On starszy od siostry o pięć i pół roku. Oboje górale urodzeni w Zakopanem. Gdy Polska odrodziła się na mapie Europy on miał raptem lat pięć – ona dziesięć miesięcy. Stanowili jedną z wielu – choć wyjątkową – usportowionych tatrzańskich rodzin. Jego, jako dzieciak, miałem prawdziwy zaszczyt poznać i słuchać. Ją rozstrzelali Niemcy po aresztowaniu – pełniła rolę kuriera przeprawiającego ludzi i przynoszącego meldunki przez Tatry na Węgry.
Przed agresją Niemiec na Polskę była najlepszą polską narciarką. Po niej została żołnierzem Związku Walki Zbrojnej. Jedną z najbardziej spektakularnych akcji w jej wykonaniu było przeprowadzenie w Sylwestra 1939/1940 dwóch rodaków, którzy potem z Węgier przez Rumunię dotarli do Francji, a ostatecznie na Wyspy Brytyjskie i zostali lotnikami w angielskich dywizjonach.
W marcu 1940 roku schwytana przez Niemców w zasadzce, torturowana przez Gestapo, nie zdradziła nikogo i nie ujawniła żadnych tajników działalności konspiracyjnej. Rozstrzelana 12 września 1941 w Pogórskiej Woli, akurat w rocznicę Odsieczy Wiedeńskiej króla Jana III Sobieskiego.
Jej starszy brat był najwybitniejszym i jednym z najbardziej wszechstronnych polskich narciarzy okresu II Rzeczypospolitej. Reprezentował Polskę na paru Igrzyskach Olimpijskich i na siedmiu mistrzostwach świata. Był skoczkiem narciarskim, ale także dwuboistą i alpejczykiem – dziś niemożliwy do naśladowania przykład niebywałej wszechstronności. Najlepszy był w skokach narciarskich – zdobył tytuł wicemistrza świata (rok 1938). Jako dziecko czytałem o tym, jak skrzywdzono polskiego reprezentanta, przyznając złoty medal Norwegowi Ruudowi, choć to Polak był wyraźnie lepszy. Ale w dwuboju klasycznym zwanym także norweskim też był w absolutnej światowej czołówce: na igrzyskach olimpijskich, zresztą w Niemczech, w Ga-Pa był siódmy (na tychże IO w 1936 w skokach narciarskich był natomiast piąty).
Po najeździe III Rzeszy Niemieckiej na Rzeczpospolitą – podporucznik AK, kurier tatrzański. Aresztowany przez Niemców i osadzony w słynnym więzieniu w Krakowie na ulicy Montelupich. Dokonał rzeczy nieprawdopodobnej: uciekł skacząc z bardzo dużej wysokości – przydały mu się umiejętności wyniesione z narciarskich skoczni... On, dwukrotny rekordzista świata w długości skoku na nartach – cóż to dla niego!
Skakał na skoczniach jeszcze w wieku 42 lat, a okazyjnie nawet... po pięćdziesiątce! Bohater kilku filmów dokumentalnych. Stał się legendą za życia. Pamiętam moje zasłuchanie, gdy opowiadał – spotkałem go jeden jedyny raz w życiu, mając może dziesięć lat, a może trochę mniej – o karierze sportowej i walce z Niemcami.
Stanisław miał więcej szczęścia niż Helena. Ją rozstrzelali Niemcy, gdy miała 23 lata (!), on dożył do osiemdziesiątki i umarł tam, gdzie się urodził, w ukochanym Zakopanem.
Warto pamiętać o tych i o takich ludziach z pokolenia II Rzeczypospolitej, którzy nie pytali Ojczyzny, co może im dać, a sami codziennie pytali siebie „co ja mogę dać Ojczyźnie?".
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.