1. Załóżmy, że Palikot jest członkiem PiS. Chcąc dowalić Platformie, pewnie wziąłby na celownik sprawy rangi domniemanego alkoholizmu Lecha Kaczyńskiego. Strzelam, że zainteresowałby się paleniem marihuany przez Tuska, no i może jeszcze rzekomą skłonnością Mirosława Drzewieckiego do alkoholu i kokainy.
Wyobrażam sobie też, że zrobiłby konferencję prasową, na którą przyniósłby test narkotykowy i postawiłby dwa pytania: czy premier i minister sportu są ćpunami? Do tego dorzuciłby jeszcze, że społeczeństwo ma prawo wiedzieć, czy członkowie rządu są uzależnieni od narkotyków.
To wszystko byłoby jeszcze możliwe, mógłbym sobie to wyobrazić. Ale już za nic w świecie nie wyobrażam sobie poranka w radiu TOK FM, w którym Janina Paradowska i Jerzy Baczyński z "Polityki" zastanawiają się, jak to jest z tym premierem - pali marihuanę czy nie pali (kilka dni temu prowadzili poważną dyskusję na temat małpek zamówionych przez Kancelarię Prezydenta). Ani tego, że aktorka Anna Korcz mówi "Dziennikowi", że jako Polka ma prawo wiedzieć, czy członkowie jej rządu są uzależnieni od alkoholu (dzisiaj powiedziała, że chciałaby wiedzieć, czy prezydent nie ma kłopotów z alkoholem).
Zamiast tego pewnie pojawiłyby się głosy obrzydzenia, że PiS nurza publiczną debatę w szambie, urządza kolejny seans nienawiści i syczy nikczemnością. Tak sądzę.
A wy jak myślicie? Co by było, gdyby Palikot był w PiS i atakował Platformę?
2. Palikotowi trzeba jedno przyznać. Jeśli chodzi o błyskotliwość i dowcip, to nie ma sobie równych. Wszyscy spin doktorzy PiS razem wzięci nie dorastają mu do pięt.
Szczerze mówiąc, to starcie Janusza Palikota z PiS przypomina mi polowanie, jakie straż marszałkowska urządziła kiedyś w Sejmie na Gabriela Janowskiego (http://www.youtube.com/watch?v=qO2hHqamyEA). Janowski mógł uciekać, chować się za plecami innych posłów, mógł się odgrażać i krzyczeć, mógł się szamotać a nawet zapierać nogami o mównicę a i tak nie miał żadnych szans. Strażnicy zorganizowali profesjonalną obławę, wzięli go za ręce i nogi i biegiem wynieśli z sali.
Ze skutecznością PiS jest tak samo. Politycy tej partii mogą się nadymać i napinać a i tak nic nie wskórają. Ich pomysły (straszenie mandatami za picie na ulicy czy składanie kolejnych zawiadomień do prokuratury) w porównaniu z lekkością i luzem Palikota są jakąś straszną siermięgą. Po prostu są za ciency.
A czy waszym zdaniem jest ktoś, kto mógłby skutecznie rywalizować z Palikotem?
Wyobrażam sobie też, że zrobiłby konferencję prasową, na którą przyniósłby test narkotykowy i postawiłby dwa pytania: czy premier i minister sportu są ćpunami? Do tego dorzuciłby jeszcze, że społeczeństwo ma prawo wiedzieć, czy członkowie rządu są uzależnieni od narkotyków.
To wszystko byłoby jeszcze możliwe, mógłbym sobie to wyobrazić. Ale już za nic w świecie nie wyobrażam sobie poranka w radiu TOK FM, w którym Janina Paradowska i Jerzy Baczyński z "Polityki" zastanawiają się, jak to jest z tym premierem - pali marihuanę czy nie pali (kilka dni temu prowadzili poważną dyskusję na temat małpek zamówionych przez Kancelarię Prezydenta). Ani tego, że aktorka Anna Korcz mówi "Dziennikowi", że jako Polka ma prawo wiedzieć, czy członkowie jej rządu są uzależnieni od alkoholu (dzisiaj powiedziała, że chciałaby wiedzieć, czy prezydent nie ma kłopotów z alkoholem).
Zamiast tego pewnie pojawiłyby się głosy obrzydzenia, że PiS nurza publiczną debatę w szambie, urządza kolejny seans nienawiści i syczy nikczemnością. Tak sądzę.
A wy jak myślicie? Co by było, gdyby Palikot był w PiS i atakował Platformę?
2. Palikotowi trzeba jedno przyznać. Jeśli chodzi o błyskotliwość i dowcip, to nie ma sobie równych. Wszyscy spin doktorzy PiS razem wzięci nie dorastają mu do pięt.
Szczerze mówiąc, to starcie Janusza Palikota z PiS przypomina mi polowanie, jakie straż marszałkowska urządziła kiedyś w Sejmie na Gabriela Janowskiego (http://www.youtube.com/watch?v=qO2hHqamyEA). Janowski mógł uciekać, chować się za plecami innych posłów, mógł się odgrażać i krzyczeć, mógł się szamotać a nawet zapierać nogami o mównicę a i tak nie miał żadnych szans. Strażnicy zorganizowali profesjonalną obławę, wzięli go za ręce i nogi i biegiem wynieśli z sali.
Ze skutecznością PiS jest tak samo. Politycy tej partii mogą się nadymać i napinać a i tak nic nie wskórają. Ich pomysły (straszenie mandatami za picie na ulicy czy składanie kolejnych zawiadomień do prokuratury) w porównaniu z lekkością i luzem Palikota są jakąś straszną siermięgą. Po prostu są za ciency.
A czy waszym zdaniem jest ktoś, kto mógłby skutecznie rywalizować z Palikotem?