Deklaracja zawieszenia broni w Syrii może doprowadzić do wstrzymania przemocy tylko na krótką chwilę. Żadna bowiem ze stron nie zamierza rezygnować.
Z pomocą ONZ uzyskano zawieszenie broni w Syrii. Ponoć powstańcy z Homs i prezydent Baszar al Assad, ciągle sprawujący władzę ze stołecznego Damaszku, porozumieli się w tej sprawie – wojska reżimowe mają opuścić strefę walk, a bojówki wstrzymać operacje zbrojne. Z jednej strony to oczywiście dobra wiadomość. Z drugiej jednak niewiele z niej wynika.
Pozytyw zawieszenia broni jest oczywisty – brak dalszych walk oznacza brak kolejnych ofiar wśród ludności cywilnej, która jak zawsze jest najbardziej pokrzywdzona. Ewentualny sukces byłby tym większy, gdyby cywilom faktycznie pomóc. Niestety, nikomu póki co nie udało się uzgodnić przeprowadzenia akcji humanitarnej na dużą skalę – dostarczenia pomocy medycznej potrzebującym, żywności, a nawet zorganizowania akcji ewakuacyjnej dla chociażby części z ofiar wojny domowej.
Niemniej jednak trudno nie zauważyć, że zawieszenie broni niczego tak naprawdę nie zmienia. Walki trwają przecież nadal, a liczba domniemanych ofiar (niestety, w obliczu trwającej medialno – politycznej wojny psychologiczno – propagandowej nie sposób dokonać weryfikacji informacji) Baszar al Assad nie zamierza przecież rezygnować, podobnie zresztą jak opozycja – obie strony zapewne wykorzystają czas względnego pokoju (optymistycznie zakładając, że faktycznie uda się porozumienie długo przy życiu utrzymać) nie do prób negocjacji, lecz do wzmocnienia swojej pozycji, odbudowania siły, by w momencie wznowienia walk zadać znienawidzonemu nieprzyjacielowi mocny cios. Znamienny jest fakt, iż wojska syryjskie nie wycofały ciężkiego uzbrojenia, a tak zakładało porozumienie.
Trudno chociażby spodziewać się, by w najbliższym czasie Zachód przyjął jednolity, zdecydowany pogląd w kwestii syryjskiego kryzysu. Ostatnia seria spotkań w tej sprawie pokazała jak różne są opinie – w konsekwencji Zachód ani nie wzywa do obalenia al Assada, by ustąpił, ani też nie dozbraja opozycji. Decyzja ze Stambułu, by opozycji przekazać środki łączności, to jedynie udawanie stanowczości. Czy zawieszenie broni może zmienić taką bierną postawę? Raczej nie, a nawet wręcz przeciwnie – państwa skupione wokół tak zwanego bloku Przyjaciół Syrii będą starały się czekać na dalszy rozwój sytuacji. Nawet jeśli uzgodnią wspólne stanowisko to do podjęcia konkretnych kroków potrzeba jest zgoda zarówno Federacji Rosyjskiej jak i Chin. Tylko wtedy mogłoby dojść do faktycznego przełomu w kryzysie syryjskim.
Zawieszenie broni przyniosłoby jakieś pozytywne konsekwencje, gdyby chociaż doszło do zjednoczenia syryjskiej opozycji, a ta jest nie mniej podzielona niż Zachód. Jeśli wierzyć prasie to silną w niej pozycję zajmują nie tylko demokratyczni i względnie liberalni opozycjoniści, ale także muzułmańscy radykałowie, ponoć powiązani z al Kaidą. Póki co nie wiadomo nawet kto jest tam siłą dominującą. Pozostaje więc liczyć, że podczas chwilowej przerwy od walk uzyskamy odpowiedzieć na chociaż jedno pytanie – kto tak naprawdę tworzy opozycję wobec syryjskiego reżimu. Więcej po przerwie spodziewać się nie można.
Pozytyw zawieszenia broni jest oczywisty – brak dalszych walk oznacza brak kolejnych ofiar wśród ludności cywilnej, która jak zawsze jest najbardziej pokrzywdzona. Ewentualny sukces byłby tym większy, gdyby cywilom faktycznie pomóc. Niestety, nikomu póki co nie udało się uzgodnić przeprowadzenia akcji humanitarnej na dużą skalę – dostarczenia pomocy medycznej potrzebującym, żywności, a nawet zorganizowania akcji ewakuacyjnej dla chociażby części z ofiar wojny domowej.
Niemniej jednak trudno nie zauważyć, że zawieszenie broni niczego tak naprawdę nie zmienia. Walki trwają przecież nadal, a liczba domniemanych ofiar (niestety, w obliczu trwającej medialno – politycznej wojny psychologiczno – propagandowej nie sposób dokonać weryfikacji informacji) Baszar al Assad nie zamierza przecież rezygnować, podobnie zresztą jak opozycja – obie strony zapewne wykorzystają czas względnego pokoju (optymistycznie zakładając, że faktycznie uda się porozumienie długo przy życiu utrzymać) nie do prób negocjacji, lecz do wzmocnienia swojej pozycji, odbudowania siły, by w momencie wznowienia walk zadać znienawidzonemu nieprzyjacielowi mocny cios. Znamienny jest fakt, iż wojska syryjskie nie wycofały ciężkiego uzbrojenia, a tak zakładało porozumienie.
Trudno chociażby spodziewać się, by w najbliższym czasie Zachód przyjął jednolity, zdecydowany pogląd w kwestii syryjskiego kryzysu. Ostatnia seria spotkań w tej sprawie pokazała jak różne są opinie – w konsekwencji Zachód ani nie wzywa do obalenia al Assada, by ustąpił, ani też nie dozbraja opozycji. Decyzja ze Stambułu, by opozycji przekazać środki łączności, to jedynie udawanie stanowczości. Czy zawieszenie broni może zmienić taką bierną postawę? Raczej nie, a nawet wręcz przeciwnie – państwa skupione wokół tak zwanego bloku Przyjaciół Syrii będą starały się czekać na dalszy rozwój sytuacji. Nawet jeśli uzgodnią wspólne stanowisko to do podjęcia konkretnych kroków potrzeba jest zgoda zarówno Federacji Rosyjskiej jak i Chin. Tylko wtedy mogłoby dojść do faktycznego przełomu w kryzysie syryjskim.
Zawieszenie broni przyniosłoby jakieś pozytywne konsekwencje, gdyby chociaż doszło do zjednoczenia syryjskiej opozycji, a ta jest nie mniej podzielona niż Zachód. Jeśli wierzyć prasie to silną w niej pozycję zajmują nie tylko demokratyczni i względnie liberalni opozycjoniści, ale także muzułmańscy radykałowie, ponoć powiązani z al Kaidą. Póki co nie wiadomo nawet kto jest tam siłą dominującą. Pozostaje więc liczyć, że podczas chwilowej przerwy od walk uzyskamy odpowiedzieć na chociaż jedno pytanie – kto tak naprawdę tworzy opozycję wobec syryjskiego reżimu. Więcej po przerwie spodziewać się nie można.