Ten Kwaśniewski to się w ogóle zachować nie potrafi. Nie, nie mam na myśli wynagrodzenia, jakie (podobno) pobiera od firm Jana Kulczyka i Wiktora Pińczuka. Byli prezydenci, premierzy w ten sposób służą swoją wiedzą – przede wszystkim sobie, nadrabiając lata spędzone na budżetowej pensji. To praktyka powszechna, akceptowana w całym zachodnim świecie. Jeśli ktoś ma wątpliwości, niech przejrzy listę czołowych polityków, którzy tak robią. Będzie to długa lista.
Niestosowność zachowania byłego prezydenta polega na tym, że nie uchyla się on od pomocy i patronowania różnym przedsięwzięciom, jakie na lewo od Platformy powstają lub powstać mogą. Póki te przedsięwzięcia ograniczały się do starego, PRL-owskiej jeszcze produkcji kociołka politycznego – niebezpieczeństwa nie było, bo kociołek nieduży a i denko lekko przepalone.
Ale połączenie (realne czy tylko hipotetyczne) doświadczenia ekipy Kwaśniewskiego i energii i świeżości Ruchu Palikota mogłoby dać coraz bardziej poirytowanym wyborcom PO dobrą odpowiedź na pytanie: kto, jak nie Tusk?
Odejście Marka Siwca z SLD zmusiło i Platformę i SLD do poważnego rozpatrywania takiego wariantu.
Po serii rytualnych zaklęć, sprowadzających się do tego, że Siwiec musiał zwariować, doszło do dwóch interesujących zdarzeń.
SLD zainteresowało się postacią Edwarda Gierka a Gazeta Wyborcza zainteresowała się postacią Aleksandra Kwaśniewskiego. Sądząc po konsekwencji, z jaką kierownictwo SLD forsuje ten pomysł, mimo masowej krytyki, z jaką się on wśród dziennikarzy i polityków spotkał – projekt jest gruntownie przemyślany. Partia chce skoncentrować się w tym roku na wyborcach z sentymentem wspominających lata 70’ – dzisiejszych sześćdziesięcio- i siedemdziesięciolatkach.
To liczny, zdyscyplinowany elektorat, dający szansę na osiągnięcie 10% w całym kraju a 15% tam, gdzie są szczególne powody do tęsknoty za I sekretarzem – zwłaszcza na Śląsku. Ale równocześnie ten ruch zamyka SLD w getcie partii postkomunistycznej, bazującej na sentymencie do PRL. Trudno mi sobie wyobrazić, żeby w ramach obchodów Roku Gierka do SLD wrócili ci wyborcy PO, którzy kiedyś głosowali na Aleksandra Kwaśniewskiego i SLD w 2001 roku, dając w sumie 41% poparcia a do których Leszek Miller apelował niedawno: wyborcy lewicy, wracajcie do SLD. To jest wasz dom!
To podwójnie dobra wiadomość dla kierownictwa PO: oznacza zatamowanie odpływu wyborców w tamtą stronę i w związku z tym ułożenie sobie współpracy z SLD w myśl zasady: wy zagospodarujecie elektorat postkomunistyczny a my zajmiemy się resztą. A stąd tylko krok do realnej współpracy.
Jest tylko kłopot z Aleksandrem Kwaśniewskim. To polityk wyrastający z PRL, o którym jednak nie sposób powiedzieć, że jest apologetą tamtego systemu. Zabiegi o proklamowanie Roku Gierka na pewno go do SLD zniechęcą, bo byłyby zaprzeczeniem jego metody uprawiania polityki, którą było otwieranie się na inne środowiska i próby budowy porozumień a nie zamykanie się w swoim obozie.
Jeśli zabraknie Kwaśniewskiego lub przynajmniej jego ludzi wiadomo, że nie powstanie prawdziwa alternatywa dla PO. Trzeba więc albo Kwaśniewskiego zniechęcić albo obrzydzić. "Pieniądze od polskiego oligarchy” to historyjka, która wyjątkowo dobrze realizuje obydwa te cele.
Ale przecież nie o pieniądze chodzi. W tej samej radzie zasiada obok Kwaśniewskiego były prezydent Niemiec, H.Kohler, w których Kulczyk także robi interesy a radzie innej fundacji związanej z rodziną Kulczyków – Green Cross Poland, przewodniczy inny polski prezydent – Lech Wałęsa, pewnie też nie za darmo. I wiadomo o tym od dawna.
Chodzi o moment, w którym się ten temat pojawił i kto go ciągnie. Moment opisałem. Zaskakuje, że na takie prewencyjne uderzenie zdecydowała się Gazeta Wyborcza, która do tej pory przychylnie komentowała działania byłego prezydenta. Czasy się jednak zmieniają. Przynajmniej wiadomo, że Gazecie nie jest wszystko jedno, czy Kwaśniewski do polityki wróci czy nie. Ich prawo. Ale pominięcie informacji o Kohlerze i Wałęsie – to rzeczywiście kwestia smaku. Czekam na kolejne rewelacje, bo widać, że rok 2013 nudny nie będzie.
Ale połączenie (realne czy tylko hipotetyczne) doświadczenia ekipy Kwaśniewskiego i energii i świeżości Ruchu Palikota mogłoby dać coraz bardziej poirytowanym wyborcom PO dobrą odpowiedź na pytanie: kto, jak nie Tusk?
Odejście Marka Siwca z SLD zmusiło i Platformę i SLD do poważnego rozpatrywania takiego wariantu.
Po serii rytualnych zaklęć, sprowadzających się do tego, że Siwiec musiał zwariować, doszło do dwóch interesujących zdarzeń.
SLD zainteresowało się postacią Edwarda Gierka a Gazeta Wyborcza zainteresowała się postacią Aleksandra Kwaśniewskiego. Sądząc po konsekwencji, z jaką kierownictwo SLD forsuje ten pomysł, mimo masowej krytyki, z jaką się on wśród dziennikarzy i polityków spotkał – projekt jest gruntownie przemyślany. Partia chce skoncentrować się w tym roku na wyborcach z sentymentem wspominających lata 70’ – dzisiejszych sześćdziesięcio- i siedemdziesięciolatkach.
To liczny, zdyscyplinowany elektorat, dający szansę na osiągnięcie 10% w całym kraju a 15% tam, gdzie są szczególne powody do tęsknoty za I sekretarzem – zwłaszcza na Śląsku. Ale równocześnie ten ruch zamyka SLD w getcie partii postkomunistycznej, bazującej na sentymencie do PRL. Trudno mi sobie wyobrazić, żeby w ramach obchodów Roku Gierka do SLD wrócili ci wyborcy PO, którzy kiedyś głosowali na Aleksandra Kwaśniewskiego i SLD w 2001 roku, dając w sumie 41% poparcia a do których Leszek Miller apelował niedawno: wyborcy lewicy, wracajcie do SLD. To jest wasz dom!
To podwójnie dobra wiadomość dla kierownictwa PO: oznacza zatamowanie odpływu wyborców w tamtą stronę i w związku z tym ułożenie sobie współpracy z SLD w myśl zasady: wy zagospodarujecie elektorat postkomunistyczny a my zajmiemy się resztą. A stąd tylko krok do realnej współpracy.
Jest tylko kłopot z Aleksandrem Kwaśniewskim. To polityk wyrastający z PRL, o którym jednak nie sposób powiedzieć, że jest apologetą tamtego systemu. Zabiegi o proklamowanie Roku Gierka na pewno go do SLD zniechęcą, bo byłyby zaprzeczeniem jego metody uprawiania polityki, którą było otwieranie się na inne środowiska i próby budowy porozumień a nie zamykanie się w swoim obozie.
Jeśli zabraknie Kwaśniewskiego lub przynajmniej jego ludzi wiadomo, że nie powstanie prawdziwa alternatywa dla PO. Trzeba więc albo Kwaśniewskiego zniechęcić albo obrzydzić. "Pieniądze od polskiego oligarchy” to historyjka, która wyjątkowo dobrze realizuje obydwa te cele.
Ale przecież nie o pieniądze chodzi. W tej samej radzie zasiada obok Kwaśniewskiego były prezydent Niemiec, H.Kohler, w których Kulczyk także robi interesy a radzie innej fundacji związanej z rodziną Kulczyków – Green Cross Poland, przewodniczy inny polski prezydent – Lech Wałęsa, pewnie też nie za darmo. I wiadomo o tym od dawna.
Chodzi o moment, w którym się ten temat pojawił i kto go ciągnie. Moment opisałem. Zaskakuje, że na takie prewencyjne uderzenie zdecydowała się Gazeta Wyborcza, która do tej pory przychylnie komentowała działania byłego prezydenta. Czasy się jednak zmieniają. Przynajmniej wiadomo, że Gazecie nie jest wszystko jedno, czy Kwaśniewski do polityki wróci czy nie. Ich prawo. Ale pominięcie informacji o Kohlerze i Wałęsie – to rzeczywiście kwestia smaku. Czekam na kolejne rewelacje, bo widać, że rok 2013 nudny nie będzie.