Służba, na której czele stoi Paweł Wojtunik udowodniła, że nie trzeba organizować spektakularnych akcji medialnych i wywoływać skandali, żeby skutecznie walczyć z korupcją.
Infoafera – jak media krzyknęły serię zatrzymań urzędników państwowych i przedsiębiorców w związku z nieprawidłowościami przy rozstrzyganiu lukratywnych rządowych przetargów – od kilkunastu dni nie schodzi z czołówek gazet i rozgrzewa głowy polityków. Jak zwykle w takich sytuacjach pojawiają się pomysły na powołanie komisji śledczej, bo to pomogłoby opozycji do końca zgrillować rządzącą ekipę. Żadne inne uzasadnienie dla takiej komisji w obecnej sytuacji nie istnieje.
Centralne Biuro Antykorupcyjne od chwili powołania tej służby w 2006 roku przez kilkanaście miesięcy nie dawało Polakom o sobie zapomnieć. Jego ówczesny szef Mariusz Kamiński lubował się w spektakularnych zatrzymaniach i prezentowaniu ich przebiegu w świetle telewizyjnych reflektorów. CBA kierowało swoje kroki do znanego chirurga Mirosława G., znanej głownie z tego że była żoną Cezarego Pazury Weroniki Marczuk, byłej posłanki PO Beaty Rawickiej, węszyło wokół interesów małżeństwa Kwaśniewskich latem 2007 roku chciało wrobić w korupcyjny spisek wicepremiera w rządzie Pis-Samoobrona-LPR Andrzeja Leppera. Wyniki zakończonych już postępowań pozwalają otwarcie postawić tezę, że szum medialny wywoływany przez CBA nie był godny wykrytych w latach 2006-2007 „afer”, z których część okryta została niesławą szytych grubymi nićmi i nie zawsze z poszanowaniem prawa prowokacji.
Od października 2009 roku na czele CBA stoi Paweł Wojtunik. Przez minione cztery lata Biuro całkowicie zmieniło model działania. Stroni od dzielenia się z mediami materiałami operacyjnym, z rzadka organizuje konferencje prasowe, co w oczach opozycji dowodzi wręcz, że walka z korupcją została w Polsce zawieszona i łapówkarstwo cieszy się cichym przyzwoleniem władz.
Osobiście miałem okazję poznać Pawła Wojtunika podczas prac w tzw. komisji ds. nacisków, przez którą był przesłuchiwany w kancelarii tajnej. Od tamtych spotkań nie mam wątpliwości, że CBA działa w sposób przemyślany, skuteczny i ani na chwilę nie traci z oczu celów, postawionych przez ustawodawcę. Paweł Wojtunik to znakomity fachowiec, człowiek niezwykle konkretny, mówiący nie więcej niż trzeba, ale nade wszystko ceniący operowanie konkretami. Ostatnie zatrzymania niemal 40 urzędników i przedsiębiorców dowodzą, że CBA jest dziś być może jedyną formacją, zdolną do skutecznej walki z rakiem korupcji. Wszystko wskazuje, że materiał dotyczący „infoafery” został przygotowany na tyle skrupulatnie, że prokuratura będzie miała ułatwione zadanie w doprowadzeniu swojego śledztwa do sądowego finału.
A to oznacza, że nie ma uzasadnienia dla powoływania komisji śledczej. Jest to organ nadzwyczajny, po który posłowie powinni sięgać, gdy z patologiami nie radzą sobie powołane do ich zwalczania instytucje państwa. W tej sytuacji nic na to nie wskazuje, ponieważ obecne kierownictwo CBA ma opanowane „abecadło” działań operacyjnych i potrafi wykonywać swoje zadania także w odniesieniu do urzędników najwyższego szczebla.
Centralne Biuro Antykorupcyjne od chwili powołania tej służby w 2006 roku przez kilkanaście miesięcy nie dawało Polakom o sobie zapomnieć. Jego ówczesny szef Mariusz Kamiński lubował się w spektakularnych zatrzymaniach i prezentowaniu ich przebiegu w świetle telewizyjnych reflektorów. CBA kierowało swoje kroki do znanego chirurga Mirosława G., znanej głownie z tego że była żoną Cezarego Pazury Weroniki Marczuk, byłej posłanki PO Beaty Rawickiej, węszyło wokół interesów małżeństwa Kwaśniewskich latem 2007 roku chciało wrobić w korupcyjny spisek wicepremiera w rządzie Pis-Samoobrona-LPR Andrzeja Leppera. Wyniki zakończonych już postępowań pozwalają otwarcie postawić tezę, że szum medialny wywoływany przez CBA nie był godny wykrytych w latach 2006-2007 „afer”, z których część okryta została niesławą szytych grubymi nićmi i nie zawsze z poszanowaniem prawa prowokacji.
Od października 2009 roku na czele CBA stoi Paweł Wojtunik. Przez minione cztery lata Biuro całkowicie zmieniło model działania. Stroni od dzielenia się z mediami materiałami operacyjnym, z rzadka organizuje konferencje prasowe, co w oczach opozycji dowodzi wręcz, że walka z korupcją została w Polsce zawieszona i łapówkarstwo cieszy się cichym przyzwoleniem władz.
Osobiście miałem okazję poznać Pawła Wojtunika podczas prac w tzw. komisji ds. nacisków, przez którą był przesłuchiwany w kancelarii tajnej. Od tamtych spotkań nie mam wątpliwości, że CBA działa w sposób przemyślany, skuteczny i ani na chwilę nie traci z oczu celów, postawionych przez ustawodawcę. Paweł Wojtunik to znakomity fachowiec, człowiek niezwykle konkretny, mówiący nie więcej niż trzeba, ale nade wszystko ceniący operowanie konkretami. Ostatnie zatrzymania niemal 40 urzędników i przedsiębiorców dowodzą, że CBA jest dziś być może jedyną formacją, zdolną do skutecznej walki z rakiem korupcji. Wszystko wskazuje, że materiał dotyczący „infoafery” został przygotowany na tyle skrupulatnie, że prokuratura będzie miała ułatwione zadanie w doprowadzeniu swojego śledztwa do sądowego finału.
A to oznacza, że nie ma uzasadnienia dla powoływania komisji śledczej. Jest to organ nadzwyczajny, po który posłowie powinni sięgać, gdy z patologiami nie radzą sobie powołane do ich zwalczania instytucje państwa. W tej sytuacji nic na to nie wskazuje, ponieważ obecne kierownictwo CBA ma opanowane „abecadło” działań operacyjnych i potrafi wykonywać swoje zadania także w odniesieniu do urzędników najwyższego szczebla.