działu mody w Elle). - Nie wiem, czy chciałabym widzieć w nim mojego mężczyznę, nie wiem, czy chciałabym go mieć, ale bardzo mi się podobał. W przypadku Dawida Wolińskiego tak już jest. Nieważne czy to rzeczy proste, czy ekstrawaganckie. On ma po prostu niebywały gust. Można oceniać konsekwencję Dawida, jego twórczy rozwój, ale już nie sam styl. Jest niewątpliwie wspaniały - ocenia stylistka i redaktorka.
Ubrania na pokazie Dawida Wolińskiego miały kilka wymiarów. Poza głównym pokazem, utrzymanym w klasycznym stylu, obejrzeć mogliśmy projekty wyjątkowe lub w wyjątkowy sposób wykorzystane. Wieloletnia współpraca projektanta z marką Lilou zaowocowała na przykład wpleceniem w kolekcję wyjątkowo bogato zdobionej sukni sygnowanej nazwą marki. – Jedyny egzemplarz tej sukienki przekazaliśmy Fundacji TVN „Nie jesteś sam”, a dochód z licytacji wesprze jej fundusze - opowiadał o projekcie Woliński. „Swoją” kreację ma także Cisowianka, jeden ze sponsorów pokazu. Suknia, nazwana Perlage, była lekka i delikatna - jak woda. Dochód z jej sprzedaży także zasili konto fundacji. Taka współpraca ze sponsorami, którzy zamiast prezentów dla gości postanawiają zainwestować w działalność charytatywną, zasługuje na szczególne uznanie.
Pokaz zakończył się wyjątkowo pięknie - opadami śniegu, za którym w tegorocznym ciepłym grudniu wielu z nas już tęskni. Wśród delikatnych płatków przechadzały się modelki ubrane w złote wersje sukienek oglądanych wcześniej na wybiegu. – Ten śnieg to uśmiech do publiczności, pożegnanie z odchodzącym rokiem - tłumaczy Kasia Sokołowska, reżyserka pokazu.
Wychodząc na niezaśnieżone (niestety) ulice Mokotowa wspominałam miętową sukienkę od Wolińskiego. „Całkiem ładny rok żegnamy” - myślałam. Całkiem ładny.
W zaprezentowanej modzie damskiej dominowały właśnie takie - klasyczne, ale wzbogacone o nietypowe wycięcia, asymetrię lub ozdoby - sukienki. Wyjątkowo urokliwym ich elementem były proste pelerynki w takim samym jak kreacja kolorze. Woliński stworzył także kilka kożuchów, wchodząc na teren zdominowany do tej pory przez Łukasza Jemioła (prawdziwego specjalistę w tej dziedzinie) i… stał się dla niego poważnym zagrożeniem. – Kozie, baranie i owcze skóry, jakie wykorzystałem, pochodzą z hiszpańskich i greckich hodowli, działających z poszanowaniem praw zwierząt - podkreśla projektant.
Prawdziwe zamieszanie wprowadził jednak Woliński w modzie męskiej. Szary, kaszmirowy płaszcz przewiązany w talii pasem, luźno oplatający modela, to zdecydowanie mój faworyt kolekcji. A na dodatek jedyna rzecz, co do której byłam od początku pewna, że mi się podoba. Zdecydowanie nie mogę tego powiedzieć o męskim płaszczu w panterkę. Zestawiony z przekrzywionym kapeluszem kojarzył mi się z typowym strojem alfonsa. – Czy mi się podobało? - zastanawia się Alicja Kowalska, blogerka (do niedawna szefowa działu mody w Elle). - Nie wiem, czy chciałabym widzieć w nim mojego mężczyznę, nie wiem, czy chciałabym go mieć, ale bardzo mi się podobał. W przypadku Dawida Wolińskiego tak już jest. Nieważne czy to rzeczy proste, czy ekstrawaganckie. On ma po prostu niebywały gust. Można oceniać konsekwencję Dawida, jego twórczy rozwój, ale już nie sam styl. Jest niewątpliwie wspaniały - ocenia stylistka i redaktorka.
Ubrania na pokazie Dawida Wolińskiego miały kilka wymiarów. Poza głównym pokazem, utrzymanym w klasycznym stylu, obejrzeć mogliśmy projekty wyjątkowe lub w wyjątkowy sposób wykorzystane. Wieloletnia współpraca projektanta z marką Lilou zaowocowała na przykład wpleceniem w kolekcję wyjątkowo bogato zdobionej sukni sygnowanej nazwą marki. – Jedyny egzemplarz tej sukienki przekazaliśmy Fundacji TVN „Nie jesteś sam”, a dochód z licytacji wesprze jej fundusze - opowiadał o projekcie Woliński. „Swoją” kreację ma także Cisowianka, jeden ze sponsorów pokazu. Suknia, nazwana Perlage, była lekka i delikatna - jak woda. Dochód z jej sprzedaży także zasili konto fundacji. Taka współpraca ze sponsorami, którzy zamiast prezentów dla gości postanawiają zainwestować w działalność charytatywną, zasługuje na szczególne uznanie.
Pokaz zakończył się wyjątkowo pięknie - opadami śniegu, za którym w tegorocznym ciepłym grudniu wielu z nas już tęskni. Wśród delikatnych płatków przechadzały się modelki ubrane w złote wersje sukienek oglądanych wcześniej na wybiegu. – Ten śnieg to uśmiech do publiczności, pożegnanie z odchodzącym rokiem - tłumaczy Kasia Sokołowska, reżyserka pokazu.
Wychodząc na niezaśnieżone (niestety) ulice Mokotowa wspominałam miętową sukienkę od Wolińskiego. „Całkiem ładny rok żegnamy” - myślałam. Całkiem ładny.