Obserwując rzeczywistość można odnieść wrażenie, że my Polacy jesteśmy zainfekowani wirusem zawiści. Weźmy pod uwagę aktualne wydarzenia polityczne. W obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich nietrudno zauważyć, że łatwiej jest zbić kapitał polityczny rozbudzając zawiść, aniżeli robiąc coś pożytecznego dla kraju. Wypowiedzi kandydatów na prezydenta Polski są dowodem na to, że lepiej sprzedaje się zawiść niż reformy, których efekty można zobaczyć dopiero za kilka lat.
Kiedyś o sile danego kraju decydowały jego zasoby militarne, dziś pozycję i niezależność w świecie buduje się siłą gospodarki. Tę zaś tworzą przede wszystkim rodzime firmy, które mogą konkurować na rynku globalnym. Na konkurencyjność polskich firm w kraju i za granicą mają wpływ nie tylko przedsiębiorcy i pracownicy, ale także cała administracja państwowa ze swoimi uciążliwościami i rodzimi konsumenci, którzy kupując ich produkt w kraju powiększają korzyści z tytułu efektu skali nie tylko na rynku krajowym, ale i globalnym.
Nie usłyszeliśmy od żadnego z kandydatów na prezydenta, że siła gospodarki zależy od nas wszystkich: producentów, pracowników, polityków, urzędników administracji państwowej i w bardzo dużym stopniu od konsumentów. Łatwiej jest zrzucić odpowiedzialność za wzrost bezrobocia czy wysokość płac tylko na właścicieli firm. W końcu celem nadrzędnym jest wygranie wyborów, a elektorat stanowi przecież ogół społeczeństwa, a nie przedsiębiorcy.
Szkoda, że kandydaci na prezydenta Polski nie mówią rzeczowo o gospodarce, nie mają odwagi podjąć ryzyka, mówić o tym co ważne dla budowania polskiej wspólnoty ekonomicznej.
Trzeba skończyć z antagonizowaniem społeczeństwa. Najwyższy czas aby wszyscy zaczęli wiosłować w jednym kierunku i aby polskie firmy miały takie warunki jak ich zachodni konkurenci w Polsce i Unii Europejskiej. Wtedy będziemy płynąć szybciej i zbliżać się do najbardziej zamożnych krajów europejskich. Tylko potrzebujemy dobrych sterników…
Nie usłyszeliśmy od żadnego z kandydatów na prezydenta, że siła gospodarki zależy od nas wszystkich: producentów, pracowników, polityków, urzędników administracji państwowej i w bardzo dużym stopniu od konsumentów. Łatwiej jest zrzucić odpowiedzialność za wzrost bezrobocia czy wysokość płac tylko na właścicieli firm. W końcu celem nadrzędnym jest wygranie wyborów, a elektorat stanowi przecież ogół społeczeństwa, a nie przedsiębiorcy.
Szkoda, że kandydaci na prezydenta Polski nie mówią rzeczowo o gospodarce, nie mają odwagi podjąć ryzyka, mówić o tym co ważne dla budowania polskiej wspólnoty ekonomicznej.
Trzeba skończyć z antagonizowaniem społeczeństwa. Najwyższy czas aby wszyscy zaczęli wiosłować w jednym kierunku i aby polskie firmy miały takie warunki jak ich zachodni konkurenci w Polsce i Unii Europejskiej. Wtedy będziemy płynąć szybciej i zbliżać się do najbardziej zamożnych krajów europejskich. Tylko potrzebujemy dobrych sterników…