Chciałem być wzorowym więźniem. Karnym, grzecznym i posłusznym. Oczywiście jak to w życiu, coś jednak musiało pójść nie tak i cały misterny plan legł w gruzach. Zaczęło się niewinnie od telefonu...
Około godziny 15 moja nokia zaczęła podskakiwać na blacie biurka. To Sieheń, jeden z kolegów z drużyny. Zupełnie zapomniałem, że dzisiaj mamy trening. Ustalamy, że zabierze mnie z pracy o 18.30 i odstawi do domu przed 20. Według wszystkich obliczeń zaliczę trening i uda mi się na czas wrócić do mieszkania. W teorii brzmi idealnie, w praktyce wyglądało już znacznie gorzej.
Wpadamy na pole i szybko zaczynamy grać. Pamiętam o czasie i staram się w myślach odliczać kolejne minuty. Adrenalina z żelatyną jednak szybko niweczą moje ambitne plany. Kolejne mecze i zupełnie tracę poczucie czasu. Kiedy kończymy okazuje się, że jest 19.55. Popędzam chłopaków żeby jak najszybciej ruszyć w kierunku domu. Może operatorzy nie zauważą mojego małego spóźnienia?
Po drodze oczywiście dopada nas czerwona fala. Każde światła to murowany postój. Sekundy oczekiwania zamieniają się w minuty. Czas nieubłaganie płynie, a razem z nim pot z mojego czoła. Jakby tego było mało zatrzymujemy się na stacji benzynowej. Ogarnia mnie uczucie furii wymieszanej z zakłopotaniem. Jak ja się wytłumaczę, co powiem Wielkiemu Bratu?
Do domu wpadam 38 minut po czasie. Telefon jednak milczy. Zaczynam się niepokoić, czy aby w SDE o mnie nie zapomnieli. Dochodzę do wniosku, że i tak już mam z centralą na pieńku więc trzeba wykorzystać ten moment. Najpierw odpinam zasilanie mojej domowej zabawki. Zielone podświetlenie gaśnie jednak na wyświetlaczu dalej przesuwają się kolejne minuty. Cholerstwo ma wbudowaną baterię więc z mojego odłączenia od systemu nici.
Następnie biorę się za dokładne oględziny stacji monitorującej. Po 20 sekundach machania nią we wszystkie możliwe strony pudełko zaczyna wydawać z siebie bardzo nieprzyjemny dźwięk. Pulsacyjne brzęczenie trwa dość długi czas i tylko mnie denerwuje. Na stacji ląduje koc i kończy "niegrzeczny" wieczór.
Jutro czeka mnie z pewnością rozmowa z operatorami SDE. W normalnych warunkach skierowaliby oni wniosek do kuratora o mój powrót do zakładu karnego. System zbudowany jest dla chętnych więźniów, a jakiekolwiek próby oszukania go kończą się usunięciem skazanego z programu. To duża motywacja, jeżeli zależy im na wolności. Na szczęście ja do więzienia nie pójdę, ale pogawędka z centralą do najmilszych należeć nie będzie. Naprawdę chciałem być grzecznym więźniem
Wpadamy na pole i szybko zaczynamy grać. Pamiętam o czasie i staram się w myślach odliczać kolejne minuty. Adrenalina z żelatyną jednak szybko niweczą moje ambitne plany. Kolejne mecze i zupełnie tracę poczucie czasu. Kiedy kończymy okazuje się, że jest 19.55. Popędzam chłopaków żeby jak najszybciej ruszyć w kierunku domu. Może operatorzy nie zauważą mojego małego spóźnienia?
Po drodze oczywiście dopada nas czerwona fala. Każde światła to murowany postój. Sekundy oczekiwania zamieniają się w minuty. Czas nieubłaganie płynie, a razem z nim pot z mojego czoła. Jakby tego było mało zatrzymujemy się na stacji benzynowej. Ogarnia mnie uczucie furii wymieszanej z zakłopotaniem. Jak ja się wytłumaczę, co powiem Wielkiemu Bratu?
Do domu wpadam 38 minut po czasie. Telefon jednak milczy. Zaczynam się niepokoić, czy aby w SDE o mnie nie zapomnieli. Dochodzę do wniosku, że i tak już mam z centralą na pieńku więc trzeba wykorzystać ten moment. Najpierw odpinam zasilanie mojej domowej zabawki. Zielone podświetlenie gaśnie jednak na wyświetlaczu dalej przesuwają się kolejne minuty. Cholerstwo ma wbudowaną baterię więc z mojego odłączenia od systemu nici.
Następnie biorę się za dokładne oględziny stacji monitorującej. Po 20 sekundach machania nią we wszystkie możliwe strony pudełko zaczyna wydawać z siebie bardzo nieprzyjemny dźwięk. Pulsacyjne brzęczenie trwa dość długi czas i tylko mnie denerwuje. Na stacji ląduje koc i kończy "niegrzeczny" wieczór.
Jutro czeka mnie z pewnością rozmowa z operatorami SDE. W normalnych warunkach skierowaliby oni wniosek do kuratora o mój powrót do zakładu karnego. System zbudowany jest dla chętnych więźniów, a jakiekolwiek próby oszukania go kończą się usunięciem skazanego z programu. To duża motywacja, jeżeli zależy im na wolności. Na szczęście ja do więzienia nie pójdę, ale pogawędka z centralą do najmilszych należeć nie będzie. Naprawdę chciałem być grzecznym więźniem