Dziadek, rzepka i von der Leyen

Dziadek, rzepka i von der Leyen

Obserwując dwa podejścia przywódców UE-27 do wyboru nowych formalnych liderów Unii Europejskiej na lata 2024-2029 przypomniała mi się słynna bajka Juliana Tuwima o dziadku i rzepce. Dziadek chciał wyciągnąć rzepkę – ale nie był w stanie wyciągnąć jej sam, wezwał na pomoc babcię, potem wnuczka itd., itp.

Znamy, czytaliśmy, albo nam czytano. I wiemy, że na końcu wszystko zakończyło się sukcesem: rzepka została wyrwana, ale ci, co ja wyrywali, wszyscy pokotem przewrócili się na ziemię. Teraz też premierzy państw członkowskich Unii ciągnęli, ciągnęli, aż wyciągnęli polityków, którzy mają kierować Komisją Europejską, Radą Europejska i unijną dyplomacją.

Nie udało się tydzień temu, udało się teraz przy wykorzystaniu zasady kwalifikowanej większości, polegającej na tym, że zaakceptować kandydatury personalne na te stanowiska musi większość kwalifikowana członków UE czyli „grupa trzymająca władzę”: 55 proc. krajów reprezentujących 65 proc. całej populacji UE-27.

A ja mam dobrą pamięć, a więc pamiętam, że jeszcze niedawno obowiązywała niepisana zasada – nie ma jej w Traktacie Lizbońskim, ale powszechnie ją akceptowano – aby o wyborze szefa KE czy Rady decydował konsensus wszystkich szefów rządów (czy głów państw).

Tak na przykład wybierano Jeana-Claude'a Junckera. Wówczas premierzy Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej oraz Węgier nie popierali na to stanowisko ekspremiera Luksemburga, ale też nie chcieli go blokować-i do elekcji doszło!

Jednak rok 2024 to już nie rok 2014 czy 2019 – pewne dżentelmeńskie zasady nie obowiązują.

Ciekawe to były wybory. Byłemu premierowi Portugalii – Antonio Costa, bo o nim mowa – politykowi socjalistycznemu zupełnie nie przeszkodziło, że nieco ponad pół roku temu ustąpił ze stanowiska szefa rządu w Lizbonie z powodu korupcyjnego tajfunu, który doprowadził do aresztowania jego przyjaciela, ale także szefa gabinetu premiera i ministra infrastruktury. Takie „drobiazgi” Unii Europejskiej, jak widać, nie przeszkadzają.

Przewodniczącej Komisji Europejskiej, byłej minister w czterech gabinetach Angeli Merkel – Ursula Gertrud von der Leyen, o niej mowa – nie przeszkodziło, że paru jej komisarzy demonstracyjnie podało się do dymisji, włącznie z jej pierwszym zastępcą w proteście przeciwko fatalnej organizacji pracy i stylu zarządzania KE.

Szczyt szczytem, a i tak o tym, czy taka pani, czy taki pan, obejmą stanowiska zadecyduje w głosowaniu Parlament Europejski. A on, przy wszystkich swoich wadach, czasem ma zaletę bycia krnąbrnym…

Źródło: Wprost

Ostatnie wpisy

  • Izrael. Między Zachodem, a destabilizacją24 cze 2024, 8:21Musi niepokoić to, co dzieje się w Izraelu, uważanym „od zawsze" za część szeroko rozumianego politycznego Zachodu.
  • Rządy Węgier w UE17 cze 2024, 8:26Za niespełna dwa tygodnie Węgry rozpoczną swoją półroczną prezydencję w Unii Europejskiej. Wbrew zgrzytaniu zębów unijnego establishmentu, nie będzie trzęsienia ziemi w Brukseli, a Unia przetrwa.
  • Po bitwie o Brukselę i Strasburg11 cze 2024, 9:02Wybory do Parlamentu Europejskiego, które przez cztery dni (między 6 a 9 czerwca) odbywały się w 27 krajach członkowskich UE, były dobrą okazją do podsumowania unijnego establishmentu przez opinię publiczną UE-27. Egzamin ten dla euroelit wypadł...
  • Jak się bronić przed Rosją?3 cze 2024, 10:04Ataki na polskich żołnierzy i funkcjonariuszy na granicy z Białorusią, ataki hakerskie, w tym najpoważniejszy – na PAP, wreszcie fala sabotaży z podpaleniami włącznie. To wszystko pokazuje, że Polska znalazła się w sytuacji ekstraordynaryjnej. Co...
  • Litwa: kontynuacja27 maj 2024, 8:09Dotychczasowy prezydent naszego północnowschodniego sąsiada Gitanas Nauseda w drugiej turze wyborów na stanowisko Głowy Państwa zmiażdżył swoją rywalkę, obecną premier Ingridę Simonyte.