Prof. Jadwiga Staniszkis zdradziła, że krótka lista osób zagrożonych, o której mówił po śmierci gen. Sławomira Petelickiego prezes Jarosław Kaczyński, dotyczy zamachów nie na życie, lecz na wizerunek "niewygodnych" osób z pierwszych stron gazet. Zdaniem socjolog szef PiS dał okazję do "śmiesznych spekulacji". - To mnie zaskoczyło, bo to takie babskie, takie o słowo za dużo, ale lubię go dalej - powiedziała Staniszkis. A mnie Jarosław Kaczyński nie zaskoczył ani trochę.
Wprawdzie Jarosław Kaczyński zachował się "po babsku" słysząc od Staniszkis o liście i – niemal natychmiast - biegnąc ile sił w nogach do dziennikarzy z gorącą ploteczką, ale w działaniach prezesa PiS nie ma miejsca na spontaniczność i nieprzemyślane działanie. Histeria związana z krótką listą zagrożonych, na której znaleźć się miał zmarły twórca Jednostki Wojskowej GROM, wpisuje się w wyborczą taktykę Prawa i Sprawiedliwości - siania w społeczeństwie strachu, zamętu i nienawiści. Z tego siania nie ma wprawdzie zbyt obfitego wyborczego żniwa, ale na polityczne przeżycie to wystarcza.
Od paru lat z zaskoczeniem obserwuję, jak partia Jarosława Kaczyńskiego dzielnie utrzymuje się w sondażach na drugim miejscu, od czasu do czasu na kilka dni niemal doganiając partię rządzącą. Nie szkodzą jej regularne ucieczki lub wyrzucanie z szeregów PiS politycznych gwiazd - ani PJN, ani Solidarna Polska nie stanowią dziś najmniejszego zagrożenia dla Prawa i Sprawiedliwości. PiS-owi nie są też w stanie zagrozić nieprzystające do współczesności poglądy, brak pomysłów na Polskę i ogólny brak talentu do działania w opozycji. Jarosławowi Kaczyńskiemu i spółce nie szkodzą też równie regularne kompromitacje posłów od "waszych murzynków" czy "panów Grodzkich", przy których blednie nawet - i tak przerażająco blada - minister Joanna Mucha. Mało tego – do Kaczyńskiego garną się nie tylko wyznawcy o. Rydzyka, ale również młodzi ludzie. Może jest tak dlatego, że partia Donalda Tuska jest nudna jak rozmowy o cenach kurczaków i ziemniaków, a Ruch Palikota modny był tylko w zeszłym sezonie. A może dlatego, że strach ma wielkie oczy.
Wybuchy na pokładzie tupolewa, zdrady o świcie, zamach, zabijanie nienarodzonych (jak to w ogóle możliwe?) dzieci, krótkie listy osób zagrożonych i podejrzane samobójstwa, państwo Tuska gdzie rządzi śmierć... "Śmiesznym spekulacjom" (że znów odwołam się do Jadwigi Staniszkis) nie ma końca, a „śmiesznie spekulujący” Kaczyński sieje strach w umysłach - i tak już przerażonych wizją bezrobocia, nieprzydatnego wykształcenia i śmieciowych umów - młodych Polaków. Pomijając stary, wierny elektorat, miłość wyborcy do PiS-u nigdy nie trwa długo – ale z drugiej strony młodych i naiwnych Polaków nigdy jednak nie brakuje.
Tymczasem strach zajrzał w oczy także Babie Jarkowi. Utrata takich ludzi jak Jacek Kurski, Zbigniew Ziobro, Tadeusz Cymański, Marek Migalski, spin doktorzy – Michał Kamiński i Adam Bielan czy Arkadiusz Mularczyk (lista jest naprawdę długa) musi boleć. A politykę robić z Adamem Hofmanem i Mariuszem Błaszczakiem jest naprawdę ciężko. Jarosław Kaczyński zaprasza więc "zdrajców", by powrócili do Prawa i Sprawiedliwości. - Zwracam się do ciebie Zbyszku. Zapomnijmy o tym co było złe. Idźmy razem! Wracajcie! To jedyna droga! - wołał w kwietniu do Ziobry szef PiS. Teraz zaś - jak głosi dziennikarska wieść - ma powtórzyć swój apel przy okazji zwołania posiedzenia Rady Politycznej PiS. Solidarna Polska w sondażach praktycznie nie istnieje, tak jak PJN (niektórzy niedługo zapomną co oznacza ów skrót). Dla polityków obu ugrupowań współpraca z partią Jarosława Kaczyńskiego wydaje się rzeczywiście "jedyną drogą". Kaczyński grzechów marnotrawnym synom nie zwykł jednak wybaczać. Apel do dawnych współpracowników to apel politycznego topielca, który stracił pomysł na przepis na wyborczą kiełbasę i - niechętnie bo niechętnie - chwyta się brzytwy przebaczenia. W najnowszym sondażu prezydenckim TNS OBOP Ziobrze do Kaczyńskiego brakuje zaledwie 3 proc. A prezes PiS na siódmą z rzędu porażkę z niewymagającymi zbyt wiele przeciwnikami pozwolić sobie nie może. Dlatego straszy dzieci i kusi „zdrajców”. Niewykluczone jednak, że za parę lat – gdy nie będzie mógł pozwolić sobie na ósmą z rzędu porażkę – przyjmie strategię odwrotną.
Od paru lat z zaskoczeniem obserwuję, jak partia Jarosława Kaczyńskiego dzielnie utrzymuje się w sondażach na drugim miejscu, od czasu do czasu na kilka dni niemal doganiając partię rządzącą. Nie szkodzą jej regularne ucieczki lub wyrzucanie z szeregów PiS politycznych gwiazd - ani PJN, ani Solidarna Polska nie stanowią dziś najmniejszego zagrożenia dla Prawa i Sprawiedliwości. PiS-owi nie są też w stanie zagrozić nieprzystające do współczesności poglądy, brak pomysłów na Polskę i ogólny brak talentu do działania w opozycji. Jarosławowi Kaczyńskiemu i spółce nie szkodzą też równie regularne kompromitacje posłów od "waszych murzynków" czy "panów Grodzkich", przy których blednie nawet - i tak przerażająco blada - minister Joanna Mucha. Mało tego – do Kaczyńskiego garną się nie tylko wyznawcy o. Rydzyka, ale również młodzi ludzie. Może jest tak dlatego, że partia Donalda Tuska jest nudna jak rozmowy o cenach kurczaków i ziemniaków, a Ruch Palikota modny był tylko w zeszłym sezonie. A może dlatego, że strach ma wielkie oczy.
Wybuchy na pokładzie tupolewa, zdrady o świcie, zamach, zabijanie nienarodzonych (jak to w ogóle możliwe?) dzieci, krótkie listy osób zagrożonych i podejrzane samobójstwa, państwo Tuska gdzie rządzi śmierć... "Śmiesznym spekulacjom" (że znów odwołam się do Jadwigi Staniszkis) nie ma końca, a „śmiesznie spekulujący” Kaczyński sieje strach w umysłach - i tak już przerażonych wizją bezrobocia, nieprzydatnego wykształcenia i śmieciowych umów - młodych Polaków. Pomijając stary, wierny elektorat, miłość wyborcy do PiS-u nigdy nie trwa długo – ale z drugiej strony młodych i naiwnych Polaków nigdy jednak nie brakuje.
Tymczasem strach zajrzał w oczy także Babie Jarkowi. Utrata takich ludzi jak Jacek Kurski, Zbigniew Ziobro, Tadeusz Cymański, Marek Migalski, spin doktorzy – Michał Kamiński i Adam Bielan czy Arkadiusz Mularczyk (lista jest naprawdę długa) musi boleć. A politykę robić z Adamem Hofmanem i Mariuszem Błaszczakiem jest naprawdę ciężko. Jarosław Kaczyński zaprasza więc "zdrajców", by powrócili do Prawa i Sprawiedliwości. - Zwracam się do ciebie Zbyszku. Zapomnijmy o tym co było złe. Idźmy razem! Wracajcie! To jedyna droga! - wołał w kwietniu do Ziobry szef PiS. Teraz zaś - jak głosi dziennikarska wieść - ma powtórzyć swój apel przy okazji zwołania posiedzenia Rady Politycznej PiS. Solidarna Polska w sondażach praktycznie nie istnieje, tak jak PJN (niektórzy niedługo zapomną co oznacza ów skrót). Dla polityków obu ugrupowań współpraca z partią Jarosława Kaczyńskiego wydaje się rzeczywiście "jedyną drogą". Kaczyński grzechów marnotrawnym synom nie zwykł jednak wybaczać. Apel do dawnych współpracowników to apel politycznego topielca, który stracił pomysł na przepis na wyborczą kiełbasę i - niechętnie bo niechętnie - chwyta się brzytwy przebaczenia. W najnowszym sondażu prezydenckim TNS OBOP Ziobrze do Kaczyńskiego brakuje zaledwie 3 proc. A prezes PiS na siódmą z rzędu porażkę z niewymagającymi zbyt wiele przeciwnikami pozwolić sobie nie może. Dlatego straszy dzieci i kusi „zdrajców”. Niewykluczone jednak, że za parę lat – gdy nie będzie mógł pozwolić sobie na ósmą z rzędu porażkę – przyjmie strategię odwrotną.