Najnowszy raport ONZ na temat handlu ludźmi rozbija nasze złudzenia – proceder ten nie występuje tylko w trzecim świecie, ale również na masową skalę u nas, w Europie.
Patrząc z perspektywy historycznej my Polacy i Europejczycy mamy powody do dumy. Niewolnictwo w Polsce zostało zakazane w XV wieku i to pomimo tego, iż w niektórych częściach Europy Zachodniej był to wówczas dość popularny proceder. Z czasem także i tam niewolnictwo zostało zlikwidowane i Europa z obrzydzeniem patrzyła na Stany Zjednoczone, gdzie zjawisko to trwało najdłuższej. Niewolnictwo nie pasuje do cywilizowanego świata i humanizmu.
Gdyby spytać przeciętnego Europejczyka czy na jego kontynencie jest niewolnictwo, ten zdziwiony odpowiedziałby, że oczywiście nie. Niewolnictwo kojarzy się nam z dawnymi, mrocznymi czasami, wiekami pogardy dla innego człowieka. Albo z zapyziałymi krajami trzeciego świata. Teraz przecież mamy sądy, policję i ochronę praw człowieka, gwarantowaną licznymi ustawami i międzynarodowymi konwencjami. Raport agendy ONZ niszczy to wyobrażenie – nie mamy się z czego cieszyć, a nasze wyobrażenia to bajka, która została stworzona albo z niewiedzy, albo by zabić wyrzuty sumienia.
Raport poraża swoimi liczbami i pokazuje jak bardzo nasze wyobrażenie na temat braku niewolnictwa jest błędne. Przestępcy zarabiają na handlu ludźmi trzy miliardy dolarów rocznie. W samej tylko Europie. Około 140 tysięcy osób jest zmuszanych do niewolniczej pracy, a 2,4 miliona osób jest ofiarami handlu żywym towarem. Według danych amerykańskiego Departamentu Stanu na świecie jest od 4 do 27 milionów niewolników. Nie jest zaskoczeniem, że 80 procent ofiar to kobiety i dziewczynki. Handel żywym towarem to jedno z najbardziej dochodowych i popularnych przestępstw międzynarodowych grup na Starym Kontynencie. Większość ofiar pochodzi z Bałkanów i obszaru dawnego Związku Sowieckiego, gdzie najłatwiej o atrakcyjne, ale jednocześnie biedne kobiety, które marzą o lepszym życiu.
Można pocieszyć się, że to i tak niewiele w porównaniu z innymi regionami świata – z Azją, Afryką i Ameryką Południową. To prawda, w porównaniu z nimi Stary Kontynent wypada całkiem nieźle. Ale cóż z tego, skoro każdego roku tysiące osób i tak cierpi z powodu niewolnictwa? Procederu nigdy się nie zlikwiduje, ale można go ograniczyć. Duża w tym rola Unii Europejskiej, która musi złagodzić ograniczenia w zakresie pracy policji i jej międzynarodowej współpracy. Przestępcy nie znają granic, policja też nie powinna. A europejskie społeczeństwa powinny przyjąć do wiadomości, że niewolnictwo to także i nasz problem. I to bardzo wstydliwy.
Gdyby spytać przeciętnego Europejczyka czy na jego kontynencie jest niewolnictwo, ten zdziwiony odpowiedziałby, że oczywiście nie. Niewolnictwo kojarzy się nam z dawnymi, mrocznymi czasami, wiekami pogardy dla innego człowieka. Albo z zapyziałymi krajami trzeciego świata. Teraz przecież mamy sądy, policję i ochronę praw człowieka, gwarantowaną licznymi ustawami i międzynarodowymi konwencjami. Raport agendy ONZ niszczy to wyobrażenie – nie mamy się z czego cieszyć, a nasze wyobrażenia to bajka, która została stworzona albo z niewiedzy, albo by zabić wyrzuty sumienia.
Raport poraża swoimi liczbami i pokazuje jak bardzo nasze wyobrażenie na temat braku niewolnictwa jest błędne. Przestępcy zarabiają na handlu ludźmi trzy miliardy dolarów rocznie. W samej tylko Europie. Około 140 tysięcy osób jest zmuszanych do niewolniczej pracy, a 2,4 miliona osób jest ofiarami handlu żywym towarem. Według danych amerykańskiego Departamentu Stanu na świecie jest od 4 do 27 milionów niewolników. Nie jest zaskoczeniem, że 80 procent ofiar to kobiety i dziewczynki. Handel żywym towarem to jedno z najbardziej dochodowych i popularnych przestępstw międzynarodowych grup na Starym Kontynencie. Większość ofiar pochodzi z Bałkanów i obszaru dawnego Związku Sowieckiego, gdzie najłatwiej o atrakcyjne, ale jednocześnie biedne kobiety, które marzą o lepszym życiu.
Można pocieszyć się, że to i tak niewiele w porównaniu z innymi regionami świata – z Azją, Afryką i Ameryką Południową. To prawda, w porównaniu z nimi Stary Kontynent wypada całkiem nieźle. Ale cóż z tego, skoro każdego roku tysiące osób i tak cierpi z powodu niewolnictwa? Procederu nigdy się nie zlikwiduje, ale można go ograniczyć. Duża w tym rola Unii Europejskiej, która musi złagodzić ograniczenia w zakresie pracy policji i jej międzynarodowej współpracy. Przestępcy nie znają granic, policja też nie powinna. A europejskie społeczeństwa powinny przyjąć do wiadomości, że niewolnictwo to także i nasz problem. I to bardzo wstydliwy.