Właśnie zamknięto ośrodek izolacyjny w centrum Reykjaviku. Ostatnich gości zwolniono w środę i według jego kierownika, Gylfi Þór Þorsteinssona, nie ma potrzeby, by dłużej pozostawał otwarty. U nas często niepotrzebne instytucje trwają latami, wszak ktoś, kto jest szefem raczej nie przyzna, że dalsze jej istnienie jest bez sensu.
„Jak widać na podstawie danych, wskaźnik COVID pod każdym względem spada” – mówi Gylfi, dodając, że są gotowi na ponowne otwarcie w razie potrzeby.
Rząd Islandii wynajął hotel przy ulicy Rauðarárstígur pod koniec lutego. Początkowo był używany jako miejsce kwarantanny, zwykle trafiali tu turyści z objawami koronawirusa. Następnie obiekt zamieniono w izolatkę dla osób zarażonych Covid-19. Nikt z pracowników nie zachorował.
Na całej Islandii z 1802 osób zarażonych wyzdrowiało dotąd 1786, 10 zmarło, żaden chory nie przebywa już w szpitalu. Jakoś nie trzeba było nakazywać noszenia maseczek, a mało kto sam z siebie ich używał.
Mnie cieszy coś innego. Nareszcie! Baseny na Islandii ponownie otwarte!
Największy z nich, Laugardalslaug w Reykjaviku, otworzył swoje podwoje w pierwszym dozwolonym przez prawo terminie – o północy z poniedziałku na wtorek.
Święta trójka podejmująca decyzje związane z pandemią, o której pisałem niedawno zadecydowała, że maksymalna liczba gości na basenie będzie określana według specjalnego przelicznika, a obiekty zostaną podzielone na obszary mogące pomieścić maksymalnie 50 osób. Wszystko opiera się na poczuciu odpowiedzialności Islandczyków, ale nikt chyba nie wierzy że w jacuzzi da się utrzymać odstęp dwóch metrów.
Tak, na Islandii wiele rzeczy opiera się na zaufaniu, i oby tak zostało. Bo tak żyje się łatwiej. Kiedy kilka dni temu odwiedziłem znajomych rodaków w zaprzyjaźnionym warsztacie samochodowym poza godzinami jego otwarcia, zdałem sobie sprawę, że samochody stoją przez cały czas otwarte z kluczykami w stacyjce. U nas to niestety nie do pomyślenia, ale może i do tego dojdziemy. Wiem, wiem, ktoś powie – z wyspy nie ma dokąd uciec kradzionym samochodem.
A samochodów na wyspie dostatek. W okolicy międzynarodowego lotniska dziesiątki parkingów, a na nich setki stojących bezczynnie nowiutkich samochodów bez tablic rejestracyjnych. Na Islandii można tymczasowo wyrejestrować samochód, jeżeli go nie używamy – musimy tylko zdjąć tablice i możemy nie płacić ubezpieczenia. Te nowiutkie należą do wypożyczalni, które nastawione na turystów bankrutują jedna po drugiej.
Kryzys widać. Ludzie masowo tracą pracę, szczególnie w przemyśle turystycznym. Obroty zagranicznych kart płatniczych spadły o 93,3 proc. w porównaniu do kwietnia zeszłego roku, ale już wydatki samych Islandczyków wzrosły o 11 proc.
Najważniejsza wiadomość jest taka, że 15 czerwca na pewno Islandia otwiera się dla turystów. Nie będzie kwarantanny, a proste badanie na granicy.
Pierwsze grupy, które musieliśmy odwołać od marca, przyjadą jeszcze w czerwcu (o ile oczywiście zaczną latać samoloty z Polski). Tak czy inaczej – lepszego momentu na zwiedzanie Islandii nie będzie. Zapraszam!
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.