Ci z polskich kibiców, którzy po klapie na Euro 2012 dziękowali biało-czerwonym za porażkę na warszawskim Placu Defilad, zapewne odtrąbili po meczu z San Marino wielki sukces. Ja jednak ujrzałem kolejny żenujący mecz polskiej kadry, a Robertowi Lewandowskiemu doliczyłem kolejne 90 minut bez gola dla reprezentacji.
Trudno znaleźć tak przereklamowanego zawodnika w polskiej drużynie jak napastnik Borussii Dortmund, Robert Lewandowski. Głównym argumentem jego obrońców zawsze był fakt, że w polskiej kadrze "Lewy" ma znacznie słabszych kolegów z drużyny niż w Borussii Dortmund. Jak jednak wytłumaczyć fakt, że Lewandowski bramki nie był w stanie strzelić nawet San Marino? Potrafił to zrobić Łukasz Piszczek, potrafił Łukasz Teodorczyk, potrafił Jakub Kosecki w doliczonym czasie gry. Ale nie Lewandowski. Jedyne co zrobił polski napastnik to wykorzystał dwie jedenastki. Trafienie z gry? Wolne żarty. Pamiętajmy, że gdyby nasza kadra nie grała dzisiaj z amatorami, tych stałych fragmentów by nie było. A gdyby podczas rozgrzewki kontuzji nie nabawił się Błaszczykowski, nasz "najlepszy" napastnik nawet nie powąchałby piłki. Błaszczykowski nie kryje się specjalnie ze swoją niechęcią do klubowego kolegi i na pewno nie dałby mu okazji do "odblokowania" się.
Lewandowski nie radził sobie z Ukrainą jako dziewiątka – tak samo jak we wszystkich meczach od spotkania z Grecją na Euro. Z San Marino nie radził sobie również jako cofnięty napastnik/dziesiątka. Przez cały mecz Polak dograł jedną dobrą piłkę – w doliczonym czasie gry do Koseckiego. To efekt jego gry przeciwko ludziom, którzy w piłkę grają po pracy.
Lewandowski to tylko czubek góry lodowej. Nasza reprezentacja wygrała może i 5:0, ale skompromitowała się jeszcze bardziej niż z Ukrainą. Drużyna, która przeciwko hobbystom próbuje naciągnąć sędziego na rzut karny (Milik), która nie potrafi wybić piłki za linię końcową, gdy cierpi jeden z gości, zwyczajnie nie zasługuje na uwagę. Lewandowski przed dzisiejszym meczem miał 882 minuty w kadrze bez gola. Ja doliczam mu kolejne 90.
Lewandowski nie radził sobie z Ukrainą jako dziewiątka – tak samo jak we wszystkich meczach od spotkania z Grecją na Euro. Z San Marino nie radził sobie również jako cofnięty napastnik/dziesiątka. Przez cały mecz Polak dograł jedną dobrą piłkę – w doliczonym czasie gry do Koseckiego. To efekt jego gry przeciwko ludziom, którzy w piłkę grają po pracy.
Lewandowski to tylko czubek góry lodowej. Nasza reprezentacja wygrała może i 5:0, ale skompromitowała się jeszcze bardziej niż z Ukrainą. Drużyna, która przeciwko hobbystom próbuje naciągnąć sędziego na rzut karny (Milik), która nie potrafi wybić piłki za linię końcową, gdy cierpi jeden z gości, zwyczajnie nie zasługuje na uwagę. Lewandowski przed dzisiejszym meczem miał 882 minuty w kadrze bez gola. Ja doliczam mu kolejne 90.