Galerianki wyszły już z mody. Dziś nie chodzi się do centrum handlowego, bo to zajmuje dużo czasu, energii, a na dodatek można zostać przez kogoś nakrytym. No i nie zawsze trafi się jakiś napalony bogacz. Co innego Internet - tu twarzy pokazywać nie trzeba, ryzyko rozpoznania jest niemalże zerowe. Wystarczy w parę minut dać ogłoszenie i czekać. Niedługo, bo akurat w Sieci chętnych do seksu za pieniądze nie brakuje.
Internet, wspaniały wynalazek, znacznie poszerzył możliwości sprzedaży własnego ciała. Seks anonsów w Sieci jest tyle, że starczyłoby na całą sieć domów publicznych. Również mnogość oferowanych usług jest niesamowita.
Najlżejszy kaliber to udostępnianie fotografii. ”Wyślę nagie fotki za doładowanie”, „zdjęcia i filmy, płatność przelewem albo doładowanie telefonu” – to autentyczne opisy z portali społecznościowych. Seks portali, ale i chociażby popularnej „Naszej-klasy”. Dziewczyny, kobiety, w różnym wieku, oferują zdjęcia i filmy, najczęściej za wspomniane wcześniej doładowanie. W efekcie można otrzymać pakiet zdjęć (różnej jakości) już za 8 złotych. Większość z nich to ostre zdjęcia, których nie powstydziłby się „Twój Weekend” czy inny „Wamp”, chociaż zdarzają się też foty w wersji „soft”. Mniej odważne panie „ucinają” sobie głowy lub zasłaniają czarnym paskiem oczy, co by szef ich nie rozpoznał. Z filmami sprawa ma się podobnie – raz będzie to zwykły striptiz, a raz ostra masturbacja z użyciem wymyślnych zabawek. Do wyboru, do koloru. Mimo to, dziewczyny sprzedające swoje zdjęcia nie świadczą usług seksualnych, a wyłącznie chcą dorobić. I twierdzą, że do prostytucji jest im bardzo daleko. Jedna z nich, spytana przeze mnie o powody swojej działalności, rzuca krótko: „Przecież to nic złego. Niczym się to nie różni od fotek w playboyu”. Faktycznie, różnica leży jedynie w zarabianych pieniądzach.
Trochę bardziej „cenią się” damy dające show na żywo. Tylko dla odważnych lwic, bo przed kamerą widać twarz, a to już ryzyko. A jak już ryzykować, to na całego, dlatego też panie z pokazów zazwyczaj nie mają żadnych hamulców. Zakres oferowanych atrakcji jest bardzo szeroki. Niektóre wyczyniają prawdziwe cuda na kiju (dosłownie i w przenośni), mogące zaspokoić nawet najdziksze fantazje. Ceny równie rozpięte – od dwudziestu nawet do stu złotych. Niektóre z „aktorek” dodatkowo świadczą też zwykłe usługi seksualne. Pokazywanie swojego ciała „na wizji” jest dla nich taką samą czynnością jak zaparzenie herbaty. „Skoro jakiś napaleniec płaci za oglądanie mojej c***i, to czemu mam tego nie robi ć? Przecież to tylko kawałek ciała”- opowiada mi 18-letnia Ania. Więcej pytań nie zadaję, wolę sobie oszczędzić większego szoku. „Za darmo umarło” – to jedno z haseł przyświecających dziewczynom takim jak Ania. O zwykłych seks ogłoszeniach nawet nie wspominam – bo tych jest na pęczki, a ceny oscylują wokół tych, które płaci się za usługi luksusowych kurtyzan. Kończę przeczesywać Sieć i jestem przerażony.
Robiąc research zastanawiałem się – czy to już prostytucja? Czy dziewczyna, sprzedająca widok swojego ciała za marne 20 złotych, a nierzadko i taniej, jest już w tej samej kategorii co, chociażby, aktorka porno? Same zainteresowane w ogóle się nie szufladkują. One „po prostu dorabiają”. Studentki, ekspedientki, żony, dziewczyny. Większość z nich nie przekroczyła jeszcze wieku 23 lat. Poza Internetem prowadzą normalne życie – mają chłopaka, męża, czasem dzieci. Pracują, uczą się, sporo wśród nich licealistek. Zdarzają się też młodsze i wcale nie są bardziej wstydliwe od starszych koleżanek po fachu. I nie chcę tego oceniać, bo nie do mnie to należy. Zastanawiam się tylko – czy to ja jestem aż tak, pomimo młodego wieku, staroświecki, czy godność już naprawdę umarła?
Najlżejszy kaliber to udostępnianie fotografii. ”Wyślę nagie fotki za doładowanie”, „zdjęcia i filmy, płatność przelewem albo doładowanie telefonu” – to autentyczne opisy z portali społecznościowych. Seks portali, ale i chociażby popularnej „Naszej-klasy”. Dziewczyny, kobiety, w różnym wieku, oferują zdjęcia i filmy, najczęściej za wspomniane wcześniej doładowanie. W efekcie można otrzymać pakiet zdjęć (różnej jakości) już za 8 złotych. Większość z nich to ostre zdjęcia, których nie powstydziłby się „Twój Weekend” czy inny „Wamp”, chociaż zdarzają się też foty w wersji „soft”. Mniej odważne panie „ucinają” sobie głowy lub zasłaniają czarnym paskiem oczy, co by szef ich nie rozpoznał. Z filmami sprawa ma się podobnie – raz będzie to zwykły striptiz, a raz ostra masturbacja z użyciem wymyślnych zabawek. Do wyboru, do koloru. Mimo to, dziewczyny sprzedające swoje zdjęcia nie świadczą usług seksualnych, a wyłącznie chcą dorobić. I twierdzą, że do prostytucji jest im bardzo daleko. Jedna z nich, spytana przeze mnie o powody swojej działalności, rzuca krótko: „Przecież to nic złego. Niczym się to nie różni od fotek w playboyu”. Faktycznie, różnica leży jedynie w zarabianych pieniądzach.
Trochę bardziej „cenią się” damy dające show na żywo. Tylko dla odważnych lwic, bo przed kamerą widać twarz, a to już ryzyko. A jak już ryzykować, to na całego, dlatego też panie z pokazów zazwyczaj nie mają żadnych hamulców. Zakres oferowanych atrakcji jest bardzo szeroki. Niektóre wyczyniają prawdziwe cuda na kiju (dosłownie i w przenośni), mogące zaspokoić nawet najdziksze fantazje. Ceny równie rozpięte – od dwudziestu nawet do stu złotych. Niektóre z „aktorek” dodatkowo świadczą też zwykłe usługi seksualne. Pokazywanie swojego ciała „na wizji” jest dla nich taką samą czynnością jak zaparzenie herbaty. „Skoro jakiś napaleniec płaci za oglądanie mojej c***i, to czemu mam tego nie robi ć? Przecież to tylko kawałek ciała”- opowiada mi 18-letnia Ania. Więcej pytań nie zadaję, wolę sobie oszczędzić większego szoku. „Za darmo umarło” – to jedno z haseł przyświecających dziewczynom takim jak Ania. O zwykłych seks ogłoszeniach nawet nie wspominam – bo tych jest na pęczki, a ceny oscylują wokół tych, które płaci się za usługi luksusowych kurtyzan. Kończę przeczesywać Sieć i jestem przerażony.
Robiąc research zastanawiałem się – czy to już prostytucja? Czy dziewczyna, sprzedająca widok swojego ciała za marne 20 złotych, a nierzadko i taniej, jest już w tej samej kategorii co, chociażby, aktorka porno? Same zainteresowane w ogóle się nie szufladkują. One „po prostu dorabiają”. Studentki, ekspedientki, żony, dziewczyny. Większość z nich nie przekroczyła jeszcze wieku 23 lat. Poza Internetem prowadzą normalne życie – mają chłopaka, męża, czasem dzieci. Pracują, uczą się, sporo wśród nich licealistek. Zdarzają się też młodsze i wcale nie są bardziej wstydliwe od starszych koleżanek po fachu. I nie chcę tego oceniać, bo nie do mnie to należy. Zastanawiam się tylko – czy to ja jestem aż tak, pomimo młodego wieku, staroświecki, czy godność już naprawdę umarła?