Chciałbym aby obie "nasze” Panie miały swoje marzenie, np. marzenie aby być jak Margaret Thatcher. To próżne chciejstwo. Chcę zostać Posłem na Sejm RP z Nowoczesnej, więc nie mogę być w pełni obiektywny, ale rzeczywistość jaka jest każdy widzi. Widzi…?
Tu już chyba nie chodzi o to skąd jest Pani Kopacz czy Pani Szydło, ale o to, że obie Panie są bardzo słabe merytorycznie i zwyczajnie nie potrafią komunikować się z ludźmi. Zatraciły (o ile kiedyś ją miały) taką zwykłą umiejętność rozmawiania, tzn. płynnej i swobodnej wypowiedzi na temat, na który próbuję rozmawiać. Wyuczone slogany, banalne formułki, wzajemne oskarżania. Tego naprawdę nie da się słuchać. Ktoś wmówił kiedyś Polakom, że taka musi być polityka. Nie musi! Nie zgadzam się! Jakkolwiek banalnie to zabrzmi, zmieńmy to Szanowni Czytelnicy/Wyborcy 25 października choć trochę. W przeciwieństwo do majowych wyborów prezydenckich mamy wybór. Obok obu „naszych” Pań, szalonego muzyka i człowieka demolki (ten z muchą), jest bowiem Ryszard Petru i Barbara Nowacka. Mam przyjemność znać oboje i pomimo tego, że nie zgadzam się z wieloma gospodarczymi pomysłami P. Nowackiej, to wspaniale jest z nią rozmawiać, wie o czym mówi i potrafi słuchać. Z Ryszardem sprawa jest jeszcze prostsza, wie o czym mówi, potrafi słuchać, a jego myślenie o państwie, gospodarce, podatkach i finansowaniu religii, jest tożsame do mojego.
Słyszałem oczywiście, że finansują nas banki, że jesteśmy partią bogaczy, a kwiaty kwitną kiedy tylko dostrzegą na horyzoncie Ryszarda Petru. Prawda jest nieco bardziej banalna, od sześciu miesięcy pracujemy ciężko po 16 godzin na dobę, kampanię finansujemy z własnych pieniędzy, kredytu i tego co wpłaca nam sympatycy. Spotykamy się z ludźmi słuchając z jakimi borykają się problemami, budujemy struktury, robimy analizy dla naszych pomysłów, budujemy strategie dla poszczególnych sektorów: inwestycje, kapitał społeczny, infrastruktura etc., etc., to szaleńczo ciężka praca. Co najmniej raz w tygodniu widząc jednak w TV "nasze” Panie i wspomnianych dwóch „dżentelmenów”, zadaje sobie pytanie czy to ma jednak sens…? Czy Polacy chcą jednak prawdziwej zmiany, czy może tylko wydaje mi się, że jej chcą, bo dobrze im słuchać znanych banałów, gdyż jak wszyscy wiemy Polacy lubią słuchać piosenek, które już znają, ale rzeczywistość jaka jest każdy widzi.
Widzi…?
.
Słyszałem oczywiście, że finansują nas banki, że jesteśmy partią bogaczy, a kwiaty kwitną kiedy tylko dostrzegą na horyzoncie Ryszarda Petru. Prawda jest nieco bardziej banalna, od sześciu miesięcy pracujemy ciężko po 16 godzin na dobę, kampanię finansujemy z własnych pieniędzy, kredytu i tego co wpłaca nam sympatycy. Spotykamy się z ludźmi słuchając z jakimi borykają się problemami, budujemy struktury, robimy analizy dla naszych pomysłów, budujemy strategie dla poszczególnych sektorów: inwestycje, kapitał społeczny, infrastruktura etc., etc., to szaleńczo ciężka praca. Co najmniej raz w tygodniu widząc jednak w TV "nasze” Panie i wspomnianych dwóch „dżentelmenów”, zadaje sobie pytanie czy to ma jednak sens…? Czy Polacy chcą jednak prawdziwej zmiany, czy może tylko wydaje mi się, że jej chcą, bo dobrze im słuchać znanych banałów, gdyż jak wszyscy wiemy Polacy lubią słuchać piosenek, które już znają, ale rzeczywistość jaka jest każdy widzi.
Widzi…?
.