Czy państwo, w sensie kraju, może być chore na grypę? Może. Nie mam najmniejszej wątpliwości, że wielu z Państwa, Czytelników, wielokrotnie chorowało na grypę. Często symptomy występowały podczas różnego rodzaju imprez czy spotkań rodzinnych. Wtedy każdy udawał, że nie jest się chorym a otoczenie udawało, że nie widzi, że się udaje. Przechodziły nas dreszcze, pociliśmy się, ale na siłę udawaliśmy zdrowego.
Wielu politycznych przywódców od pewnego czasu bez ogródek jednoznacznie stwierdza, że Polska jest chora. I nie znaczenia z której strony politycznej stoją, czy posiadają wiedzę, czy tylko ślepo powtarzają za innymi.
Jaki symptom musiałby wystąpić aby wszyscy zgodnie stwierdzili, że państwo jest chore?
Ja znalazłem taki symptom.
Do Polski nie przybywają dobrowolnie uchodźcy. Cała południowa Europa jest wręcz okupowana przez hordy uchodźców przybywających z Afryki i Bliskiego Wschodu – miejsc w stanie wojny. Są to w zdecydowanej większości ludzie doświadczeni tragedią wojny, biedy, często nie wykształceni, operujący na swoich podstawowych odruchach ludzkich – tych dotyczących przetrwania i przeżycia. I oni nie wybierają Polski jako kraju docelowego swej migracji. Czasami, ci lepiej orientujący się w geografii Środkowej Europy, decydują się na Polskę, ale tylko jako kraj tranzytowy, przystankowy w drodze do właściwego celu.
Dlaczego tak się dzieje?
Mamy na to swoją przysłowiową odpowiedź. Ci uchodźcy, w swoich doświadczeniach życiowych i atawistycznych odruchach wiedzą, że nie „wpada się z deszczu pod rynnę”. Czują w kościach, że tam gdzie nie ma przyszłości nie warto zapuszczać korzeni. Nie warto wydawać pieniędzy na edukację swoich dzieci, nie warto również inwestować resztek uratowanych funduszy w próbę zbudowania sobie nowego życia, nie warto oczekiwać od Polski jako państwa jakichkolwiek pozytywnych relacji obywatelskich. Tu się nie dostanie fruktów i pomocy od państwa, tu jedynie można dostać w papę od dresiarza - katolika albo być bardzo solidnie przećwiczonym przez urzędnika.
Czy wyżej opisane postępowanie zmienia się gdy uchodźcą jest osoba wykształcona? Nie.
Czy lekarz, czarnoskóry człowiek wykształcony gdzieś w Afryce, ma szansę dostać u nas pracę w zawodzie? Nie. Bo zakompleksiony Polak nie pójdzie do lekarza murzyna.
Czy z łatwością uzyska potwierdzenie swoich zawodowych kwalifikacji? Nie. Będzie się musiał miesiącami ubiegać o zdanie państwowego egzaminu lekarskiego, często tylko w języku polskim.
Jakie szanse w Polsce może mieć inżynier z północnej Afryki? Na podjęcie pracy w swoim zawodzie – marne. Na wegetowanie za socjalne pieniądze na krawędzi społeczeństwa – duże. Na wyjazd do lepszych krajów – bardzo duże.
Co więc zrobi wykształcony i myślący człowiek? Na pewno nie zostanie w Polsce. Bo nie widzi w niej żadnych perspektyw. A to zdecydowanie nie jest dobry symptom i prognostyk na przyszłość.
Nie bójmy się powiedzieć wprost: Polska, w efekcie nieudolnego rządzenia w ostatniej dekadzie, jest dziś krajem bez perspektyw. Nie należy oczekiwać zmasowanego najazdu uchodźców. Ci ludzie mają swoje rozumy i idą tam gdzie jest dobrze.
Jaki symptom musiałby wystąpić aby wszyscy zgodnie stwierdzili, że państwo jest chore?
Ja znalazłem taki symptom.
Do Polski nie przybywają dobrowolnie uchodźcy. Cała południowa Europa jest wręcz okupowana przez hordy uchodźców przybywających z Afryki i Bliskiego Wschodu – miejsc w stanie wojny. Są to w zdecydowanej większości ludzie doświadczeni tragedią wojny, biedy, często nie wykształceni, operujący na swoich podstawowych odruchach ludzkich – tych dotyczących przetrwania i przeżycia. I oni nie wybierają Polski jako kraju docelowego swej migracji. Czasami, ci lepiej orientujący się w geografii Środkowej Europy, decydują się na Polskę, ale tylko jako kraj tranzytowy, przystankowy w drodze do właściwego celu.
Dlaczego tak się dzieje?
Mamy na to swoją przysłowiową odpowiedź. Ci uchodźcy, w swoich doświadczeniach życiowych i atawistycznych odruchach wiedzą, że nie „wpada się z deszczu pod rynnę”. Czują w kościach, że tam gdzie nie ma przyszłości nie warto zapuszczać korzeni. Nie warto wydawać pieniędzy na edukację swoich dzieci, nie warto również inwestować resztek uratowanych funduszy w próbę zbudowania sobie nowego życia, nie warto oczekiwać od Polski jako państwa jakichkolwiek pozytywnych relacji obywatelskich. Tu się nie dostanie fruktów i pomocy od państwa, tu jedynie można dostać w papę od dresiarza - katolika albo być bardzo solidnie przećwiczonym przez urzędnika.
Czy wyżej opisane postępowanie zmienia się gdy uchodźcą jest osoba wykształcona? Nie.
Czy lekarz, czarnoskóry człowiek wykształcony gdzieś w Afryce, ma szansę dostać u nas pracę w zawodzie? Nie. Bo zakompleksiony Polak nie pójdzie do lekarza murzyna.
Czy z łatwością uzyska potwierdzenie swoich zawodowych kwalifikacji? Nie. Będzie się musiał miesiącami ubiegać o zdanie państwowego egzaminu lekarskiego, często tylko w języku polskim.
Jakie szanse w Polsce może mieć inżynier z północnej Afryki? Na podjęcie pracy w swoim zawodzie – marne. Na wegetowanie za socjalne pieniądze na krawędzi społeczeństwa – duże. Na wyjazd do lepszych krajów – bardzo duże.
Co więc zrobi wykształcony i myślący człowiek? Na pewno nie zostanie w Polsce. Bo nie widzi w niej żadnych perspektyw. A to zdecydowanie nie jest dobry symptom i prognostyk na przyszłość.
Nie bójmy się powiedzieć wprost: Polska, w efekcie nieudolnego rządzenia w ostatniej dekadzie, jest dziś krajem bez perspektyw. Nie należy oczekiwać zmasowanego najazdu uchodźców. Ci ludzie mają swoje rozumy i idą tam gdzie jest dobrze.