Ależ, Boże broń, tytuł ten nie jest jakąkolwiek aluzją do czegokolwiek ze świata polityki! A gdzie tam. Zresztą pewnie nikt by mnie o to nie podejrzewał…
Tytuł tekstu zaczerpnąłem z książki mojego kolegi z rządu, ministra nauki i szkolnictwa wyższego – nie, nie, bynajmniej nie chodzi o doktora Jarosława Gowina, tylko o profesora Andrzeja Wiszniewskiego. Gowin był rektorem prywatnej uczelni w Krakowie, a Wiszniewski, działacz „Solidarności”, rektorem Politechniki Wrocławskiej.
Mało kto dzisiaj o tym pamięta, ale to właśnie profesor Wiszniewski był główną alternatywą personalną dla profesora Buzka, gdy decydowało się, kto będzie z ramienia Akcji Wyborczej „Solidarność” Prezesem Rady Ministrów. Nawet na klubie parlamentarnym AWS przeprowadziliśmy głosowanie. Wiem, bom brał w nim udział. Następnie doszło do sytuacji – w demokratycznych, a nawet w mało demokratycznych wyborach mało spotykanej: nie powołano komisji skrutacyjnej, a głosy osobiście przeliczał przewodniczący NSZZ „Solidarność” i szef klubu AWS Marian Krzaklewski. Po czym ogłosił wynik, ze wygrał Buzek, ale nikt z nas nie usłyszał, ile głosów otrzymał on, a ile kontrkandydat z Wrocławia. Następnie kartki zniszczono.
Dzisiaj, gdyby tak postąpiono w jakiejkolwiek formacji politycznej w Polsce, byłby mega-skandal, ale wtedy … posarkaliśmy, posarkaliśmy i jakoś przeszliśmy nad tym do porządku dziennego.
A więc: Pokora i Skromność (uczciwie mówiąc: „czyli PiS” to już dodałem od siebie, bo tego jednak w tytule rozdziału Wiszniewskiego nie było…).
Polskie przysłowie mówi: „Skromność zdobi młodzieńca” (inna wersja: „skromność ozdoba dziewczęcia”). Cóż, chyba raczej nie tych młodzieńców współczesnych, bo co jak co, dla młodych ludzi czy w polityce, czy w biznesie skromność to dziś raczej pojęcie mało znane – a jeśli już, to deficytowe. Z drugiej strony jednak, może owi młodzi ludzie znają dość trafne spostrzeżenia amerykańskiego pisarza Edgara Watsona Howe’a (1853-1937),iż „skromny człowiek jest zazwyczaj podziwiany, pod warunkiem, że ludzie o nim usłyszą”…
Myśliciel Wolter, a jednocześnie jurgieltnik carycy Katarzyny, francuski filozof na rosyjskim żołdzie pewnie myślał o sobie pisząc: „łatwe, a mimo to wspaniałe, być skromnym, gdy się jest wielkim”. Francuz skromny nie był na pewno, a w dostrzeżeniu w nim wielkości jakoś mi przeszkadza lektura jego wiernopoddańczych listów, które pisał do rosyjskiego dworu.
Żydowska maksyma mówi, iż: „popisywanie się własną wiedzą i własną cnotą jest po prostu wulgarne”. Zgadzam się z tym w połowie, bo – przyznaję – dość często popisuję się własną wiedzą. W temacie „cnota” jestem za to znacznie bardziej skromny (skromny we właściwym tego słowa znaczeniu).
„Nic nie jest wspanialsze od prawdziwej skromności i nic wstrętniejszego do fałszywej” – tak orzekł angielski polityk, uchodzący za ojca nowoczesnego dziennikarstwa Joseph Addison(1672-1719).
Nie chcę wchodzić ani w polemikę, ani w licytację, ale najbliższe jest mi inne stare polskie powiedzenie, iż „nadmierna skromność jest przejawem pychy”.
Stąd też z zasady twardo unikam bycia skromnym...
Ale co do pokory, to proszę bardzo, a jakże – jestem. Przynajmniej czasami. Nie za często, bo jak mówi inne polskie przysłowie, także w tej kwestii „nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu”...
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.