Premier Ewa Kopacz ogłosiła, że chce być bliżej ludzi. Jest też bliżej lad z serami, grzybów na targu i gołębi, które dokarmia. Boje się myśleć, co będzie dalej.
Pani premier odwiedziła spółdzielnię mleczarską i oglądała ementalera za ladą. Pani premier podziwiała też maślaki na targu. Pani premier robiła fotograficzną „ustawkę” i pozowała dokarmiając gołębie w parku. Pogłaskała po głowie dzieci na rozpoczęciu roku szkolnego, uściskała słuchaczy Uniwersytetu Trzeciego Wieku.
Żeby było jasne. Nie jestem naiwny i rozumiem, o co w tych akcjach chodzi. Tusk był trochę wyobcowany, zamykał się z kolegami w rządowej willi, pił wino i popalał cygara. I dość bezwzględnie traktował otaczający świat. Ja będę inna. Jestem normalną kobietą, która dokarmi gołębia i doceni podgrzybka. Krótko mówiąc, jestem jak wy i wielka władza mnie nie zmienia. Rozumiem ten zamiar. Tusk też jeździł. Też miał za sobą tańczące koparki i układał klocki w dziecięcym pokoju. Tyle, że nie robił tego tak często. Nie była to główna treść jego publicznej aktywności, a mam wrażenie, że nowa pani premier idzie właśnie w tę stronę. Daleki jestem od twierdzenia, że notorycznie pomija ważne sprawy, ale przechył w stronę taniego pijaru jest zbyt duży.
Ewa Kopacz, za sprawą zauszników, dociera do cienkiej granicy, za którą jest śmieszność. Premier nie jest od ciągłego doceniania podgrzybków na targu i serów za ladą. Widać, że to jest sztuczne, ustawione, plastikowe. Jest ileś poważnych tematów: Ukraina, niezależność energetyczna, sprawy służby zdrowia i tak dalej i tak dalej. Wolałbym, żeby szefowa rządu wykazywała się w tych dziedzinach, nie zaś w dokarmianiu parkowego ptactwa.
Jedna gorzka refleksja na koniec. O uprawianiu polityki przez panią premier, ale też o stanie opozycji. Uważam, że w Polsce można wygrać wybory robiąc triki, które od kilku tygodni robi premier Kopacz. Jeśli nie spotka jej duża afera, wewnętrzna wojna w PO to w przyszłym roku wygra z Kaczyńskim. Zupełnie spokojnie. I zrobi to, podziwiając sery i rzucając okruchy gołębiom.
Żeby było jasne. Nie jestem naiwny i rozumiem, o co w tych akcjach chodzi. Tusk był trochę wyobcowany, zamykał się z kolegami w rządowej willi, pił wino i popalał cygara. I dość bezwzględnie traktował otaczający świat. Ja będę inna. Jestem normalną kobietą, która dokarmi gołębia i doceni podgrzybka. Krótko mówiąc, jestem jak wy i wielka władza mnie nie zmienia. Rozumiem ten zamiar. Tusk też jeździł. Też miał za sobą tańczące koparki i układał klocki w dziecięcym pokoju. Tyle, że nie robił tego tak często. Nie była to główna treść jego publicznej aktywności, a mam wrażenie, że nowa pani premier idzie właśnie w tę stronę. Daleki jestem od twierdzenia, że notorycznie pomija ważne sprawy, ale przechył w stronę taniego pijaru jest zbyt duży.
Ewa Kopacz, za sprawą zauszników, dociera do cienkiej granicy, za którą jest śmieszność. Premier nie jest od ciągłego doceniania podgrzybków na targu i serów za ladą. Widać, że to jest sztuczne, ustawione, plastikowe. Jest ileś poważnych tematów: Ukraina, niezależność energetyczna, sprawy służby zdrowia i tak dalej i tak dalej. Wolałbym, żeby szefowa rządu wykazywała się w tych dziedzinach, nie zaś w dokarmianiu parkowego ptactwa.
Jedna gorzka refleksja na koniec. O uprawianiu polityki przez panią premier, ale też o stanie opozycji. Uważam, że w Polsce można wygrać wybory robiąc triki, które od kilku tygodni robi premier Kopacz. Jeśli nie spotka jej duża afera, wewnętrzna wojna w PO to w przyszłym roku wygra z Kaczyńskim. Zupełnie spokojnie. I zrobi to, podziwiając sery i rzucając okruchy gołębiom.