"Polski biskup skazany za pedofilię" - wyobrażacie sobie tytuł w gazetach? Choć teoretycznie jest to możliwe, to dopóki państwo klęka, żaden prokurator nie odważy się postawić takiego zarzutu biskupowi.
Polski episkopat po raz kolejny nie potrafił zająć stanowiska w sprawie księży-pedofili. Biskupi zajmują się tym od dwóch lat, ale przez ten czas nie zdołali uzgodnić co zrobić, kiedy któryś z ich podwładnych popełni to przestępstwo. - Dopóki, któryś z biskupów nie zostanie zgwałcony, dopóty nie dotrze do biskupów jaka to tragedia – skomentował sprawę dominikanin o. Paweł Gurzyński. Ale kto będzie chciał gwałcić chorobliwie otyłego starca w sukience?
Nie jestem tak radykalny jak o. Gurzyński. Uważam, że biskupi nie pojmą wagi sprawy, dopóki któryś z nich nie zostanie skazany. Państwo ma do tego stosowny aparat prawny i najwyższy czas, by zaczęło z niego korzystać.
Jeżeli biskup, powziął wiadomość o przestępstwie popełnionym przez księdza, jak każdy obywatel powinien o tym zawiadomić organa ścigania, a nie zastanawiać się, czy to będzie dobre czy złe. W przeciwnym razie najprawdopodobniej popełnia co najmniej jedno z dwóch przewidzianych polskim prawem przestępstw: poplecznictwa lub pomocnictwa.
Poplecznictwo polega na (mówiąc w dużym skrócie) udzieleniu sprawcy pomocy w uniknięciu odpowiedzialności karnej. Z pomocnictwem zaś mamy do czynienia wtedy kiedy np.biskup przenosi księdza pedofila do innej parafii, a ten ponownie popełnia to przestępstwo. Biskup potrafi bowiem przewidzieć skutki swojego działania i się na nie godzi. W ostateczności można także skazać go za współudział, ponieważ przeniesienie księdza stało się jednym z warunków, które umożliwiły mu popełnienie po raz kolejny czynu zabronionego.
Z odpowiedzialności zwolnieni są jedynie członkowie najbliższej rodziny. Trzeba by zatem udowodnić, że biskup chronił księdza ponieważ ten był jego synem lub kochankiem.
Czekam na zdolnych prawników i odważnych prokuratorów.
Nie jestem tak radykalny jak o. Gurzyński. Uważam, że biskupi nie pojmą wagi sprawy, dopóki któryś z nich nie zostanie skazany. Państwo ma do tego stosowny aparat prawny i najwyższy czas, by zaczęło z niego korzystać.
Jeżeli biskup, powziął wiadomość o przestępstwie popełnionym przez księdza, jak każdy obywatel powinien o tym zawiadomić organa ścigania, a nie zastanawiać się, czy to będzie dobre czy złe. W przeciwnym razie najprawdopodobniej popełnia co najmniej jedno z dwóch przewidzianych polskim prawem przestępstw: poplecznictwa lub pomocnictwa.
Poplecznictwo polega na (mówiąc w dużym skrócie) udzieleniu sprawcy pomocy w uniknięciu odpowiedzialności karnej. Z pomocnictwem zaś mamy do czynienia wtedy kiedy np.biskup przenosi księdza pedofila do innej parafii, a ten ponownie popełnia to przestępstwo. Biskup potrafi bowiem przewidzieć skutki swojego działania i się na nie godzi. W ostateczności można także skazać go za współudział, ponieważ przeniesienie księdza stało się jednym z warunków, które umożliwiły mu popełnienie po raz kolejny czynu zabronionego.
Z odpowiedzialności zwolnieni są jedynie członkowie najbliższej rodziny. Trzeba by zatem udowodnić, że biskup chronił księdza ponieważ ten był jego synem lub kochankiem.
Czekam na zdolnych prawników i odważnych prokuratorów.