Niemiecki kanclerz wezwał manifestantów do „umiaru”, ale nie jest w stanie zahamować dramatycznego już spadku sondaży swojej partii. Teraz jego SPD popiera zaledwie 15 proc. Niemców, co jest ujemnym historycznym rekordem tej formacji.
Tymczasem główny konkurent „Czerwonych”, czyli socjaldemokratów – „Czarni”, a więc CDU/CSU ma równo dwa razy większe poparcie niż partia Olafa Scholza, bo 30 proc.
Ponad ¾ Niemców jest niezadowolonych z pracy rządu, tylko co szósty Niemiec popiera obecny gabinet. Scholz znalazł się na sondażowej równi pochyłej. W ciągu miesiąca o 3 proc. zwiększyła się liczba przeciwników kanclerza i również o 3 proc. zwiększyła się liczba jego krytyków.
SPD ledwie o 3 punkty procentowe wyprzedza koalicjanta – Zielonych, a drugi koalicjant FDP, czyli „Żółci” balansują na granicy progu wyborczego, mając 5 proc. poparcia. Poniżej tego progu znalazła się postkomunistyczna lewica – 4 proc.
Słaby rząd SPD-ZIELONI-FDP siłą rzeczy będzie mógł mniej na arenie międzynarodowej. Tylko czy rząd Donalda Tuska składający się nie z trzech, jak w Niemczech, lecz z jedenastu partii potrafi ten fakt wykorzystać dla Polski? Oto jest pytanie. Obawiam się, że jest ono dość retoryczne…
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.