Prezydent ogłosił przetarg na pranie brudów*. Jego urząd zajmuje się poważnymi sprawami. Trochę brudu zawsze, przy okazji, się nazbiera.
Prezydent nie chce prać brudów publicznie! Dlatego umowę obwarowano klauzulami poufności. Żadnych szczegółów! A już zawłaszcza „w formie pisemnej, w formie kserokopii, faksu, bądź zapisu elektronicznego”.
Ale jak ujawnić w formie faksu, że Komorowski ufaflunił obrus pomidorową? Nie wiecie? Ja też. Fachowcy z obcych wywiadów wiedzą. Dlatego są groźni.
Do opierunku prezydent zgłosił Belweder, Pałac, Biuro Bezpieczeństwa Narodowego, Kancelarię, rezydencję na Helu i w Promniku oraz zamek w Wiśle plus dworek w Ciechocinku.
Wszędzie tam brudzą! I to na hektary! W samym Belwederze do uprania będzie 900 metrów kwadratowych upapranych firan w ciągu roku, prawie trzy tony obrusów i 100 sztuk szlafroków (kiedy oni mają czas biegać w szlafrokach?).
Żeby się wywiązać z umowy pranko trzeba zrealizować w ciągu 48 godzin. No chyba, że sytuacja jest awaryjna.
Ale sytuacja awaryjna z praniem u Głowy Państwa zdarza się raz, najwyżej dwa razy, w miesiącu - tak uspokajają w papierach przetargowych.
Gdy dojdzie do awarii (biedny ten prezydent, nie można nic na to poradzić?) prać trzeba błyskawicznie w ciągu 24 godzin. Upiór dzienny może nie wystarczyć i przyjdzie się pogodzić z upiorem nocnym!
Kto wygra przetarg zdecyduje cena! Warto?
Warto. Będzie kasa i jeszcze w sobotę przy piwku można powiedzieć kumplom:
- Wczoraj wymaglowałem całe BBN!
Kumple pomyślą, że to zgrywa, a to będzie szczera prawda.
Albo: - Mam już dość sprzątania po Komorowskim!
Akurat to może powiedzieć w zasadzie każdy Polak. Jednak ten, co wygra przetarg będzie miał do tego szczególne prawo.
Na koniec uwaga! „Czyste pranie musi być dostarczone w takich samych ilościach i rodzajach, w jakich było oddane!”. (To dla tych, którzy myślą, że korzystając z okazji będą się owijać w prezydencki ręcznik i dokazywać po mieszkaniu. To nie wchodzi w grę!).
I jeszcze (żeby potem nie było):
„Asortyment uważa się za czysty, jeśli po wykonaniu usługi będzie pozbawiony wszelkich zabrudzeń, plam i zacieków!”.
No, bo wyobraźmy sobie, że przychodzi premier Tusk. Prezydent, jak zwykle, sadza go pod żyrandolem. Podają kawę i ciastko, a tu na serwetce zabrudzenie.
Premier mówi: - Bronisławie, mam fatalne sondaże, Polacy mnie nie lubią, chyba będę musiał odejść albo coś wymyślić, wiesz jakąś ostatnią szarżę, kupić czymś obywateli, przekonać, ale czy ja ich jeszcze mogę kogoś przekonać, chyba nie…?
A prezydent – zupełnie zbity z pantałyku przez to zabrudzenie - odpowiada:
- Fakt, ale popatrz Donaldzie, jaka tu fatalna obsługa! Anka ich pozabija! Jak ja tu wytrzymam, jeszcze 8 lat? Ty, to co innego - wrócisz sobie do Trójmiasta. Piaszczysta biała plaża, od rana do wieczora kopanie piłki w świeżo wykrochmalonych getrach… A będziesz do mnie wpadał na Hel? Zresztą jak chcesz, tam też raz znalazłem zaciek…
Widzicie! Jedna plama! Jedna i już Prezydent z Premierem nie mówią o przyszłości kraju tylko, o duperelach!
Dlatego czystość w polityce jest taka ważna.
* www.prezydent.pl/bip/zamowienia-publiczne/przetarg,344.html
Ale jak ujawnić w formie faksu, że Komorowski ufaflunił obrus pomidorową? Nie wiecie? Ja też. Fachowcy z obcych wywiadów wiedzą. Dlatego są groźni.
Do opierunku prezydent zgłosił Belweder, Pałac, Biuro Bezpieczeństwa Narodowego, Kancelarię, rezydencję na Helu i w Promniku oraz zamek w Wiśle plus dworek w Ciechocinku.
Wszędzie tam brudzą! I to na hektary! W samym Belwederze do uprania będzie 900 metrów kwadratowych upapranych firan w ciągu roku, prawie trzy tony obrusów i 100 sztuk szlafroków (kiedy oni mają czas biegać w szlafrokach?).
Żeby się wywiązać z umowy pranko trzeba zrealizować w ciągu 48 godzin. No chyba, że sytuacja jest awaryjna.
Ale sytuacja awaryjna z praniem u Głowy Państwa zdarza się raz, najwyżej dwa razy, w miesiącu - tak uspokajają w papierach przetargowych.
Gdy dojdzie do awarii (biedny ten prezydent, nie można nic na to poradzić?) prać trzeba błyskawicznie w ciągu 24 godzin. Upiór dzienny może nie wystarczyć i przyjdzie się pogodzić z upiorem nocnym!
Kto wygra przetarg zdecyduje cena! Warto?
Warto. Będzie kasa i jeszcze w sobotę przy piwku można powiedzieć kumplom:
- Wczoraj wymaglowałem całe BBN!
Kumple pomyślą, że to zgrywa, a to będzie szczera prawda.
Albo: - Mam już dość sprzątania po Komorowskim!
Akurat to może powiedzieć w zasadzie każdy Polak. Jednak ten, co wygra przetarg będzie miał do tego szczególne prawo.
Na koniec uwaga! „Czyste pranie musi być dostarczone w takich samych ilościach i rodzajach, w jakich było oddane!”. (To dla tych, którzy myślą, że korzystając z okazji będą się owijać w prezydencki ręcznik i dokazywać po mieszkaniu. To nie wchodzi w grę!).
I jeszcze (żeby potem nie było):
„Asortyment uważa się za czysty, jeśli po wykonaniu usługi będzie pozbawiony wszelkich zabrudzeń, plam i zacieków!”.
No, bo wyobraźmy sobie, że przychodzi premier Tusk. Prezydent, jak zwykle, sadza go pod żyrandolem. Podają kawę i ciastko, a tu na serwetce zabrudzenie.
Premier mówi: - Bronisławie, mam fatalne sondaże, Polacy mnie nie lubią, chyba będę musiał odejść albo coś wymyślić, wiesz jakąś ostatnią szarżę, kupić czymś obywateli, przekonać, ale czy ja ich jeszcze mogę kogoś przekonać, chyba nie…?
A prezydent – zupełnie zbity z pantałyku przez to zabrudzenie - odpowiada:
- Fakt, ale popatrz Donaldzie, jaka tu fatalna obsługa! Anka ich pozabija! Jak ja tu wytrzymam, jeszcze 8 lat? Ty, to co innego - wrócisz sobie do Trójmiasta. Piaszczysta biała plaża, od rana do wieczora kopanie piłki w świeżo wykrochmalonych getrach… A będziesz do mnie wpadał na Hel? Zresztą jak chcesz, tam też raz znalazłem zaciek…
Widzicie! Jedna plama! Jedna i już Prezydent z Premierem nie mówią o przyszłości kraju tylko, o duperelach!
Dlatego czystość w polityce jest taka ważna.
* www.prezydent.pl/bip/zamowienia-publiczne/przetarg,344.html