Opadła euforia związana z przyznaniem nam organizacji Mistrzostw Europy w piłce nożnej i zaczęły pojawiać się wątpliwości. Oczywiście wiążą się z kosztami imprezy. Ile będzie ona kosztować i skąd wziąć pieniądze? Czy czasem – moim zdaniem prawie na pewno - do tego interesu nie będzie musiał dopłacić podatnik? W tej kwestii, najbardziej złośliwi przypomnieli, że w bogatych Niemczech podatnik dopłacił do każdego biletu na Mundial kilkaset euro.
Po drugie, inwestycje związane z mistrzostwami tylko po części należą do najbardziej potrzebnych. Na pewno jest tak z drogami, ale już mniej pewne jest, że po mistrzostwach zarabiać na siebie będzie rozbudowana baza hotelowa (jakby te inwestycje były opłacalne to już dawno by ich dokonano!), a prawie pewne, że sześć stadionów o światowym standardzie po mistrzostwach świecić będzie pustkami. Nasza liga jest bowiem w rozsypce, a w sukcesy czołowych klubów w Lidze Mistrzów raczej trudno mi uwierzyć.
Trzeci ”plus ujemny” i grupa wątpliwości dotyczy realności wykonania niezbędnych inwestycji. Zostało raptem pięć lat, a na zbudowanie tysiąca kilometrów autostrad, kilkudziesięciu obwodnic, tysięcy parkingów itd. to zaiste nie jest zbyt długo. O stadionach już nie mówię, bo budowniczowie stadionu w Kielcach (raptem na 15 tysięcy widzów, czyli jedną trzecią tego co niezbędne na mistrzostwa) twierdzą, że przy obecnych przepisach budowlanych jest to absolutnie niemożliwe.
I w tym widzę pewną szansę, czyli „minus dodatni”. Skoro stadiony (drogi, hotele, parkingi itd..) muszą być zbudowane i skoro współinwestorem musi być państwo, być może władze zrozumieją, że niezbędne jest uproszczenie procedur, a jeśli to zrobią, gospodarka korzystać z tego będzie przez lata. Wtedy nie będzie mi nawet żal pieniędzy, które fiskus dodatkowo wyciągnie z kieszeni na organizacje ME.
Trzeci ”plus ujemny” i grupa wątpliwości dotyczy realności wykonania niezbędnych inwestycji. Zostało raptem pięć lat, a na zbudowanie tysiąca kilometrów autostrad, kilkudziesięciu obwodnic, tysięcy parkingów itd. to zaiste nie jest zbyt długo. O stadionach już nie mówię, bo budowniczowie stadionu w Kielcach (raptem na 15 tysięcy widzów, czyli jedną trzecią tego co niezbędne na mistrzostwa) twierdzą, że przy obecnych przepisach budowlanych jest to absolutnie niemożliwe.
I w tym widzę pewną szansę, czyli „minus dodatni”. Skoro stadiony (drogi, hotele, parkingi itd..) muszą być zbudowane i skoro współinwestorem musi być państwo, być może władze zrozumieją, że niezbędne jest uproszczenie procedur, a jeśli to zrobią, gospodarka korzystać z tego będzie przez lata. Wtedy nie będzie mi nawet żal pieniędzy, które fiskus dodatkowo wyciągnie z kieszeni na organizacje ME.