To, co pozwala nam w miarę sprawnie poruszać się w świecie, związane jest z zasadą przyczynowości. W dzieciństwie uczymy się, że ręka włożona w ognisko będzie poparzona, w szkole dochodzi wiedza, że kwas należy wlewać do wody, a po ślubie wiemy już, że żona ma zawsze rację. Szczęśliwie dla nas obszar, w którym działa zasada nieoznaczoności, a zatem nie wiadomo co stanie się jeżeli wystąpi zjawisko A, jest dość niewielki i ograniczony do wielkości, zwanych kanonicznie sprzężonymi w sensie formalizmu hamiltonowskiego.
Na naszych oczach jednak obszar nieoznaczoności znacznie się poszerza i obejmuje większość działań obecnego rządu. Nie potrafię powiedzieć, czy: rząd chce reformować służbę zdrowia, zmieniać telewizję publiczną oraz prywatyzować (czy też nie). We wszystkich tych sprawach działania, nie mówiąc już o wypowiedziach przedstawicieli władzy, są niespójne i tak nieskuteczne, iż podejrzewać można, że rząd zatrudnia specjalnych wysoko wykwalifikowanych ekspertów, którzy zastanawiają się jak działać, aby nie osiągnąć zapowiadanego skutku.
Wymienione przedsięwzięcia mają jednak charakter złożony, a ich realizacja wymaga czasu. Dlatego – od wielkiej biedy – brak skutków podejmowanych działań można tłumaczyć zmianą sytuacji czy jej oceny. Gorzej jest jednak wtedy, kiedy zasada nieoznaczoności rozlewa się na proste fakty jednostkowe. Nie wiadomo bowiem, co stało się ze stoczniami w Szczecinie i Gdyni. Do 15 sierpnia przekonany byłem, że zostały one sprzedane funduszowi Stichting Particulier Fonds Greenrights. Wątpliwości można było mieć jedynie, czy taki fundusz inwestycyjny w ogóle istnieje, bowiem nie sposób było znaleźć jego strony internetowej (a mój syn twierdzi, że jak czegoś nie ma w Google, to nie istnieje). Skoro jednak rząd twierdził, że fundusz istnieje, kupił i zobowiązał się zapłacić 380 mln zł, wypadało mu wierzyć.
Wychodzi jednak na to, że zasada przyczynowości w tym przypadku także się nie sprawdziła i łańcuch zmiennych trzeba zapisać tak: może istnieje – może się zobowiązał – na pewno jednak nie zapłacił.
Wymienione przedsięwzięcia mają jednak charakter złożony, a ich realizacja wymaga czasu. Dlatego – od wielkiej biedy – brak skutków podejmowanych działań można tłumaczyć zmianą sytuacji czy jej oceny. Gorzej jest jednak wtedy, kiedy zasada nieoznaczoności rozlewa się na proste fakty jednostkowe. Nie wiadomo bowiem, co stało się ze stoczniami w Szczecinie i Gdyni. Do 15 sierpnia przekonany byłem, że zostały one sprzedane funduszowi Stichting Particulier Fonds Greenrights. Wątpliwości można było mieć jedynie, czy taki fundusz inwestycyjny w ogóle istnieje, bowiem nie sposób było znaleźć jego strony internetowej (a mój syn twierdzi, że jak czegoś nie ma w Google, to nie istnieje). Skoro jednak rząd twierdził, że fundusz istnieje, kupił i zobowiązał się zapłacić 380 mln zł, wypadało mu wierzyć.
Wychodzi jednak na to, że zasada przyczynowości w tym przypadku także się nie sprawdziła i łańcuch zmiennych trzeba zapisać tak: może istnieje – może się zobowiązał – na pewno jednak nie zapłacił.