Do 2022 roku na modernizację armii Polska chce wydać 130 miliardów złotych. Beneficjentami tych zleceń będą także polskie firmy, m.in. PGZ, który już dziś ma rozwiązania innowacyjne, często na skalę globalną. Są też inne niszowe rozwiązania, opracowywane przez takie spółki technologiczne jak PIT-RADWAR, którym bardzo uważnie przyglądają się Amerykanie.
Nie ma żadnych wątpliwości, że to nie brak pieniędzy jest największym zagrożeniem dla dlatego dość ambitnego planu unowocześnienia polskiej armii. Problemem jest wojskowa biurokracja. Noszą mundury, ale nie są żołnierzami. Latami nie widzieli poligonu i nie czuli prochu. Jednak opanowali sztukę przekładania dokumentów z miejsca na miejsce do perfekcji.
Wróćmy jednak do samej modernizacji. Należy zaznaczyć, że podczas przeprowadzonego przez MON w latach 2016-2017 Strategicznego Przeglądu Obronnego wskazano, że 10-letni horyzont jest niewystarczający w odniesieniu do procesu nabywania technologii obronnej i zaawansowanych systemów uzbrojenia.
Już w 2013 roku na ww. problemy wskazywał gen. Roman Polko. Bo w istocie planowanie i finanse w instytucjach wojskowych są niezmiernie ważne, ale też nie może być tak, że w jednostce organizacyjnej szkolącej żołnierzy jadących na misję, ma więcej do powiedzenia księgowy, niż de facto szef tej struktury.