Z dużą determinacją i skrupulatnością w swoim kalendarzu poselskim, na jednej ze stron, odnotowuję sobie i wpisuję nazwiska osób, które swoimi słowami i deklaracjami ewidentnie szkodzą górnikom. Nazywając ich: warchołami, nierobami, złodziejami. A quasi argumenty zawsze są te same. Trzynastki, czternastki, premie, przywileje, sanatoria, wcześniejsze emerytury, kiedyś książeczki „G”, specjalne sklepy (tego nie ma już od ponad 25 lat, a ciągle siedzi w głowach). No i najważniejszy argument – wysokie pensje górnicze. Zawsze te argumenty są przedstawiane podniesionym głosem i zarzutem: ileż to jeszcze lat będziemy dopłacać do tego nikomu niepotrzebnego węgla?
Z początku reagowałem i próbowałem tłumaczyć, jednak z czasem się poddałem. Nie ma tłumaczenia, górnik to buc i uprzywilejowana pijawka systemu.
W moim notatniku, ta strona jest już prawie pełna. Nikogo z nich nie przekonałem, że jest w błędzie. Spróbuję więc przekonać Was, Szanowni Czytelnicy, do moich racji.
Mit nr.1. Polskie kopalnie wydobywają drogo a cały świat wydobywa taniej.
Otóż koszt wydobycia jednej tony węgla w Polsce po dokładnej analizie nie różni się wiele od innych producentów. Czasami jest drożej, czasami jest taniej. Z tą tylko różnicą, że w Polsce ponad 50% kosztów wydobycia stanowią różnego rodzaju zobowiązania wobec budżetu państwa, w formie podatków, koncesji, opłat środowiskowych, VAT-u, akcyz. Reszta to ZUS-y, świadczenia społeczne wynikające ze zbiorowego układu pracy i faktyczny, „technologiczny” koszt wydobycia węgla. Wszystkie wypłaty, nawet te cudownie wysokie, są „ozusowane”. Tak więc im więcej zarabia górnik, tym więcej kasy wpływa do budżetu.
Mit nr 2. Nie ma czego wydobywać.
Ten argument, często podnoszony przez ignorantów, jest prawie zawsze kojarzony z emisją dwutlenku węgla. Dzisiaj praktycznie każda istniejąca kopalnia ma duże, wystarczające na kilka, kilkanaście a niektóre nawet na kilkadziesiąt lat, pokłady węgla. Bardzo często pokłady te są już technologicznie przygotowane do wydobycia, co niejednokrotnie kosztowało setki milionów złotych nakładów przygotowawczych, tak jak na przykład w kopalni Brzeszcze.
Mit nr 3. Niska cena węgla, np. ARA negatywnie wpływa na branżę.
Ileż razy słyszałem ten argument. Bo przecież wiadomo, że najbardziej opłaca się produkować tanio a sprzedawać drogo. To teraz zastanówmy się ile powinna kosztować tona węgla wydobyta w kopalni np. Marcel w Radlinie, na Śląsku, na składzie węgla w Białymstoku. Całkowity koszt netto wydobycia tony węgla na Marcelu wynosi 270 PLN. Kopalnia chce zarobić, więc sprzedaje węgiel po 300 PLN/tona, do tego akcyza (ok. 35 PLN/tona) i potem 23% VATu. Robi się 412 PLN. Czyli Państwo już na tym etapie łupi 112 PLN. Aby przewieźć koleją tą tonę węgla do Białegostoku, należy ponieść dwie opłaty: dostęp do torów PKP Infrastruktura – 152 PLN/tona, oraz przewoźnikowi, np. PKP Cargo – kilkadziesiąt złotych za tonę.
Czyli w Białymstoku, na bocznicy w wagonie, bez rozładunku ten węgiel kosztuje już 600 - 650 PLN.
Teraz zostają już tylko „drobiazgi” – wyładunek, sort, przechowanie, marża końcowego sprzedawcy.
Suma summarum. Węgiel w Białymstoku chodzi po 700-850 PLN.
Jak się ma to do ceny ARA loco port lub granica Polski – 65 USD/tona? Pierwsze pytanie: skąd ten węgiel pochodzi? Załóżmy, że pochodzi z Rosji lub z Australii. Załóżmy również, że w Rosji jest wydobywany bezkosztowo, tzn. wydobywają go wolontariusze z łagrów. Gdzie? Na Uralu, 3600 km od granicy z Polską. Ten węgiel trzeba dowieźć do polskiej granicy. Kolejne pytanie: czy ochotnicy poniosą go na plecach czy jednak pojedzie w wagonach? Jeżeli w wagonach, to koszt transportu będzie zbliżony do tego w Polsce. Czyli tona uralskiego węgla na granicy powinna kosztować ok. 1200 PLN (koszty transportu). Jeżeli kosztuje mniej, to znaczy, że ktoś dopłaca.
Teraz Australia. Na początek informacja, że górnik australijski zarabia od 6 do 11 tys. dolarów australijskich za miesiąc pracy. Kopalnie, wprawdzie odkrywkowe, mieszczą się minimum ok. 1000 km od najbliższego portu. Czemu portu? Bo australijski węgiel dla Polski musi przepłynąć pół świata, zanim trafi do terminala w Gdańsku. I nikt o zdrowych zmysłach nie posądzi Australijczyków o dopłacanie do biznesu. A jednak dopłacają.
Mit nr 4. Wysokie zarobki górników.
Mit częściowo prawdziwy, wynikający ze struktury zatrudnienia i odpowiedzialności na kopalniach. Sztygar, nadsztygar, brygadzista, górnik. To ile by mieli zarabiać? 2000 na rękę, a może średnią krajową? A czy ktoś z Państwa zastanawiał się, ile budżet państwa, czyli nie prywatna spółka, płaci księdzu, który jest kapelanem wojskowym? Przypominam, że kapelan wojskowy nie robi nic, za wyjątkiem dbania o duchowe morale żołnierzy. Też zresztą najczęściej w formie metafizycznej. Tu jakoś nikt nie protestuje. A podsumowując, nawet pensje rosyjskich górników są wyższe niż w Polsce. I to daje do myślenia.
Puenta: jeden z pełnomocników rządu Ewy Kopacz podał, że jeżeli nie przeprowadzi się „restrukturyzacji”, to trzeba będzie miesięcznie „dopłacać” ok. 150 mln złotych do wydobycia węgla kamiennego. Zapomniał o tym, że rocznie budżet Polski wydaje 2 mld złotych na funkcjonowanie Kościoła Katolickiego poprzez finansowanie ogłupiających lekcji zabobonów, w większej liczbie godzin lekcyjnych niż chemia i fizyka razem wzięte, opłacanie oficerskich apanaży nieprzydatnym bojowo kapelanów wojskowych, i na Fundusz Kościelny. Rząd tej samej opcji wcześniej kupił za 2 mld złotych składy Pendolino, które skutecznie zablokowały transport węgla Centralną Magistralą Kolejową.
W moim notatniku, ta strona jest już prawie pełna. Nikogo z nich nie przekonałem, że jest w błędzie. Spróbuję więc przekonać Was, Szanowni Czytelnicy, do moich racji.
Mit nr.1. Polskie kopalnie wydobywają drogo a cały świat wydobywa taniej.
Otóż koszt wydobycia jednej tony węgla w Polsce po dokładnej analizie nie różni się wiele od innych producentów. Czasami jest drożej, czasami jest taniej. Z tą tylko różnicą, że w Polsce ponad 50% kosztów wydobycia stanowią różnego rodzaju zobowiązania wobec budżetu państwa, w formie podatków, koncesji, opłat środowiskowych, VAT-u, akcyz. Reszta to ZUS-y, świadczenia społeczne wynikające ze zbiorowego układu pracy i faktyczny, „technologiczny” koszt wydobycia węgla. Wszystkie wypłaty, nawet te cudownie wysokie, są „ozusowane”. Tak więc im więcej zarabia górnik, tym więcej kasy wpływa do budżetu.
Mit nr 2. Nie ma czego wydobywać.
Ten argument, często podnoszony przez ignorantów, jest prawie zawsze kojarzony z emisją dwutlenku węgla. Dzisiaj praktycznie każda istniejąca kopalnia ma duże, wystarczające na kilka, kilkanaście a niektóre nawet na kilkadziesiąt lat, pokłady węgla. Bardzo często pokłady te są już technologicznie przygotowane do wydobycia, co niejednokrotnie kosztowało setki milionów złotych nakładów przygotowawczych, tak jak na przykład w kopalni Brzeszcze.
Mit nr 3. Niska cena węgla, np. ARA negatywnie wpływa na branżę.
Ileż razy słyszałem ten argument. Bo przecież wiadomo, że najbardziej opłaca się produkować tanio a sprzedawać drogo. To teraz zastanówmy się ile powinna kosztować tona węgla wydobyta w kopalni np. Marcel w Radlinie, na Śląsku, na składzie węgla w Białymstoku. Całkowity koszt netto wydobycia tony węgla na Marcelu wynosi 270 PLN. Kopalnia chce zarobić, więc sprzedaje węgiel po 300 PLN/tona, do tego akcyza (ok. 35 PLN/tona) i potem 23% VATu. Robi się 412 PLN. Czyli Państwo już na tym etapie łupi 112 PLN. Aby przewieźć koleją tą tonę węgla do Białegostoku, należy ponieść dwie opłaty: dostęp do torów PKP Infrastruktura – 152 PLN/tona, oraz przewoźnikowi, np. PKP Cargo – kilkadziesiąt złotych za tonę.
Czyli w Białymstoku, na bocznicy w wagonie, bez rozładunku ten węgiel kosztuje już 600 - 650 PLN.
Teraz zostają już tylko „drobiazgi” – wyładunek, sort, przechowanie, marża końcowego sprzedawcy.
Suma summarum. Węgiel w Białymstoku chodzi po 700-850 PLN.
Jak się ma to do ceny ARA loco port lub granica Polski – 65 USD/tona? Pierwsze pytanie: skąd ten węgiel pochodzi? Załóżmy, że pochodzi z Rosji lub z Australii. Załóżmy również, że w Rosji jest wydobywany bezkosztowo, tzn. wydobywają go wolontariusze z łagrów. Gdzie? Na Uralu, 3600 km od granicy z Polską. Ten węgiel trzeba dowieźć do polskiej granicy. Kolejne pytanie: czy ochotnicy poniosą go na plecach czy jednak pojedzie w wagonach? Jeżeli w wagonach, to koszt transportu będzie zbliżony do tego w Polsce. Czyli tona uralskiego węgla na granicy powinna kosztować ok. 1200 PLN (koszty transportu). Jeżeli kosztuje mniej, to znaczy, że ktoś dopłaca.
Teraz Australia. Na początek informacja, że górnik australijski zarabia od 6 do 11 tys. dolarów australijskich za miesiąc pracy. Kopalnie, wprawdzie odkrywkowe, mieszczą się minimum ok. 1000 km od najbliższego portu. Czemu portu? Bo australijski węgiel dla Polski musi przepłynąć pół świata, zanim trafi do terminala w Gdańsku. I nikt o zdrowych zmysłach nie posądzi Australijczyków o dopłacanie do biznesu. A jednak dopłacają.
Mit nr 4. Wysokie zarobki górników.
Mit częściowo prawdziwy, wynikający ze struktury zatrudnienia i odpowiedzialności na kopalniach. Sztygar, nadsztygar, brygadzista, górnik. To ile by mieli zarabiać? 2000 na rękę, a może średnią krajową? A czy ktoś z Państwa zastanawiał się, ile budżet państwa, czyli nie prywatna spółka, płaci księdzu, który jest kapelanem wojskowym? Przypominam, że kapelan wojskowy nie robi nic, za wyjątkiem dbania o duchowe morale żołnierzy. Też zresztą najczęściej w formie metafizycznej. Tu jakoś nikt nie protestuje. A podsumowując, nawet pensje rosyjskich górników są wyższe niż w Polsce. I to daje do myślenia.
Puenta: jeden z pełnomocników rządu Ewy Kopacz podał, że jeżeli nie przeprowadzi się „restrukturyzacji”, to trzeba będzie miesięcznie „dopłacać” ok. 150 mln złotych do wydobycia węgla kamiennego. Zapomniał o tym, że rocznie budżet Polski wydaje 2 mld złotych na funkcjonowanie Kościoła Katolickiego poprzez finansowanie ogłupiających lekcji zabobonów, w większej liczbie godzin lekcyjnych niż chemia i fizyka razem wzięte, opłacanie oficerskich apanaży nieprzydatnym bojowo kapelanów wojskowych, i na Fundusz Kościelny. Rząd tej samej opcji wcześniej kupił za 2 mld złotych składy Pendolino, które skutecznie zablokowały transport węgla Centralną Magistralą Kolejową.