Długo wstrzymywałem się z poruszeniem tego tematu. Nie dlatego, że nie mam swojego zdania. Po prostu czekałem na rozwój wypadków.
Początek tygodnia minął mi na przeanalizowaniu materiałów – ustaleń „trójkąta” Wyszehradzkiego, a szczególnie stanowiska Czech, forsowanego przez Prezydenta Milosa Zemana. A także Węgrów pod przywództwem Wiktora Orbana.
Interesowało mnie głównie podejście do sprawy z punktu widzenia państwa „frontowego” – Węgrów i tranzytowego – Czechów. I muszę obiektywnie stwierdzić, że na podstawie tej lektury, żadne z państw Europy Wschodniej nie zdaje elementarnego egzaminu z człowieczeństwa.
O co tak naprawdę chodzi z uchodźcami i emigrantami?
W tym miejscu zaznaczam, że nie rozdzielam tych dwóch pojęć. Dlatego, że nie ma znaczenia kim tak naprawdę są. Aby kwestię prawidłowo omówić, muszę się posłużyć dwoma stereotypami.
Stereotyp ierwszy – do Europy przybywają głównie młodzi mężczyźni w sile wieku, których podejrzewamy o fanatyzm religijny.
To prawda. Bo któż inny ma przybywać? Nieletni, kobiety, starcy na wózkach inwalidzkich? Radzę, aby sobie przypomnieć kto wyjeżdżał z Polski w latach 70-tych i 80-tych XX wieku. Jeżeli rodzina decydowała się na emigrację, wtedy zwaną ucieczką czyli wybraniem wolności, to w 90% przypadków jako pierwszy wyjeżdżał mężczyzna. I wtedy to było w porządku. A teraz nie jest? Trudno się spodziewać, aby forpocztą migrujących rodzin, w dodatku muzułmańskich, były kobiety i dzieci.
Dalej – kwestia asymilacji i religii. Czy słyszał ktoś o wspólnej akcji protestacyjnej przeciw czemuś Wietnamczyków osiadłych w Polsce, których jest prawie pięćdziesiąt tysięcy? Albo kilkumilionowej grupy Turków zamieszkujących Niemcy? Nie, ponieważ jeżeli występuje łatwy i pewny system dostępu do tzw. koryta – możliwość pracy i uczciwej płacy, bogacenia się, względnie pewnego zabezpieczenia socjalnego, to religia – nawet islam – idzie w odstawkę. Dowód jest prosty. Na kilka milionów wyznawców islamu zamieszkujących Republikę Federalną Niemiec, według danych niemieckich służb, Państwo Islamskie zasiliło 33 obywateli RFN. Proporcjonalnie w odniesieniu do Polski możemy stwierdzić, że wśród ochotników wspierających ISIS jest trzech Polaków.
Niekoniecznie wyznawców islamu.
Gdzie ten mechanizm nie funkcjonuje? Na przykład we Francji. Tam warunki społeczne i socjalne prowadzą do segregacji i przybysze z byłych zamorskich terenów kolonialnych Francji wprawdzie posiadają pełnię praw obywatelskich, ale nie asymilują się z lokalną społecznością. I przyczyną nie jest tu bariera językowa, którą potrafią pokonać np. migranci z Europy Środkowej, w tym Polacy.
Natomiast odwrotne zjawisko występuje w Wielkiej Brytanii, gdzie asymilacja jest stosunkowo łatwa dla wszystkich.
Stereotyp drugi – dlaczego uchodźcy i emigranci nie wyjeżdżają do bogatych krajów islamskich? Odpowiem pytaniem na pytanie. A może ktoś mi pokaże gdzie takie kraje są? Katar, Kuwejt, Arabia Saudyjska, Zjednoczone Emiraty Arabskie rzeczywiście są bogatymi krajami. Ale tylko dla swoich obywateli. Czy znany jest komuś przypadek emigranta, podkreślam emigranta, który kiedyś wcześniej tam wyjechał i odniósł sukces – zaaklimatyzował się, zasymilował, pracuje, ma rodzinę i normalnie żyje? Pomijam tu ściąganych z całego świata pracowników kontraktowych – oni nie są emigrantami tylko „wynajętymi” przez instytucje tych państw specjalistami do pracy. Ja o takim nie słyszałem.
Wracamy więc do podstawowej przyczyny zachowań i dyskusji w sprawie emigrantów/uchodźców.
Według mnie, nasza reakcja i relacja w stosunku do dzisiejszych emigrantów ma podłoże i wynika tylko i wyłącznie z religii. A winnym tego jest historycznie katolicyzm.
Już tłumaczę o co chodzi. Państwo USA powstało tylko i wyłącznie z emigrantów, głównie pochodzących z Europy – Anglików, Francuzów, Holendrów. Ludzi o różnych wyznaniach religijnych – ewangelików, anglikanów, reformatorów, protestantów, katolików.
Prawdziwy mix religijny, który nie miał prawa, przez swoją różnorodność, zdominować w życiu obywatelskim i politycznym amerykańskiego państwa. Dzisiaj kwestie wyznaniowe są w Kanadzie czy w USA sprawą marginalną.
A jak to wygląda w Ameryce Południowej? Wszędzie tam, gdzie kolonizatorami byli katolicy, głównie Hiszpanie i Portugalczycy, narzucano rdzennym mieszkańcom Ameryki religię katolicką. Mieli do wyboru – albo śmierć albo krzyż. Indian wybito prawie do zera, niszcząc przy tym całe zaplecze kulturowe i religijne poszczególnych plemion. Analogicznie rzecz się miała w Australii.
Kolonizatorami kontynentu byli zesłani z Europy więźniowie, w tym katoliccy Irlandczycy i inni. I dopiero w latach 70-tych zeszłego wieku zmieniono politykę w stosunku do Aborygenów – australijskich autochtonów. Wcześniej ignorowano ich własny dorobek cywilizacyjny, tępiono zwyczaje, na siłę „cywilizowano” ich do standardów katolickiej Europy.
Takich przykładów historycznie jest więcej. To Kościół Katolicki, który przez tysiąclecia wbija nam do głów zaściankowe i ksenofobiczne podejście do innowierców, jednocześnie utwierdzając nas w przekonaniu, że katolik to brzmi dumnie, stoi za naszym dzisiejszym podejściem do uchodźców. Nie jesteśmy nauczeni szanować człowieka tylko za to że jest człowiekiem. Nigdy nie wpajano nam, że żeby oceniać trzeba najpierw poznać i zrozumieć. Przeciętnemu Polakowi na hasło „muzułmanin” widzi się obraz arabskiego dziecka w arafatce obwieszonego granatami w pasie Szahida, który ze słowami „Allah Akbar” detonuje się na środku pustyni. Nie znamy, bo nie chcemy znać, i nie mamy woli poznania, kultury islamu. Bo od wieków wmawia się nam, że jako katolicy jesteśmy lepsi od muzułmanów, prawosławnych, ewangelików czy wyznawców wiary Mojżeszowej.
Co należy zrobić?
W pierwszej kolejności należy wybrać i przygotować miejsca, w których będziemy mogli przyjąć stosunkowo szeroką rzeszę emigrantów, gdzie będą mogli mieszkać, szukać pracy, gdzie będą się mogli uczyć i przyzwyczajać się do polskiej specyfiki. W miejscach tych powinna być możliwość dokonania oceny i wyboru przez emigranta, czy chce zostać czy chce opuścić Polskę. Zakładam, że większość z nich zachowa się rozsądnie i wyjedzie (podobnie jak nasza młodzież) za lepszą przyszłością na Zachód. Ci jednak którzy zostaną, czy to z własnego wyboru czy też z jego braku, nie mogą odczuć, że są niechciani. Należy stworzyć im takie warunki, aby w sposób dowolny zasymilowali się w Polsce, ubogacając naszą świadomość o nowe wartości mało znanego nam świata i cywilizacji.
To co dzisiaj im przygotujemy, powinniśmy zrobić z takim zaangażowaniem i pieczołowitością, jakiej będziemy oczekiwać my sami, gdy przyjdzie nam kiedykolwiek emigrować.
Interesowało mnie głównie podejście do sprawy z punktu widzenia państwa „frontowego” – Węgrów i tranzytowego – Czechów. I muszę obiektywnie stwierdzić, że na podstawie tej lektury, żadne z państw Europy Wschodniej nie zdaje elementarnego egzaminu z człowieczeństwa.
O co tak naprawdę chodzi z uchodźcami i emigrantami?
W tym miejscu zaznaczam, że nie rozdzielam tych dwóch pojęć. Dlatego, że nie ma znaczenia kim tak naprawdę są. Aby kwestię prawidłowo omówić, muszę się posłużyć dwoma stereotypami.
Stereotyp ierwszy – do Europy przybywają głównie młodzi mężczyźni w sile wieku, których podejrzewamy o fanatyzm religijny.
To prawda. Bo któż inny ma przybywać? Nieletni, kobiety, starcy na wózkach inwalidzkich? Radzę, aby sobie przypomnieć kto wyjeżdżał z Polski w latach 70-tych i 80-tych XX wieku. Jeżeli rodzina decydowała się na emigrację, wtedy zwaną ucieczką czyli wybraniem wolności, to w 90% przypadków jako pierwszy wyjeżdżał mężczyzna. I wtedy to było w porządku. A teraz nie jest? Trudno się spodziewać, aby forpocztą migrujących rodzin, w dodatku muzułmańskich, były kobiety i dzieci.
Dalej – kwestia asymilacji i religii. Czy słyszał ktoś o wspólnej akcji protestacyjnej przeciw czemuś Wietnamczyków osiadłych w Polsce, których jest prawie pięćdziesiąt tysięcy? Albo kilkumilionowej grupy Turków zamieszkujących Niemcy? Nie, ponieważ jeżeli występuje łatwy i pewny system dostępu do tzw. koryta – możliwość pracy i uczciwej płacy, bogacenia się, względnie pewnego zabezpieczenia socjalnego, to religia – nawet islam – idzie w odstawkę. Dowód jest prosty. Na kilka milionów wyznawców islamu zamieszkujących Republikę Federalną Niemiec, według danych niemieckich służb, Państwo Islamskie zasiliło 33 obywateli RFN. Proporcjonalnie w odniesieniu do Polski możemy stwierdzić, że wśród ochotników wspierających ISIS jest trzech Polaków.
Niekoniecznie wyznawców islamu.
Gdzie ten mechanizm nie funkcjonuje? Na przykład we Francji. Tam warunki społeczne i socjalne prowadzą do segregacji i przybysze z byłych zamorskich terenów kolonialnych Francji wprawdzie posiadają pełnię praw obywatelskich, ale nie asymilują się z lokalną społecznością. I przyczyną nie jest tu bariera językowa, którą potrafią pokonać np. migranci z Europy Środkowej, w tym Polacy.
Natomiast odwrotne zjawisko występuje w Wielkiej Brytanii, gdzie asymilacja jest stosunkowo łatwa dla wszystkich.
Stereotyp drugi – dlaczego uchodźcy i emigranci nie wyjeżdżają do bogatych krajów islamskich? Odpowiem pytaniem na pytanie. A może ktoś mi pokaże gdzie takie kraje są? Katar, Kuwejt, Arabia Saudyjska, Zjednoczone Emiraty Arabskie rzeczywiście są bogatymi krajami. Ale tylko dla swoich obywateli. Czy znany jest komuś przypadek emigranta, podkreślam emigranta, który kiedyś wcześniej tam wyjechał i odniósł sukces – zaaklimatyzował się, zasymilował, pracuje, ma rodzinę i normalnie żyje? Pomijam tu ściąganych z całego świata pracowników kontraktowych – oni nie są emigrantami tylko „wynajętymi” przez instytucje tych państw specjalistami do pracy. Ja o takim nie słyszałem.
Wracamy więc do podstawowej przyczyny zachowań i dyskusji w sprawie emigrantów/uchodźców.
Według mnie, nasza reakcja i relacja w stosunku do dzisiejszych emigrantów ma podłoże i wynika tylko i wyłącznie z religii. A winnym tego jest historycznie katolicyzm.
Już tłumaczę o co chodzi. Państwo USA powstało tylko i wyłącznie z emigrantów, głównie pochodzących z Europy – Anglików, Francuzów, Holendrów. Ludzi o różnych wyznaniach religijnych – ewangelików, anglikanów, reformatorów, protestantów, katolików.
Prawdziwy mix religijny, który nie miał prawa, przez swoją różnorodność, zdominować w życiu obywatelskim i politycznym amerykańskiego państwa. Dzisiaj kwestie wyznaniowe są w Kanadzie czy w USA sprawą marginalną.
A jak to wygląda w Ameryce Południowej? Wszędzie tam, gdzie kolonizatorami byli katolicy, głównie Hiszpanie i Portugalczycy, narzucano rdzennym mieszkańcom Ameryki religię katolicką. Mieli do wyboru – albo śmierć albo krzyż. Indian wybito prawie do zera, niszcząc przy tym całe zaplecze kulturowe i religijne poszczególnych plemion. Analogicznie rzecz się miała w Australii.
Kolonizatorami kontynentu byli zesłani z Europy więźniowie, w tym katoliccy Irlandczycy i inni. I dopiero w latach 70-tych zeszłego wieku zmieniono politykę w stosunku do Aborygenów – australijskich autochtonów. Wcześniej ignorowano ich własny dorobek cywilizacyjny, tępiono zwyczaje, na siłę „cywilizowano” ich do standardów katolickiej Europy.
Takich przykładów historycznie jest więcej. To Kościół Katolicki, który przez tysiąclecia wbija nam do głów zaściankowe i ksenofobiczne podejście do innowierców, jednocześnie utwierdzając nas w przekonaniu, że katolik to brzmi dumnie, stoi za naszym dzisiejszym podejściem do uchodźców. Nie jesteśmy nauczeni szanować człowieka tylko za to że jest człowiekiem. Nigdy nie wpajano nam, że żeby oceniać trzeba najpierw poznać i zrozumieć. Przeciętnemu Polakowi na hasło „muzułmanin” widzi się obraz arabskiego dziecka w arafatce obwieszonego granatami w pasie Szahida, który ze słowami „Allah Akbar” detonuje się na środku pustyni. Nie znamy, bo nie chcemy znać, i nie mamy woli poznania, kultury islamu. Bo od wieków wmawia się nam, że jako katolicy jesteśmy lepsi od muzułmanów, prawosławnych, ewangelików czy wyznawców wiary Mojżeszowej.
Co należy zrobić?
W pierwszej kolejności należy wybrać i przygotować miejsca, w których będziemy mogli przyjąć stosunkowo szeroką rzeszę emigrantów, gdzie będą mogli mieszkać, szukać pracy, gdzie będą się mogli uczyć i przyzwyczajać się do polskiej specyfiki. W miejscach tych powinna być możliwość dokonania oceny i wyboru przez emigranta, czy chce zostać czy chce opuścić Polskę. Zakładam, że większość z nich zachowa się rozsądnie i wyjedzie (podobnie jak nasza młodzież) za lepszą przyszłością na Zachód. Ci jednak którzy zostaną, czy to z własnego wyboru czy też z jego braku, nie mogą odczuć, że są niechciani. Należy stworzyć im takie warunki, aby w sposób dowolny zasymilowali się w Polsce, ubogacając naszą świadomość o nowe wartości mało znanego nam świata i cywilizacji.
To co dzisiaj im przygotujemy, powinniśmy zrobić z takim zaangażowaniem i pieczołowitością, jakiej będziemy oczekiwać my sami, gdy przyjdzie nam kiedykolwiek emigrować.