W koalicji rządowej zatrzeszczało. Słychać oficjalnie i nieoficjalnie o różnych pretensjach. Co ja na to? Spokojnie. I ten spokój zalecam. To już przecież Napoleon I Bonaparte – tak, ten sam, co w naszym Hymnie Narodowym, mówił: „Kiedy ludzie przestają się skarżyć, to znaczy, że przestali myśleć”.
Oczywiście ten medal ma dwie strony. Awers jest Napoleona, a rewers Seneki. Tenże głosił: „Szczególnie należy unikać melancholików i malkontentów, którzy znajdują przyjemność w narzekaniu z każdego powodu. Choćby się było pewnym lojalności i życzliwości takiego człowieka, to jednak wzburzony i stale rozżalony na wszystko jest wrogiem naszego spokoju”.
Jak widać, Cesarz Francuzów, a nawet starożytni Rzymianie przewidzieli wszystko. Także to, co dzieje się w Polsce A. D. 2020.
W rzeczy samej, trochę trosk i zmartwień krążyło wokół koalicyjnego – dotychczas – lodołamacza. Tymczasem trzeba powiedzieć w końcu jasno i otwarcie, że do politycznych sukcesów potrzeba, obok stu innych czynników także po prostu zwykłego szczęścia. Albo się go ma albo się go nie ma. Wspomniany już Napoleon Bonaparte zwykł był powtarzać, że zdecydowanie woli mieć w swojej armii za dowódców generałów, którzy mają szczęście niż tych, którzy nie są nim obdarzeni. Dobrze rzecz całą ilustruje arabskie przysłowie mówiące: „Jeśli masz pecha, to nawet jedząc kisiel złamiesz ząb”.
Moim kolegom-politykom radzę zatem od serca: porzućcie smutki. Bo jak mówi żydowskie przysłowie: „ Nawet największe zmartwienie nie jest w stanie zapłacić najmniejszego długu”. Cóż, co za pragmatyczne podejście. Warto się wzorować na mądrościach Starszych Braci w Wierze.
Stare powiedzenie mówi, że: „Nie należy wychodzić problemom naprzeciw”. Otóż to. Już brytyjski dramaturg, pisarz i dziennikarz Dougals William Jerroldujął to z typowym dla swojej nacji poczuciem humoru: „Niektórzy ludzie tak upodobali sobie zmartwienia i kłopoty, że wybiegają, by spotkać je w pół drogi”.
Na koniec moja dobra rada, jako polityka z już 30-letnim stażem na szczeblu centralnym. Należy martwić się problemami realnymi, a nie wydumanymi, przejmować rzeczywistością, a nie tym co ewentualnie może się zdarzyć, frapować realem, a nie wirtualem. Wspomniany już tutaj Seneka tak to ujął – i słowa te są aktualne po dwóch tysiącach lat: „Źródłem zmartwień jest częściej nasza wyobraźnia niż rzeczywistość”.
W rzeczy samej, moi partyjni i koalicyjni przyjaciele...
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.