Pomimo naszych 45 letnich doświadczeń z gospodarką niemal wyłącznie państwową, co jakiś czas odżywa dyskusja w kwestii prywatyzacji. Jej przeciwnicy posługują się dwoma argumentami: strategicznym znaczeniem niektórych firm i branż oraz sloganem "przecież są także dobre przedsiębiorstwa państwowe".
Z obydwoma tymi argumentami można zgodzić się tylko w niewielkim zakresie. Oczywiste jest, że jeśli produkujemy bomby atomowe, to taka produkcja ma charakter strategiczny i powinna znajdować się pod ścisłą kontrola państwa. Zapewne można znaleźć jeszcze kilka innych firm, których prywatyzować nie należy. Problem zaczyna się wtedy, kiedy owa lista robi się strasznie długa i znajdują się na niej – na przykład – deficytowe kopalnie węgla.
Podobnie jest z argumentem drugim. Owszem trafiają się dobre przedsiębiorstwa państwowe, których wyniki nie wynikają z monopolistycznej pozycji lub subwencji (sam znam zawsze rentowny i działający do dzisiaj znakomity PGR). Tyle tylko, że zdarza się to rzadko i takich rodzynków wśród 363 ciągle państwowych firm (nie licząc jednoosobowych spółek Skarbu Państwa) jest kilka. Znacznie więcej jest takich, które pomimo absolutnie komfortowych warunków funkcjonowania i bycia w sytuacji „skazanego na sukces” prostą drogą zmierzają do bankructwa. Ostatnio dowiedzieliśmy się, że na tę drogę wkroczył Totalizator Sportowy (tu przypomnieć warto, że drugi państwowy gigant hazardowy, Zespół Torów Wyścigów Konnych, zbankrutował już dawno i został Przez Totalizatora wchłonięty). Wyniki – objęte „tajemnicą handlową”- spadały już od dawna. I musiały spadać bardzo, bo w październiku Totalizator zdecydował się na 50 proc. podwyżkę cen. Większego idiotyzmu w firmie, która żyje z zakupów ludzi biednych i tak z trudem wysupłujących parę złotych na kupno nadziei bycia milionerem, wymyślić nie było można. Skutek jej był oczywisty. Obroty jeszcze bardziej słabły (o ponad 20 proc., a w styczniu 2010 r. Polacy zostawili w TS tylko 212,7 mln zł, co oznacza, że plan został wykonany w zaledwie 72 proc.)
Nie wiem czy ten kolejny przykład przekona przeciwników prywatyzacji. Mnie utwierdza w tym, że w ekonomii pewne są tylko dwie prawidłowości. Pierwsza głosi, że wszędzie tam, gdzie rynek próbuje się zastąpić inną formą dystrybucji wymyślając sztuczne ceny pojawią się niedobory i nawet na Saharze piasek będzie na kartki. Wedle drugiej: państwowe – jeśli nie będzie dotowane przez państwo (ale wtedy wracamy do prawidłowości pierwszej) - zbankrutować, wcześniej czy później, musi.
Podobnie jest z argumentem drugim. Owszem trafiają się dobre przedsiębiorstwa państwowe, których wyniki nie wynikają z monopolistycznej pozycji lub subwencji (sam znam zawsze rentowny i działający do dzisiaj znakomity PGR). Tyle tylko, że zdarza się to rzadko i takich rodzynków wśród 363 ciągle państwowych firm (nie licząc jednoosobowych spółek Skarbu Państwa) jest kilka. Znacznie więcej jest takich, które pomimo absolutnie komfortowych warunków funkcjonowania i bycia w sytuacji „skazanego na sukces” prostą drogą zmierzają do bankructwa. Ostatnio dowiedzieliśmy się, że na tę drogę wkroczył Totalizator Sportowy (tu przypomnieć warto, że drugi państwowy gigant hazardowy, Zespół Torów Wyścigów Konnych, zbankrutował już dawno i został Przez Totalizatora wchłonięty). Wyniki – objęte „tajemnicą handlową”- spadały już od dawna. I musiały spadać bardzo, bo w październiku Totalizator zdecydował się na 50 proc. podwyżkę cen. Większego idiotyzmu w firmie, która żyje z zakupów ludzi biednych i tak z trudem wysupłujących parę złotych na kupno nadziei bycia milionerem, wymyślić nie było można. Skutek jej był oczywisty. Obroty jeszcze bardziej słabły (o ponad 20 proc., a w styczniu 2010 r. Polacy zostawili w TS tylko 212,7 mln zł, co oznacza, że plan został wykonany w zaledwie 72 proc.)
Nie wiem czy ten kolejny przykład przekona przeciwników prywatyzacji. Mnie utwierdza w tym, że w ekonomii pewne są tylko dwie prawidłowości. Pierwsza głosi, że wszędzie tam, gdzie rynek próbuje się zastąpić inną formą dystrybucji wymyślając sztuczne ceny pojawią się niedobory i nawet na Saharze piasek będzie na kartki. Wedle drugiej: państwowe – jeśli nie będzie dotowane przez państwo (ale wtedy wracamy do prawidłowości pierwszej) - zbankrutować, wcześniej czy później, musi.