Pierwsze sygnały o tym, że na zlecenie PiS zbadano szanse szefa Solidarności Piotra Dudy w wyborach na prezydenta RP, dotarły do mnie miesiąc temu. Sprawdzenie tej informacji nie było proste. Politycy PiS od początku zaprzeczali. Informację udało mi się potwierdzić, ale dopiero tydzień temu.
Okazało się, że badania, o których słyszałam wcześniej od zaufanego członka partii, jednak przeprowadzono. Zlecenie złożyło Prawo i Sprawiedliwość. Artykuł o tym, jak partia Jarosława Kaczyńskiego poszukuje kandydata, który zmierzy się z Bronisławem Komorowskim, pojawił się w poprzednim wydaniu tygodnika „Wprost”. Znałam już oficjalne stanowisko PiS w tej sprawie, nie zdziwiło mnie więc, że po publikacji tekstu partia nie potwierdza, iż zlecała jakikolwiek sondaż. Zaczęłam się jednak zastanawiać, skąd tak wielki problem z przyznaniem się do tego faktu. W końcu sprawdzanie, jak na różne, nawet mało prawdopodobne pomysły reagują wyborcy, jest normalną praktyką stosowaną dziś przez partie polityczne. PiS znane jest wprawdzie z głośnych deklaracji braku zaufania do sondaży, ale wszyscy wiedzą, że po cichu także się nimi ekscytuje.
Tym razem problemem nie jest więc najwyraźniej przyznanie, że znana z niechęci do sondaży partia sondaże jednak przeprowadza. Partii trudno się przyznać, że ma problem ze znalezieniem kogoś, kto zastąpi Jarosława Kaczyńskiego. Co więcej, przyznanie, że badano szanse kogoś spoza PiS, generowałoby także napięcie w partii. – On nie jest jednym z nas! Dlaczego brano go pod uwagę? Czy wśród nas nie ma odpowiednich osób? – pytaliby działacze i zwolennicy partii. To, jak podejmowane są decyzje, jakie opcje są brane pod uwagę, to polityczna kuchnia. Działacze partyjni i przede wszystkim wyborcy mają zobaczyć dopiero gotowy produkt. Mozolne szukanie kandydata? Sondaże? Jakie sondaże? Plan PiS na wybory prezydenckie jest inny. Kandydat na prezydenta to będzie ten jeden i jedyny. Nie zobaczymy, ile bezsennych nocy głowiono się nad tym, by wyłonić kandydata. PiS zaprezentuje kandydata na prezydenta jak Mojżesz tablice z przykazaniami po zejściu z góry Synaj. Oficjalnie to nie będzie kandydatura zrodzona wśród mąk wielu godzin dyskusji i w wyniku kolejnych badań robionych przez ośrodki zewnętrzne. To będzie prawda objawiona. I jako taką bez wątpliwości powinni przyjąć ją wyborcy partii. Sondaże i prawda objawiona nie konweniują ze sobą. Trochę jak w dowcipie o Chucku Norrisie, który jest tak twardy, że „nie je miodu, tylko żuje pszczoły”.
Żeby było jasne. Doskonale to rozumiem. PiS chce mieć wizerunek twardziela. Tymczasem jedna kartka sondażu z nazwiskiem Piotra Dudy objawia bardzo poważną słabość tego ugrupowania. Czyli problem ze znalezieniem wśród członków partii kogoś, kto mógłby konkurować z kandydatem Platformy Obywatelskiej. Kartkę z sondażem można schować do szuflady. Zaprzeczyć, że go zamówiono. Słabość od tego nie zniknie. Ważne, że publicznie wciąż będzie można zapewniać, że nie ma czegoś takiego jak problem PiS ze znalezieniem kontrkandydata dla Bronisława Komorowskiego.
Tym razem problemem nie jest więc najwyraźniej przyznanie, że znana z niechęci do sondaży partia sondaże jednak przeprowadza. Partii trudno się przyznać, że ma problem ze znalezieniem kogoś, kto zastąpi Jarosława Kaczyńskiego. Co więcej, przyznanie, że badano szanse kogoś spoza PiS, generowałoby także napięcie w partii. – On nie jest jednym z nas! Dlaczego brano go pod uwagę? Czy wśród nas nie ma odpowiednich osób? – pytaliby działacze i zwolennicy partii. To, jak podejmowane są decyzje, jakie opcje są brane pod uwagę, to polityczna kuchnia. Działacze partyjni i przede wszystkim wyborcy mają zobaczyć dopiero gotowy produkt. Mozolne szukanie kandydata? Sondaże? Jakie sondaże? Plan PiS na wybory prezydenckie jest inny. Kandydat na prezydenta to będzie ten jeden i jedyny. Nie zobaczymy, ile bezsennych nocy głowiono się nad tym, by wyłonić kandydata. PiS zaprezentuje kandydata na prezydenta jak Mojżesz tablice z przykazaniami po zejściu z góry Synaj. Oficjalnie to nie będzie kandydatura zrodzona wśród mąk wielu godzin dyskusji i w wyniku kolejnych badań robionych przez ośrodki zewnętrzne. To będzie prawda objawiona. I jako taką bez wątpliwości powinni przyjąć ją wyborcy partii. Sondaże i prawda objawiona nie konweniują ze sobą. Trochę jak w dowcipie o Chucku Norrisie, który jest tak twardy, że „nie je miodu, tylko żuje pszczoły”.
Żeby było jasne. Doskonale to rozumiem. PiS chce mieć wizerunek twardziela. Tymczasem jedna kartka sondażu z nazwiskiem Piotra Dudy objawia bardzo poważną słabość tego ugrupowania. Czyli problem ze znalezieniem wśród członków partii kogoś, kto mógłby konkurować z kandydatem Platformy Obywatelskiej. Kartkę z sondażem można schować do szuflady. Zaprzeczyć, że go zamówiono. Słabość od tego nie zniknie. Ważne, że publicznie wciąż będzie można zapewniać, że nie ma czegoś takiego jak problem PiS ze znalezieniem kontrkandydata dla Bronisława Komorowskiego.