Dodajmy, że w tej sprawie Polacy – obojętnie na kogo głosują – mogą i tym razem powiedzieć, że „mieliśmy rację”. Faktem jest, że od lat to nasz kraj oraz państwa bałtyckie ostrzegały przed imperialnymi zakusami ze strony Rosji Putina. Cóż, znowu wyszło „na nasze”.
Jednak niemiecka gazeta podkreśla też wzrastające polskie „rozczarowanie” postawą Niemiec. To fakt. Tyle, że to rozczarowanie wynika z jednej strony z racjonalnej oceny rzeczywistości, a z drugiej – z doświadczenia historycznego.
Czy państwo nr 1 w Unii i jednocześnie będące motorem integracji europejskiej stać w stosunku do Moskwy na coś innego? Być może tak. Zwłaszcza, że Unia Europejska ma być ponoć Unia wartości, a tylko organizacja współpracy gospodarczej państw Starego Kontynentu.
To chichot historii. Obaj nasi sąsiedzi weszli w buty uszyte na miarę Traktatu z Rapallo z czasu po Traktacie Wersalskim.
Wtedy też II Rzeczpospolita miała się czego obawiać. I te obawy okazały się, niestety, jakże słuszne. A może są to buty porozumienia podpisanego kilkanaście lat później przez dwóch arystokratów – niemieckiego i rosyjskiego?
Ten ze Wschodu nazywał się Wiaczeslaw Skriabin, ale używał partyjnego pseudonimu „Mołotow”. Ten z Zachodu lata spędził w Kanadzie, ale kierował dyplomacją III Rzeszy Niemieckiej, nazywał się Joachim von Ribbentrop i przeszedł do historii wraz ze swoim sowieckim kolegą, jako ten, który podzielił Polskę (tzw. IV rozbiór Polski).
Czy duch Rapallo oraz porozumienia z 1939 roku Ribbentrop-Mołotow unosi się nad współczesną Europą? Nie. On się nie unosi. On jest częścią jej współczesności, jej „identity”, tożsamości. O tempora, o mores...
Czytaj też:
Talibowie na salonach Zachodu
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.