Jeśli ktoś liczy na to, że jak będziemy cicho i nie będziemy się wychylać, to wirus nas nie zauważy i sobie pójdzie, wcześniej czy później zderzy się z prawdą, że koronawirus - jak każdy inny wirus - zostanie z nami na zawsze. I będzie powodował chorobę i śmierć, podobnie jak chorobę i śmierć do dziś powoduje świńska grypa. Kwarantanna służy wyłącznie temu, aby system państwowej opieki medycznej kompletnie się nie zakorkował. Kiedy osiągniemy wyrównany poziom infekcji, wyleczeń i zgonów, poziom, którym da się zarządzać, będzie można odtrąbić zwycięstwo. Scenariuszy dalszych wydarzeń jest mnóstwo. Zaproponuję dwa skrajne. Z wyjątkiem tego najbardziej skrajnego, jakim jesteśmy straszeni - że wszyscy umrzemy. Nie analizuję tego wariantu głównie dlatego że jeśli się spełni, nie będzie komu o tym czytać. Trochę suchar wyszedł…
Jako że Święta Wielkanocne za pasem, pozwolę sobie na cokolwiek wzniosłe nazewnictwo. Pierwszy wariant nazywam bolesnym. To wariant, w którym nie tylko dochodzi do zawalenia się gospodarki światowej, ale także, a raczej przede wszystkim, do znaczącego rozrostu struktur państwowych. Połączenie całkowitego marazmu gospodarczego z totalitarną kontrolą państwa.
Rozbicie małej i średniej przedsiębiorczości najpierw doprowadzi do masowego bezrobocia, a potem, kiedy stery gospodarki przejmie rząd w sojuszu z dużymi państwowymi koncernami, do rozrostu fikcyjnej pracy w imię idei pełnego zatrudnienia. Pracę będą mieli wszyscy. Po równo. Całe 15-20 euro miesięcznie według dzisiejszego parytetu siły nabywczej euro do złotego.
Aby utrzymać taki układ w ryzach, konieczny będzie rozbudowany system kontroli i represji. Oczywiście, dziurawy, bo - jak było ostatnio widać - państwo nie jest w stanie stworzyć najprostszego działającego systemu do głosowania online. Choć to dość prosta praca nawet dla początkującego programisty. To oznacza, że odżyją czasy konfidentów, tortur i likwidowania niewygodnych ludzi.
Drugi wariant - radosny - to taki, w którym dochodzi początkowo do zawalenia się gospodarki światowej, lecz dość szybko rozkwita tzw. szara strefa, a słabnące państwo zajmujące się głównie same sobą, nie jest w stanie temu przeciwdziałać. W efekcie dochodzi do ograniczenia rządu do minimum, a szara strefa jest normalną gospodarką, tyle że nieskrępowaną regulacjami i podatkami.
Nieunikniona upadłość wielu firm będzie wówczas złagodzona powstawaniem nowych. Jakkolwiek kapitalizacja ich aktywów nie będzie tak wysoka jak poprzedniczek, to nadrobią ten minus ilością nowych podmiotów. Konkurencja wpłynie pozytywnie na zahamowanie bezrobocia i powrót do polityki zatrudnienia, zaś z uwagi na wzrost znaczenia kapitału ludzkiego dużym koncernom trudniej będzie zachować dominującą pozycję na granicy oligopolu jak obecnie.
Powyższe będzie się łączyć z tak drastycznym spadkiem zaufania ludzi do rządów i polityków, że rządy i politycy wreszcie przyjmą pierwotnie przypisaną im służebną rolę wobec ludzi. Struktury państwowe zostaną zredukowane do obronności, porządku, organizacji sądownictwa i polityki zagranicznej.
To są skrajne, ale realistyczne warianty rozwoju sytuacji. Jakkolwiek nikt nie jest w stanie przewidzieć, co przyniesie przyszłość, ponieważ między tymi ekstremami rozciąga się obszar setek wariantów pośrednich. I to raczej któryś z nich zwycięży, bo statystyka i rachunek prawdopodobieństwa są nieubłagane.
Czy my, zwykli ludzie, możemy przyjąć w tym całym zamieszaniu postawę aktywną?
Będę optymistą i powiem, że tak. Obecna sytuacja gospodarczo-polityczna to nie jest skutek epidemii, tylko działania rządu. To rząd, czyli ludzie, podjęli decyzję, żeby zamknąć całą gospodarkę. Ludzie, których wybieramy. Oni nie przybyli z innej planety ani nie zsyntetyzowano ich w podziemnym laboratorium. A skoro to ludzie podejmują decyzje, to zatem od nas, ludzi, zależy, co się wydarzy. To my, ludzie, tworzymy cywilizację.
Chyba że ktoś uważa, że drobinka RNA, którą jest wirus, ma moc większą od ludzkiej pomysłowości, odwagi i wiary w siebie. Uważam, że nie ma.
Jak wspomniałem, Święta za pasem. Szczególne Święta, których istotą jest zwycięstwo życia nad śmiercią. Oby to był dobry znak.