- A może to jest w zakurzonych pudełkach w schowku? - drapał się w głowę urzędnik z Krajowego Biura Wyborczego, gdy wypytywaliśmy go w kwietniu o sprawozdania finansowe partii politycznych. W schowku ujrzeliśmy piramidy z kartonów - pomieszane lata, partie, regiony.
Niektórzy z czytelników pewnie zastanawiają się jak wygląda roczne finansowe sprawozdanie dużej partii politycznej, choćby takiej jak Platforma Obywatelska? To kilka szarych pudeł wypełnionych tysiącami stron przelewów bankowych. Kwity nawet nie są pospinane. Groch z kapustą. Tu kwiecień, tam październik, za chwilę luty. Tu przelew za obiad w Przasnyszu, obok pieniądze z partyjnej kasy na organizację konferencji w Łomży.
Chcesz dokładnie przejrzeć na co szła partyjna kasa? Musisz się zakopać w papierach na dwa tygodnie. Choć wcale nie będzie to proste. W KBW nie ma czytelni. Nie ma miejsca, by pozwolić sobie na analizy i czytanie bez pośpiechu. - A czego pan konkretnie szuka? - pytał grzecznie, aczkolwiek coraz bardziej stanowczo pan z Krajowego Biura Wyborczego.
W kwietniu zadzwoniliśmy do wpływowego polityka PO. - Sprawozdania są kompletnie nieprzejrzyste. Pytanie jest proste. Czy płaciliście w 2011 roku firmie X. Dla was sprawdzenie tego to dwa ruchy w komputerze. Można o to prosić?
- Ależ skąd! Ale my działamy transparentnie. Wszystko jest w złożonych sprawozdaniach. Dziękuję za rozmowę - ucinał ów polityk.
Zostają więc pudła w KBW. Nie piszę tego, by narzekać i biadolić. Robię to by pokazać, jak absolutnie nieprzejrzysty, niedostępny dla opinii publicznej jest system politycznych dotacji.
W ostatnich dniach partie dostały po głowie za sposób wydawania publicznej kasy. Najmocniej PO. Za wydawanie pieniędzy na wino, garnitury, wynajmowanie boisk i finansowanie wypadów do dyskoteki. Zrobił się z tego raban. A premier Tusk zręcznie wskoczył na falę owego oburzenia. - Wyjdziemy z projektem zlikwidowania finansowania partii z budżetu - zapowiedział we wtorek popołudniu.
Zamiast wielkich planów i roztaczania wizji wolałbym od Tuska mały, ale konkret. Taką zmianę prawa, by sprawozdania partii politycznych były rzeczywiście jawne, publicznie dostępne na przykład na stronach internetowych. Jestem pewien, że politycy mieliby wtedy więcej wstydu. Więcej oporów, by wydawać publiczna kasę na spa, garnitury i czerwone wino.
Chcesz dokładnie przejrzeć na co szła partyjna kasa? Musisz się zakopać w papierach na dwa tygodnie. Choć wcale nie będzie to proste. W KBW nie ma czytelni. Nie ma miejsca, by pozwolić sobie na analizy i czytanie bez pośpiechu. - A czego pan konkretnie szuka? - pytał grzecznie, aczkolwiek coraz bardziej stanowczo pan z Krajowego Biura Wyborczego.
W kwietniu zadzwoniliśmy do wpływowego polityka PO. - Sprawozdania są kompletnie nieprzejrzyste. Pytanie jest proste. Czy płaciliście w 2011 roku firmie X. Dla was sprawdzenie tego to dwa ruchy w komputerze. Można o to prosić?
- Ależ skąd! Ale my działamy transparentnie. Wszystko jest w złożonych sprawozdaniach. Dziękuję za rozmowę - ucinał ów polityk.
Zostają więc pudła w KBW. Nie piszę tego, by narzekać i biadolić. Robię to by pokazać, jak absolutnie nieprzejrzysty, niedostępny dla opinii publicznej jest system politycznych dotacji.
W ostatnich dniach partie dostały po głowie za sposób wydawania publicznej kasy. Najmocniej PO. Za wydawanie pieniędzy na wino, garnitury, wynajmowanie boisk i finansowanie wypadów do dyskoteki. Zrobił się z tego raban. A premier Tusk zręcznie wskoczył na falę owego oburzenia. - Wyjdziemy z projektem zlikwidowania finansowania partii z budżetu - zapowiedział we wtorek popołudniu.
Zamiast wielkich planów i roztaczania wizji wolałbym od Tuska mały, ale konkret. Taką zmianę prawa, by sprawozdania partii politycznych były rzeczywiście jawne, publicznie dostępne na przykład na stronach internetowych. Jestem pewien, że politycy mieliby wtedy więcej wstydu. Więcej oporów, by wydawać publiczna kasę na spa, garnitury i czerwone wino.