Napięcie wokół katastrofy smoleńskiej znów sięga zenitu, co związane jest głównie z domniemanym wykryciem śladów trotylu na wraku tupolewa. Przekłada się to na ostry i pogłębiający się podział w społeczeństwie – na tych, którzy są już dzisiaj pewni, że doszło do zamachu oraz tych, którzy uważają, iż nie zaszło nic, co mogłoby podważyć ustalenia komisji Millera.
Niestety niewiele wskazuje na to, że napięcie to mogłoby zostać szybko rozładowane. Prokuratura zapowiada, że przedstawi wyniki prac swoich ekspertów dopiero za pół roku. Zmniejszenie tego napięcia mogłaby spowodować jedna rzecz - otwarta debata ekspertów, zajmujących się katastrofą. Z jednej strony mogłoby usiąść np. trzech członków komisji Millera, a z drugiej trzech ekspertów zespołu Antoniego Macierewicza, takich jak profesorowie Binienda, Nowaczyk czy Szuladziński.
Debata taka transmitowana byłaby w mediach elektronicznych, a jej zapis trafiłby do Internetu i na łamy prasy.
Oczywiście przekonanych do jednej czy drugiej wersji rezultat takiej debaty nie skłoni do refleksji. Pozwoli jednak wyrobić sobie pogląd tym, którzy skłaniają się ku wersji o zamachu lub wersji o wypadku, ale nie mają stuprocentowej pewności.
A takich jest najprawdopodobniej najwięcej.
Debata taka transmitowana byłaby w mediach elektronicznych, a jej zapis trafiłby do Internetu i na łamy prasy.
Oczywiście przekonanych do jednej czy drugiej wersji rezultat takiej debaty nie skłoni do refleksji. Pozwoli jednak wyrobić sobie pogląd tym, którzy skłaniają się ku wersji o zamachu lub wersji o wypadku, ale nie mają stuprocentowej pewności.
A takich jest najprawdopodobniej najwięcej.